5 niewygodnych aspektów służby nadzorczyń

 
5 niewygodnych aspektów służby nadzorczyń
Pomimo, że w ogłoszeniach rekrutacyjnych służba dla kobiet w obozach przedstawiana była jako niewymagająca wysiłku, lekka praca polegająca na dozorowaniu niearyjskich kobiet-więźniarek, w rzeczywistości nadzorczynie musiały bardzo boleśnie "zderzyć się" z tym, czym tak naprawdę były kacety. Prawda o służbie docierała do nich dopiero wtedy, gdy przekraczały bramę obozu i wchodziły w zupełnie inny świat, dla większości niemieckich kobiet, całkowicie nieznany lub znany jedynie z opowieści lub domysłów.
 
Jak naprawdę wyglądała praca nadzorczyń oraz jakie były jej ciemne strony, o których się nie mówi w kontekście sprawców Zagłady? Postarałam się zebrać pięć najbardziej przykrych i niewygodnych aspektów służby niemieckich kobiet w obozach. Po uzmysłowieniu sobie tych kilku spraw, każdy dojdzie do wniosku, że nie była to ani łatwa, ani tym bardziej lekka praca... Ilustracją do tekstu są zdjęcia nadzorczyń z obozu Bergen-Belsen, wykonane w kwietniu 1945 roku. Nadzorczynie zostały zobowiązane przez Brytyjczyków do noszenia zwłok tysięcy więźniów, którzy zmarli nie doczekawszy wyzwolenia.
 
 
1. Kontakt z ludzkim ciałem i jego... wydzielinami
 
Obóz koncentracyjny był miejscem, w którym przetrzymywano dziesiątki tysięcy ludzi z różnych krajów, mówiących różnymi językami, będących w różnym wieku, pochodzących z różnych społeczeństw i kultur. Więźniowie wystawieni byli już od początku przybycia do obozu na widok publiczny. Przymus ciągłego rozbierania się w obecności załogi SS, (do dezynfekcji, w czasie kąpieli, w momencie selekcji lub badań) miał na celu upodlenie ofiar i pozbawienie ich godności oraz pewności siebie. Nagi człowiek jest przerażony i zastraszony, właściwie bezbronny. 
Patrząc od strony nadzorczyń, które były na ogół młodymi kobietami (właściwie równolatkami względem większości więźniarek) była to też pierwsza sytuacja, w której nowe nadzorczynie dopiero rozpoczynające swoją służbę musiały się sprawdzić. Strażniczki nie mogły mieć żadnych oporów przed dotknięciem obcej kobiety-więźniarki. Przed bezpośrednim kontaktem z ich ciałami były odpowiednio zabezpieczone: nosiły skórzane rękawiczki, dodatkowo wyposażone były w kije lub pejcze, które stanowiły przedłużenie ich ręki - aby móc popychać lub bić więźniarki bez dotykania ich dłońmi. Więźniarki przywożone do obozu poddawane były często badaniom ginekologicznym na prowizorycznym stole (ławie). Takie "badanie" polegające na włożeniu ręki do pochwy nieraz wykonywały same nadzorczynie lub więźniarki funkcyjne. Badanie robiono w celu znalezienia... kosztowności lub nielegalnej korespondencji ukrytej w zakamarkach kobiecego ciała.
W czasie selekcji tysiące kobiet musiało przebiec nago przed szpalerem nadzorczyń, które wybierały osłabione lub chore więźniarki do gazu. W tym wypadku sytuacja była podobna - nadzorczynie specjalną zakrzywioną laską mogły odciągnąć więźniarkę na bok, jednak nie mogły spuszczać oczu, wstydzić się i być niepewne w swoim wyborze. Niedoświadczoną nadzorczynię mogły więźniarki rozpoznać po tym, że rumieni się lub jest nienaturalnie blada w sytuacji selekcji lub kontroli w bloku.
Najbliższy i najczęstszy kontakt z więźniarkami miały nadzorczynie pracujące jako kierowniczki bloków (SS-Blockleiterin). Odpowiadały za stan liczebny bloku i jego porządek. Były codziennie obecne w czasie apeli lub kontroli czystości baraku oraz samych więźniarek. Kierowniczki bloków często kazały rozbierać się więźniarkom sprawdzając stan ich ubrania, bielizny oraz ciała. Nadzorczynie często wykorzystywały swoją przewagę ingerując w najbardziej intymne dziedziny życia podległych sobie kobiet. Warto też zwrócić uwagę, że ciała więźniów, zwłaszcza więźniarek wydzielały początkowo krew menstruacyjną, co u Niemców-mężczyzn wzbudzało obrzydzenie. Zachowało się wiele relacji kobiet, które wspominały, że widok krwawiącej więźniarki wzbudzał irytację u załogi SS. W czasie pracy poza obozem, każdą potrzebę fizjologiczną więźniarki musiały załatwiać "na boku" w obecności personelu strażniczego. Więźniarki były więc zmuszone załatwiać się przy SS-manach lub nadzorczyniach, czując na sobie ich spojrzenia, słysząc ich śmiech i komentarze. Więźniarki cierpiące na krwawą biegunkę załatwiały swoje potrzeby w miejscu, w którym akurat przebywały: na apelach, podczas pracy, leżąc na pryczy. Ziemia i zalegające błoto często było wymieszane z ludzkimi ekskrementami, po których chodzili więźniowie i załoga SS. Brodzenie po kostki w ludzkich odchodach musiało stać się dla nadzorczyń czymś normalnym i akceptowalnym.  


