Przyjaźń w obozie: Maja Berezowska i 'Szałanka'
Przyjaźń w obozie:
Maja Berezowska i 'Szałanka'
»Maria Berezowska, numer obozowy 11197. Po wojnie, w dokumentach dla Polskiego Czerwonego Krzyża i Związku Bojowników o Wolność i Demokrację zda relację ze swoich przejść podczas trzyletniego uwięzienia w obozie w Ravensbrück. Niewiele w nich szczegółów i skarg. Wiele wyrazów wdzięczności dla towarzyszek niedoli. Mówi, że gdyby nie one, byłaby kupką popiołu.
Chronią się, osłaniając wzajemnie, podnoszą na duchu. Najmężniejszą ratowniczką w grupie Polek jest Jadwiga Kopijowska, na którą wszystkie wołają Szałanka. Przed wojną aktorka, w czasie okupacji członkini Związku Walki Zbrojnej, przez całe życie wielka społeczniczka. W czasie aresztowania wiosną 1941 roku podała fałszywe nazwisko: Szałan. Dla obozowych koleżanek, tych, które przeżyją, na zawsze pozostanie Szałanką, dzielną i wspaniałą. Dla Berezowskiej staje się wybawicielką, opiekunką, przyjaciółką, siostrą.
Po latach Maja napisze, że gdy patrzyła na tłum więźniarek ustawionych w karnych blokach na obozowym dziedzińcu, rząd za rzędem, po pięć osób w każdym, naszła ją myśl, że wśród tylu kobiet na pewno znajdzie się jakaś taka najlepsza, którą będzie miała szczęście nazwać swoją przyjaciółką i to ją ocali. Kilka dni później spotkała Szałankę.
Niedługo po przyjeździe do obozu Maja razem z grupą kobiet zostaje wezwana na 'badanie'. To zwyczajna selekcja. Na oczach lekarki i strażniczki każda z kobiet musi się przespacerować. Ubrane w pasiaki, w białych chustkach na głowach (tutaj nie ma zwyczaju golenia głów), starają się iść żwawym krokiem - od tego zależy, czy Niemcy uznają je za zdatne do pracy. Tylko Jadwiga Kopijowska idzie wolno, mocno zgięta, na jej twarzy maluje się cierpienie. Ma za sobą liczne, brutalne przesłuchania na Pawiaku. Z jednego z nich wróciła postarzała o kilka lat. Bóle krzyża są tak dokuczliwe, że uniemożliwiają jej cięższą pracę (z pralni na Serbii została przeniesiona do biblioteki więziennej, bo nie podołała wysiłkowi fizycznemu) i chodzenie. Niemiecka doktorka i strażniczka wrzeszczą na nią, złoszczą się, że symuluje. Wściekłe kierują jednak całą grupę do bloku numer 16.
Portrety więźniarek narysowane przez Berezowską w obozie Ravensbrück.
Maja wspomina: 'Po powrocie do naszej szesnastki był obiad. Sztubowa nalewała do misek pożal się Boże zupę (trochę buraków w wodzie, gdzieniegdzie kartofel). Zajadałam ją właśnie, kiedy spostrzegłam stojącą pod ścianą naszej jadalni Jadwigę Kopijowską. Stała spokojniutko, a łzy same się lały z oczu. Zbliżyłam się do niej i jak mogłam najczulej, przytuliłam i pocieszałam - nie przypuszczałam wtedy, że jej zawdzięczać będę największy skarb... życie'.
Zaczęło się od dziury w suficie. Pewnego dnia Maja dostrzega, jak Szałanka wyrzyna laubzegą w deskach sufitu duży kwadrat. Przydał się już kilka miesięcy później, kiedy Niemcy zarządzili kolejną selekcję. Szałanka zdejmuje deski i pomaga ukryć się na stryszku starszym i schorowanym kobietom. Wśród nich jest również Berezowska. 'Cudownym schronieniem wydał nam się ten strych - wspomina. - Zwłaszcza, że po chwili Szałanka dostarczyła nam po misce lagrowego barszczu, wtedy smakował nam bardzo'. Odtąd często powtarzają ten proceder. Skrytka na strychu kilkanaście razy uratowała Mai życie. Szałanka jest czujna. Maja wspomina: 'Uratowała dosłownie z pieca krematoryjnego mnie i koleżanki, nie pozwalając nam udać się do przedkrematoryjnego bloku, gdzie nas kierowano jakoby do pracy'.
