Transport do obozu Grüneberg: relacja więźniarki
"W bladym świcie szarzeje pochód. Zbrojni w karabiny maszynowe SS-mani, silne dozorczynie, groźny pies. Środkiem cienie. Z pochylonymi głowami, dźwigając ciężkie, za wielkie buciska, ciągną za sobą duszne, nieprzespane godziny, ponure majaczenia, kwaśny niesmak głodu. Pędzone pięścią i krzykiem dozorczyń: "Weiter, alte Schweine, Mistvieh, Polenweiber verfluchte!...", zaganiane do nienawistnych rzędów kolbami strażników, potrącane przez błędne towarzyszki, ślą tajne, poranne westchnienia do odległych bliskich. Wściekłe szczekanie czarnego wilczura rozprasza z trudem skupiające się myśli. Strach, nieodłączna zmora boleśnie bijących serc, przygniata piersi i wsącza do mózgu wiecznie to samo, głupie pytanie: jaki znajdą dziś pretekst do szykany? Do czego się przyczepią? I groźne widmo wieczornej kary to jawi się, to niknie na przemian. Kroki plączą się, ramiona wtulają.
Czoło pochodu staje przed zamkniętym przejazdem. Powoli nadjeżdża widmowy pociąg, zaspany i mroczny. Dym lokomotywy owiewa stępiałe twarze. Czerwona latarka oświetla nieskończone linie toru, ze wschodu nieśmiało wybijają się pierwsze blaski jutrzenki. "Aurora" - szepce ze słabym uśmiechem jeden z cieni. Kobiety prostują plecy, niektóre dźwigają z wysiłkiem głowę i unoszą opadające powieki. Tory trzeba przejść jak najszybciej. Nierówny, chwiejny bieg tysiąca słabych nóg. Ciemno w oczach, ciemno pod stopami. Oddech, łapany z trudem, wpuszcza do płuc wilgotne, zimne powietrze. Zachrypły krzyk dozorczyni, stojącej na torze: "Los, aber Tempo, aber da-lej, da-lej!" - Przekleństwo, zduszone resztką woli: "Ażebyś razem z tym twoim psem..." i wyuczonym rytmem tresowanego zwierzęcia przez tor, byle prędzej, byle zostawić za sobą głos pogromczyni.
Czoło pochodu staje przed zamkniętym przejazdem. Powoli nadjeżdża widmowy pociąg, zaspany i mroczny. Dym lokomotywy owiewa stępiałe twarze. Czerwona latarka oświetla nieskończone linie toru, ze wschodu nieśmiało wybijają się pierwsze blaski jutrzenki. "Aurora" - szepce ze słabym uśmiechem jeden z cieni. Kobiety prostują plecy, niektóre dźwigają z wysiłkiem głowę i unoszą opadające powieki. Tory trzeba przejść jak najszybciej. Nierówny, chwiejny bieg tysiąca słabych nóg. Ciemno w oczach, ciemno pod stopami. Oddech, łapany z trudem, wpuszcza do płuc wilgotne, zimne powietrze. Zachrypły krzyk dozorczyni, stojącej na torze: "Los, aber Tempo, aber da-lej, da-lej!" - Przekleństwo, zduszone resztką woli: "Ażebyś razem z tym twoim psem..." i wyuczonym rytmem tresowanego zwierzęcia przez tor, byle prędzej, byle zostawić za sobą głos pogromczyni.
Pierwsze szeregi wchodzą teraz z chlupotem w czarną kałużę, następne, oglądając się lękliwie, usiłują ominąć błoto. Dobrnąć suchą stopą do pracy! Ale już pięść dozorczyni wpycha złośliwie rozproszone cienie do grząskiej koleiny. "Saubande! Was ist denn da wieder? Reihe halten!" Usłużny brzuchacz toczy się z karabinem, wydaje wrogi pomruki ze sprzedajnej gęby. Piątki równają, chluszcze woda spod posłusznych nóg. Przepełnione buciska ciążą w dwójnasób.
Park fabryczny stoi jeszcze nagi w chłodzie przedwiośnia. Kilka wczesnych pączków... "Będzie ciepło, jasno, zielono, patrz..." Towarzyszka usiłuje wydobyć uśmiech z zastygłej maski. "Tak, druga wiosna w fabryce, czwarta w niewoli..." Zamknięte tajemniczo wagony towarowe, budki policji, dwie bramy. Cienie stają się wyraźniejsze. Chustki, szare twarze, pasiaki, szare wałki pończoch. Bryły błota na butach. Chwiejny wąż postaci sunie nieskończenie. Czernieją peleryny dozorczyń-nietoperzy. Przepisowy zakręt i ostatnia brama chciwie wchłania szeregi. "Znowu, znowu!" szepczą usta coraz gwałtowniej. Bunt ustawicznie hamowany, podchodzi do gardła, dusi serce.
Dworzec kolejowy Grüneberg (Nordbahn) w 1940 roku.
Hańbiąca praca, amunicja, zielony proch, zimne kule. Ręce zbrodniarki, ciało przesiąknięte wonią metalu. -Idź, niewolnico, dźwigaj skrzynie, wal młotem, nabijaj pociski, wypatruj skazy zmęczonymi oczami. Dla ich zwycięstwa, przeciw swoim braciom. Cicha, zręczna, szybka, zawsze niezawodna - pracuj, polska niewolnico. - Obłędnie kłębią się myśli, zanim wprzęgną się w tępy, codzienny, dwunastogodzinny, monotonny, odwieczny chyba i chyba na wieki przeznaczony kierat udręki. Czy przebrnę ten dzień jeszcze? Nie chcę więcej, nie mogę, wstydzę się mojej bierności. Nienawidzę siebie - przez was, przez gwałt, jaki mi zadajecie.
Drogami parku rozchodzą się cicho grupy, buntownicze błyski oczu gasną, dźwięk syreny przecina powietrze i w zamglonym poranku otwiera nowy dzień pracy".
Jadwiga Lasocka-Rojek, nr 20907
Zdjęcia stacji kolejowej w Grünebergu wykonałam w sierpniu 2018 roku.
Komentarze
Prześlij komentarz