"Laß mich gehen" - dramat Helgi Schneider
"Laß mich gehen" - książka Helgi Schneider
Był zimny jesienny wieczór 1941 roku. W berlińskim mieszkaniu państwa Schneider paliło się światło. W pokoju młoda kobieta pośpiesznie pakowała walizkę z ubraniami. Wokół niej niespokojnie chodziła czteroletnia dziewczynka. Za ścianą w łóżeczku spał jej kilkunastomiesięczny braciszek. Kobieta wzięła bagaż i otworzyła drzwi. Zanim opuściła mieszkanie odwróciła się do zapłakanej córki i powiedziała do niej bez emocji jedno zdanie: "Do widzenia, moja mała" i zamknęła za sobą drzwi przekręcając klucz. Wtedy czteroletnia Helga po raz ostatni widziała swoją matkę. Traudi Schneider, oddana nazistowskiej ideologii niemiecka żona i matka, porzuciła swoje dotychczasowe poukładane życie poświęcając się służbie wobec III Rzeszy. Traudi Schneider postanowiła zostać nadzorczynią SS w obozie koncentracyjnym.
Helga i Peter Schneider, 1941
Wychodząc nie powiedziała dokąd idzie. Nie ucałowała dzieci, których planowała już nigdy nie zobaczyć. Wówczas zawalił się świat Helgi i Petera - rodzeństwa porzuconego przez własną matkę. Dziećmi zaopiekowała się babcia Emma, ze strony ich ojca, który wówczas walczył na dalekim froncie wschodnim. Po powrocie z walk, ojciec dzieci ożenił się po raz kolejny. Imię ich rodzonej matki już nigdy nie zostało wypowiedziane na głos. "Traudi nie żyje, wasza matka nie żyje" - powtarzał przerażonym dzieciom ich ojciec. Dla Helgi nastały trudne lata. Osierocona dziewczynka będąca świadkiem ucieczki jej własnej matki, nie została zaakceptowana przez macochę. Ich przybrana matka pokochała młodszego brata, Petera i to jemu poświęcała większość uwagi. Dziewczynka denerwowała ją do tego stopnia, że gdy nadszedł odpowiedni czas, wysłała Helgę do szkoły dla trudnych dzieci. Helga do tej pory nie wie, dlaczego tak się stało. W grudniu 1944 roku rodzeństwo wciąż mieszkało w Berlinie. Helga i jej brat otrzymali zaproszenie do kwatery Hitlera na spotkanie dla dzieci wysoko postawionych nazistowskich urzędników. Miała wówczas siedem lat i jak sama wspominała, mogła zobaczyć na własne oczy Fuhrera, który uściskał jej rękę i zapytał o jej imię. Zapamiętała także bogato przybrane stoły, różnorodne jedzenie, którego wówczas żadne dziecko w Berlinie nie mogło zobaczyć na co dzień.
Helga i Peter Schneider, 1945
W 1948 roku ojciec Helgi i Petera postanowił zabrać dzieci i wrócić do rodzinnej miejscowości w Austrii. Ostatecznie Helga uciekła od rodziny i mając 16 lat postanowiła rozpocząć samodzielne życie. Podczas urlopu we Włoszech poznała swojego męża i zamieszkała z nim w Bolonii. Postanowiła odciąć się od traumatycznych wydarzeń ze swojego dzieciństwa. Helga urodziła syna Renzo, którego jej włoska teściowa nazywała "małym Austriaczykiem". Wówczas Helga zaczęła wspominać postać własnej matki, próbowała przypomnieć sobie twarz kobiety, z którą nie miała kontaktu od 30 lat. Helga zapragnęła wypełnić lukę jaka powstała po zniknięciu jej własnej matki w 1941 roku. Chciała też, aby jej syn Renzo mógł zobaczyć się z babcią.
Traudi Schneider, druga od lewej.