2. 'Ludzie, jak wy śśśmierdzicie...!'

Ogromna masa ludzkich ciał, niemytych od wielu tygodni czy miesięcy, wydalająca wydzieliny z krwią, mająca wiele zakażonych i gnijących ran, powodowała, że nad obozem koncentracyjnym unosił się niesamowity odór. Dodatkowo dymiące kominy krematoryjne w tak dużych obozach jak Auschwitz II (Birkenau) wyrzucające w powietrze drobiny spopielonych kości i palących się włosów potęgowały tą paraliżującą woń wsiąkającą we wszystko, co znajdowało się wokół: w budynki, w ubrania, w ciała więźniów i załogi SS. Nadzorczynie śmierdziały prawie na równi z więźniarkami, gdyż ich ubrania nasączone były "trupim zapachem". Jedyna różnica polegała na tym, że nadzorczynie miały uprane uniformy i same także mogły się myć i czesać, jednak był to tylko chwilowy ratunek. Zachowanie czystości w obozie stało się priorytetem dla każdego Niemca z załogi SS. Nowe nadzorczynie wchodzące do baraku przykładały sobie chustki do nosa i ust, gdyż nie były jeszcze uodpornione na tak ekstremalne doświadczenia zapachowe. Były też częste przypadki, że nadzorczyniom robiło się słabo na widok gnijących ran na ciele więźniarek lub wybiegały z baraku i wymiotowały. Taka reakcja u nadzorczyń powodowała zadowolenie więźniarek. Chwila słabości każdej nadzorczyni była skrzętnie wykorzystywana na jej niekorzyść.

Z opowiadania "Zengerin" autorstwa Zofii Posmysz:

"Komando cuchnęło. Od przyjazdu do Oświęcimia z końcem maja nie dostałyśmy zmiany pasiaków ani bielizny. Prało się bez mydła, za pomocą środków dostępnych w danym miejscu - żwiru lub piasku, gdy pracowałyśmy nad Sołą lub Wisłą, albo wiechci i wodnej trawy, jeśli przy stawach. Dawno zarzuciło się zapieranie plam po miesiączce na bieliźnie czy pasiakach. Koszule od pasa w dół pokryte skorupą durchfallowego kału znaczyły na sflaczałych łydkach czerwone krechy, które bardzo prędko zaczynały ropieć. Nie widziałyśmy tego. Nie czułyśmy swego smrodu. Esesmanka zatykała sobie nos na apelu i syczała przez zęby: Ludzie, jak wy śmierdzicie! Jak wy śśśmierdzicie!"