Berezowska wymaga nieustannej ochrony. Ile to razy naraziła się strażniczkom, mówiąc 'dzisiaj boli mnie głowa, nie idę do pracy'. 'Maja w swojej rozbrajającej dobroci i radości życia nie rozumiała w pełni okrucieństwa zbrodni hitlerowskich więzień i obozów, w których mogła w każdej chwili paść ofiarą - stwierdza Kopijowska. - Trzeba było chronić ją jak dziecko'. Dzień wypełniają trzy apele - rano, w południe i wieczorem (czasami trwają po kilka godzin) - oraz ciężka, niewolnicza praca. Na terenie obozu mieszczą się różne zakłady produkcyjne, choćby Siemens, magazyny, warsztaty i tym podobne. Więźniarki pracują przy rozładunku wagonów, przy budowie, przy drogach, przy czyszczeniu szamba.
Maja Berezowska żali się Szałance: 'Ale czy ja wytrzymam, czy ja długo wytrzymam ten brud, głód, poniewierkę i cierpienie dookoła? A jeśli wytrzymam, czy będę mogła malować, utrzymać pędzel w przemarzniętych rękach?!'. Jednak też po swojemu, jak mówi, z trudem w tym czarnym okresie życia, ale 'wydłubuje' chwile radości. Siedzi przy stole i na kolanach ogryzkiem ołówka czy kredki kreśli portrety kobiet. Ciągle do niej przybiegają, proszą: 'Namaluj i mnie'.
Portretuje w swoim stylu, dodaje kobietom uroku, kilogramów i rumieńców. To rozminięcie się z rzeczywistością po latach wyjaśnia tak: 'Wiedziałam, że poślą je rodzinom, i chciałam te rodziny pocieszyć, a także chciałam, by one same były zadowolone, choćby z własnej urody. Kobietom zwłaszcza to pomaga przeżyć'.
Szałanka nie musi prosić o portret. Z pobytu w obozie zachowa się kilka jej wizerunków autorstwa Berezowskiej.
Ilustracja Mai Berezowskiej przedstawiająca Jadwigę Kopijowską przemawiającą przed rozpoczęciem szopki noworocznej w obozie Ravensbrück, 1943.
Kopijowska ciągle inicjuje kulturalne wydarzenia, które zdaniem Mai 'ratują udręczone życiem obozowym umysły': wieczory poetyckie, rozmowy o literaturze, o sztuce (Maja siedzi wtedy po turecku na swojej pryczy i znowu mówi o Picassie i Paryżu, zdaniem Jadwigi nawet ubrana w obozowe łachy wygląda jak księżniczka). Wspólnie przygotowują szopkę z okazji świąt Bożego Narodzenia. Berezowska robi figurki i scenografię, jest też autorką ilustracji do jednego egzemplarza szopki przepisanego do zeszytu i oprawionego pięknie przez więźniarki z warsztatu artystycznego, Jadwiga z kolei przygotowuje tekst, który potem recytuje. jej głos, sposób wymowy scenicznej z kresowym "ł", zachował się w radiowych nagraniach dotyczących obozowych wspomnień. Zachował się też obrazek Mai z 1943 roku przedstawiający przemawiającą Jadwigę, tuż przed rozpoczęciem szopki. Ładna, młoda kobieta o klasycznych rysach twarzy.
Po wojnie nie wróci jednak do aktorstwa. jej krewny Paweł Sosnowski twierdzi, że prowadzenie tatrzyku w obozie ją wypaliło. Zostaje dziennikarką. Maja pisze na rysunkach dedykacje: 'Mojej najukochańszej wybawicielce', 'Mojej kochanej ratowniczce życia'. Wśród dokumentów pozostałych po Mai Berezowskiej zachował się maszynopis listu z 10 listopada 1948 roku, zaświadczający o bohaterskiej postawie Szałanki w obozie. Maja kończy go słowami: 'Polska może być dumna, że ma takich ludzi jak nasza ukochana Szałanka. Gdyby to było w mojej mocy, dałabym jej wszystkie najważniejsze odznaczenia Państwa'.
'Przede wszystkim była to przepiękna przyjaźń, opieka. Pani Jadwiga z oddaniem opiekowała się Mają do jej ostatnich chwil życia. Tak można opiekować się jedynie osobą, którą się bardzo kocha' - podsumowuje Ryszard Czubak. W Wigilię Bożego Narodzenia 1968 roku Maja kładzie pod talerzykiem Jadwigi kartkę z wierszykiem: 'Szałanko kochana, nader ubóstwiana, nasza przyjaźń z Tobą w niemieckim obozie na wieki zaklepana!'.«
Fragment książki Małgorzaty Czyńskiej "Berezowska. Nagość dla wszystkich", 2018.
Fragment książki Małgorzaty Czyńskiej "Berezowska. Nagość dla wszystkich", 2018.
Jadwiga Kopijowska odpoczywająca w drodze do Kartuz, 1931.
Jadwiga Kopijowska i Maja Berezowska, lata 60.
Jadwiga Kopijowska jako dziennikarka, 1978.
Gute Frauen,echte Freundinnen,Ehre und Ruhm für Sie,Güte immer besiegt Böse,das ist Wahrheit 100 Prozente.
OdpowiedzUsuń