"Wałeczek Olimpii" czyli fryzury nadzorczyń
Nadzorczynie były kobietami i jak to kobiety chciały dbać o swoją urodę nawet w trakcie służby na terenie obozu koncentracyjnego. W Ravensbrück zderzały ze sobą się dwa przeciwne światy: świat sprawców czyli nadzorczyń i świat ofiar czyli więźniarek. Tym, co odróżniało od siebie na pierwszy rzut oka te wszystkie kobiety był ich wygląd zewnętrzny. Dobrze odżywione Niemki-nadzorczynie w eleganckich uniformach i perfekcyjnych fryzurach, a na ich tle setki wychudzonych więźniarek, ubranych w jednakowe stroje, na boso, z ogolonymi głowami zakrytymi chustkami.
Nadzorczynie w czasie służby i w ogóle jako niemieckie "czystorasowe" obywatelki musiały stosować się do wielu kryteriów, jakimi określono w Rzeszy wygląd aryjskich dziewcząt i kobiet. Przede wszystkim Niemki nie mogły się malować, gdyż naturalne piękno miało mówić samo za siebie. Nadzorczynie mogły w czasie pracy i poza nią nosić delikatne ozdoby jak kolczyki czy łańcuszki, jednak musiały być one na tyle małe, żeby nie zwracały uwagi. Czysty i schludny wygląd miał być wizytówką kobiet pracujących w służbach pomocniczych SS-Gefolge. Nic więc dziwnego, że nadzorczynie wszelkimi sposobami próbowały doczyścić swoje uniformy i wyzbyć się niepożądanych inspektów czy charakterystycznego zapachu krematoryjnego dymu.
To, co mogły zrobić dla siebie nadzorczynie, a co mogłoby zwrócić uwagę męskiej załogi SS i samych więźniarek - były fryzury. Przeglądając archiwalne zdjęcia strażniczek robione do oficjalnych dokumentów, można zauważyć niezwykle starannie ułożone pasma włosów, zawijane w specjalne loki i upinane dookoła głowy. Niezwykłe zdjęcie Luise Danz z 1943 roku potwierdza to, że nadzorczynie chciały czuć się kobieco w tym męskim, wojskowym świecie otoczonym drutami kolczastymi.
Luise Danz, fotografia portretowa. Ravensbrück 1943.
Luise Danz, fotografia powojenna, 1945.
We wszystkich niemal powojennych relacjach składanych przez byłe więźniarki, pojawiały się wzmianki o fryzurach nadzorczyń. Że były to w większości młode kobiety z pięknie umodelowanymi włosami. Na zdjęciu portretowym Eriki Boedecker z 1943 roku także widać młodą kobietę z włosami fantazyjnie upiętymi nad czołem i lokami opadającymi na ramiona.
Erika Boedecker, fotografia portretowa, Ravensbrück 1943.
"Wszystkie ‘aufzjerki’ nosiły szare mundury wojskowego kroju, z pasem i rewolwerem u pasa. Furażerka, krótka spódniczka sportowa, układana w fałdy, wysokie męskie buty, a włosy w długie loki, rozsypane po barkach. Nazywałyśmy to uczesanie à la Walkiria."
Wanda Dobaczewska „Kobiety z Ravensbrück”
Nadzorczyni Marianne Streubel i jej fryzura à la Walkiria. Ravensbrück 1944.
Zanim wojna zaczęła dobiegać końca, a Niemcy zrozumieli swoją przegraną, nadzorczynie korzystały do woli ze wszystkich wygód jakie miał do zaoferowania obóz Ravensbrück. Dużym powodzeniem u strażniczek cieszyły się usługi salonu fryzjerskiego, który zlokalizowany był na terenie obozu. Przed pracą wiele nadzorczyń spędzało czas na wyborze odpowiedniej dla siebie fryzury, takiej jak np. ‘Olympiarolle’, gdzie pasma włosów upinano wokół szyi. Tuż po wizycie w salonie, nadzorczynie szły prosto do pracy, która na ogół polegała na wielogodzinnym znęcaniu się nad więźniarkami.
Nadzorczyni Emma Kuntze, Ravensbrück 1942.
Nadzorczyni, która była kierowniczką salonu fryzjerskiego w Ravensbrück, nazywała się Hildegard Schuster i pracowała w obozie od 1939 roku. We wrześniu 1942 roku Aufseherin Schuster została szefową salonu fryzjerskiego dla załogi SS. Pilnowała także więźniarek, które czesały żony oficerów oraz kobiety ze służby nadzorczej.