3. Choroby zakaźne

Paniczny lęk załogi SS przed zarażeniem siebie którąś z chorób obozowych nie był bezpodstawny. Ciężkie choroby jak krwawa biegunka czy tyfus mogły na wiele tygodni wyłączyć esesmana lub nadzorczynię ze służby. Ze wspomnień esesmanów pracujących w Auschwitz można wyczytać, że już w kilka dni po przyjeździe do tego obozu, dostawali biegunki i zaparć, zapewne związanych z innym wyżywieniem i piciem innej wody. Także wśród nadzorczyń panowała spora rotacja kadrowa, gdyż zawsze kilka strażniczek szło na zwolnienie zdrowotne spowodowane chorobą. Tyfus mógł być śmiertelnym zagrożeniem także dla personelu SS. Aby zminimalizować ryzyko zachorowania, przy obozach zawsze budowano kompleksy szpitali dla SS lub odosobnione rewiry przeznaczone tylko dla Niemców. Prawdopodobną przyczyną śmierci pierwszej żony Otto Molla (szefa krematoriów w KL Auschwitz), która pracowała jako nadzorczyni SS, było zakażenie krwi. Zmarła w wieku 25 lat w 1940 roku, do zakażenia mogło dojść w trakcie pracy na terenie obozu.


4. Wszechobecne insekty

Jedną z najgorszych "obozowych plag" były inspekty. Wszechobecne robactwo roznoszące zarazki było stałym elementem rzeczywistości za drutami. Dotyczyło zarówno więźniów, jak i personelu SS. Pluskwy, wszy, gnidy chodziły po ciałach więźniów, zagnieżdżały się w ich włosach, skórze i zakamarkach ubrań. Więźniarki wiele czasu poświęcały na szukanie i zabijanie wszy tak wielkich, że pękały pod paznokciami. Nieraz organizowano zawody, kto najszybciej zabije największą ilość wszy. Robactwo gryzło zwłaszcza w nocy. Więźniarki spały na zgniłych i mokrych siennikach pod brudnymi kocami, które, jak twierdzili Ocaleni "aż ruszały się od wszy". Także załoga SS liczyła się z obecnością insektów. Nadzorczynie nie ustrzegły się przed wszami, które przechodziły na ich ubrania z pasiaków więźniarek. Pomimo przeprowadzanych dezynfekcji, ubrania więźniów nigdy nie były w pełni czyste, a wszy uodporniły się na wysokie temperatury. Nadzorczynie wspominały po wojnie, że w ich uniformach też były wszy - nie tak liczne jak w pasiakach, jednak po służbie każda nadzorczyni robiła dokładną kontrolę swoich ubrań. Trzepała elementy garderoby nad wanną, w wodzie często pływały żywe insekty. We wspomnieniach Olgi Lengyel z książki "Pięć kominów", która była świadkiem przymierzania ubrań szytych na miarę dla nadzorczyni Irmy Grese, pojawia się krótka wzmianka o tym, że w czasie przebierania się, po ciele nadzorczyni chodziła wesz. Może to być dowód, że nadzorczynie nie przejmowały się zbytnio obecnością insektów, które mogły przecież być przyczyną zachorowania strażniczki na którąś z ciężkich chorób. Innym ciekawym spostrzeżeniem jest fakt, że nadzorczynie nie krępowały się całkowicie rozebrać w obecności więźniarek, jak w poniższym fragmencie dotyczącym Grese. Dla nadzorczyń więźniarki nie były pełnowartościowymi ludźmi, więc nie musiały czuć przed nimi żadnego skrępowania.

"Irma nakazała nam wejść. Nerwowo rozpinała bluzkę i była cała czerwona z wysiłku. W pewnym momencie zaczęła się histerycznie śmiać. - W porządku, dajcie te rzeczy do przymierzenia. - nakazała.
Madam zaczęła podawać jej ubrania. Stałam w pobliskim pomieszczeniu i trzymałam wszystkie rzeczy i czekałam w stresie aż Grese mnie zobaczy. Przymierzanie ubrań okazało się serią zdarzeń. Zobaczyłam „Piękną Bestię” kompletnie nagą. Ubrana była tylko w bieliznę lecz gdy miała przymierzyć nową bieliznę, ukazała nam się nagle kompletnie naga bez okazania jakiegokolwiek zażenowania. Nie byłyśmy wtedy dla niej ludźmi, nie miała potrzeby czuć zażenowania. Podkoszulka okazała się być bardzo dopasowana do jej figury ale na piersiach za bardzo się opinała. Irma jednym ruchem ręki zsunęła ją z siebie i rzuciła prosto w twarz Madam.
- Zrób to na jutro rano - dodała. Krawcowa zadrżała ze strachu.
- Nie będzie to gotowe na rano, ponieważ nie mam światła.
Wściekły nagi demon ruszył nagle w stronę krawcowej i uderzył ją. Wstrzymałam oddech i pomyślałam, jak to możliwe że to zwierzę ma takie piękne ludzkie ciało. Parę minut później Irma kontynuowała przymierzanie ubrań jakby nic się w ogóle nie wydarzyło. Kiedy skończyła przeciągnęła się przy nas okazując zmęczenie, ziewnęła po czym powiedziała do nas rozzłoszczona:
- Wynosić się!
Wyszłyśmy z pomieszczenia pozostawiając tę blond piękność w samych majtkach. Jej jasna skóra kontrastowała z cieniem jaki rzucała wesz. Grese nie była wcale szczupła ale zgrabna i dobrze zbudowana. Jej piersi może były trochę za duże do jej figury, miała także grube, mocno zbudowane nogi. To był pierwszy raz, kiedy widziałam ją bez butów i cieszyłam się, że znalazłam coś, co powoduje, że nie jest już taka doskonała. Zawsze była przecież taka dumna ze swojej urody."


5. Męska dominacja

Obozy koncentracyjne były miejscem zdominowanym przez mężczyzn. Pozwolono jednak niemieckim kobietom wejść w ten hermetyczny świat. Kobiety-więźniarki miały być dozorowane przez żeński personel strażniczy, jednak nie oznaczało to, że nadzorczyniom wolno było robić, co tylko chciały. Kierowniczki żeńskich obozów lub podobozów zawsze podlegały męskiemu dowództwu. To mężczyźni, esesmani mieli decydujące słowo we wszystkich dziedzinach funkcjonowania obozu. Nigdy nie było przypadku, że nadzorczyni na funkcji Oberaufseherin samodzielnie kierowała obozem. Mogła mieć takie mniemanie o swojej wysokiej pozycji, gdyż bezpośrednio nakładała kary wobec więźniarek i przeprowadzała apele, jednak nie mogła wydawać rozkazów esesmanom. Nieraz bardziej ambitne i żądne władzy strażniczki próbowały zaznaczyć swoją dominację w obozie lub poszerzać kompetencje. Prowadziło to do wielu konfliktów i nieporozumień między załogą SS. Nakładanie kar na strażniczki także nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Nadzorczynie musiały walczyć o swoją pozycję kobiety w męskim świecie. Dlatego też ich zachowanie względem więźniów było z czasem coraz bardziej sadystyczne. Poprzez wzrastający terror oraz przemoc nadzorczynie chciały pokazać, że potrafią utrzymać porządek i dyscyplinę w szeregach tysięcy kobiet. 

    


Komentarze

Popularne posty:

Translate