"Wiosną 1942 roku Langefeld wpadła nawet na pomysł założenia zakładu fryzjerskiego dla personelu, co zwiększyło jej popularność u wszystkich. Jako pierwsza usłyszała o tym więźniarka Edith Sparmann. Pewnego dnia na Lagerstrasse więźniarki spytano, czy któraś jest wyszkoloną fryzjerką. Zgłosiła się Edith, która dotąd pracowała w ‘efekcie’, i została skierowana do gabinetu naczelniczki. Salon powstał w starym warsztacie po przeciwnej stronie obozowego muru od łaźni, gdzie nowo przybyłym golono włosy. Trzy więźniarki pracowały tam przez cały dzień. Było mnóstwo pracy, ponieważ większość dozorczyń umawiała się przynajmniej raz na dwa tygodnie. ‘Lubiły przychodzić do obozowego salonu - opowiadała Edith - ponieważ było taniej niż w mieście i równie dobrze. W owym czasie modny był wałeczek Olimpii - podniosła rękę do czoła i zakręciła - To był taki zawijas do czubka głowy’. Edith dobrze poznała dozorczynie, ponieważ przychodziły do niej często".
Sarah Helm "Kobiety z Ravensbrück"
Sarah Helm "Kobiety z Ravensbrück"
Hildegard Schuster, kierowniczka salonu fryzjerskiego w Ravensbrück.
W zakładzie fryzjerskim pracowały głównie więźniarki-"bibelki" czyli kobiety będące Świadkami Jehowy. Zatrudniano je do różnych prac domowych, jak np. sprzątanie kwater prywatnych nadzorczyń, a także do obsługi psiarni SS. "Bibelki" cieszyły się dużym zaufaniem u nadzorczyń, gdyż nie próbowały uciekać ani wykonywać "sabotażu" czyli działalności na niekorzyść Niemców. Tutaj dochodzimy do pewnego paradoksu, gdyż żadnej więźniarce nie wolno było dotknąć nadzorczyni w jakikolwiek sposób. Natomiast w salonie fryzjerskim więźniarki wykonywały wszystkie czynności przy pielęgnacji włosów strażniczek: myły je, czesały, zaplatały itp. - tym samym musiały wejść w fizyczny kontakt z nadzorczyniami. Nie każda więźniarka była zdolna do takiej pracy. Prawdopodobnie większość więźniarek szukałaby okazji do skrzywdzenia nadzorczyni (używanie przy pracy wielu ostrych przedmiotów), jednak nie jest znany żaden przypadek, aby więźniarka zaatakowała nadzorczynię. Żadna z nich nie odważyła się na taki krok, chociaż do salonu przychodziły sadystyczne kierowniczki jak Binz, Mandl oraz inne znienawidzone strażniczki. Praca w salonie dawała jednak dodatkowe profity dla więźniarek w postaci lepszego wyżywienia, a przede wszystkim była to bezpieczna praca pod dachem i jeśli więźniarka dobrze wykonywała swoją pracę mogła nawet liczyć na aprobatę nadzorczyń, które były zadowolone z uzyskanej fryzury.
Zdjęcia portretowe nadzorczyń z Ravensbrück.
Nadzorczyni Herta Stiwitz, Ravensbrück.
Poniżej prywatne zdjęcie dwóch nadzorczyń. Wyraźnie widać bardzo starannie wykonane fryzury. Zwłaszcza młode Niemki zwracały uwagę na swój wygląd. Starsze nadzorczynie czesały się w klasyczne upięcia-koki lub robiły trwałą ondulację, która spalała im włosy. Więźniarki nieraz śmiały się ukradkiem widząc starszą nadzorczynię z rozczochranymi włosami zniszczonymi niewłaściwą ondulacją.
"Nasza wrona - teraz już tę nazwę, początkowo przypisywaną każdej aufzejerce, zostawiłyśmy dla jednej - była czarna, sucha jak szkielet, z olbrzymią chyrą zawsze rozczochranych włosów, zmierzwionych tandetną trwałą ondulacją. Bardzo wrzaskliwa, o przeszywającym głosie, miała w sobie na pewno sporo sadyzmu. Niesłychanie drobiazgowa, służbistka, dała nam się w pracy dobrze we znaki. Była najgorszą z aufzejerek pilnujących nas przy słomie i nie znosiła naszego śmiechu."
Wanda Półtawska "I boję się snów"
Prywatna fotografia nadzorczyń z podobozu Sömmerda.
Na koniec moje próby rekonstrukcji fryzur z lat 40. - próbowałam uzyskać efekt podobny do stylizacji ze zdjęć legitymacyjnych nadzorczyń, co wcale nie było takie łatwe...
Zobacz też:
Do you know did any of the female guards have relationships with male guards on camps?
OdpowiedzUsuńYes, of course! You can read about this here: https://ssaufseherin.blogspot.com/2018/12/nadzorczynie-na-slubnym-kobiercu-zony.html
Usuń