Helga postanowiła napisać do ojca, aby uzyskać jakiekolwiek informacje o obecnym miejscu przebywania matki. Jednak odpowiedź była dla niej druzgocąca: "Nic nie wiem i nie chcę nic wiedzieć. Lepiej zapomnieć o wszystkim, co się jej tyczy" - brzmiały słowa jej ojca. Helga nie ustępowała w poszukiwaniach. Postanowiła napisać do swojego przyjaciela w Wiedniu, mieście w którym urodziła się jej matka i ojciec. Przypuszczała, że matka wróciła po wojnie do rodzinnego miasta. Helga poprosiła przyjaciela o udostępnienie rejestru i adresów kobiet o nazwisku Schneider, które zameldowały się w Wiedniu. Znaleziono pięć kobiet i do wszystkich z nich Helga napisała list z wyjaśnieniem. W jednym z listów znalazła twierdzącą odpowiedź. Wkrótce Helga Schneider wyruszyła w podróż do Wiednia, aby zobaczyć się ze swoją matką. Zabrała ze sobą syna Renzo.
Traudi Schneider z wnukiem Renzo, 1971
Rozczarowanie było kolejnym ciosem dla Helgi. Jej matka, wciąż dobrze wyglądająca kobieta w wieku około 60-ciu lat, nie wykazała zainteresowania wnukiem. Poczęstowała go herbatnikami i mlekiem, po czym zaprowadziła córkę do sypialni i tam z szafy wyjęła swój uniform, w którym pracowała w obozach. Widok nazistowskiego ubrania wywołał u Helgi niedowierzanie. Nigdy nie dowiedziała się prawdy o pracy jej matki w obozie! Ojciec zataił przed dziećmi powód, dla którego ich matka opuściła rodzinę. Traudi długo zachęcała córkę, aby ta przymierzyła jej służbowy strój, a na pytanie dlaczego ma to zrobić, usłyszała od matki szokujące słowa: "Przez wiele lat marzyłam, aby zobaczyć ciebie w tym ubraniu. Nosiłam je w Birkenau".
"Po 30-stu latach miałam przed sobą nie matkę, a zbrodniarza wojennego i to takiego, który nie odczuwał skruchy, tylko wciąż był przekonany, że to wszystko było słuszne" - wspominała Helga. Pamięta także słowa matki, które wielokrotnie powtarzała w czasie ich pierwszego spotkania: "Było tak pięknie! Nazizm był piękny!". Życie Traudi zatrzymało się w latach 40. i kobieta wciąż powracała myślami do lat swojej młodości spędzonych na służbie w obozach.
Traudi Schneider z córką Helgą, 1998
Helga nie założyła munduru, nie przyjęła biżuterii, którą jej matka prawdopodobnie zabrała więźniom, gdy jeszcze pracowała w obozie. Zamiast radosnego spotkania, kontakt z tą najważniejszą dla Helgi osobą stał się kolejną traumą i szokiem. Wizyta w domu matki zakończyła się po 40-stu minutach. Helga wyszła z synem Renzo i skierowała się na dworzec kolejowy. Wsiadła do pociągu i wróciła do Włoch. Chciała po raz kolejny zapomnieć o przeżytym koszmarze związanym z osobą matki. "Nie mam matki, nigdy nie miałam matki..." - powtarzała w myślach.
Życie trwało dalej. Helga pracowała jako pisarka i wydawała książki po włosku. Renzo dorósł, mąż Helgi zmarł na raka. Przeszłość znów dała o sobie znać i Helga zapragnęła dowiedzieć się o kobietach współpracujących z SS i pełniących służbę w obozach. Zaczęła przeszukiwać archiwa i dokumenty. W 1998 roku odebrała różową kopertę zaadresowaną na jej nazwisko. List nadano w Wiedniu. "Twoja matka jest w domu opieki i zbliża się do wieku 90 lat" - napisała bliska przyjaciółka Traudi Schneider. "Dlaczego nie rozważysz ponownego spotkania z nią? Zostało jej niewiele czasu i w każdej chwili może odejść"- pisała dalej nadawczyni listu. Helga po raz kolejny wsiadła do pociągu i pojechała do Wiednia. Dała sobie i matce drugą szansę na pojednanie oraz wybaczenie.
Traudi Schneider, 1998
Helga kupiła kwiaty i razem z kuzynką Ewą udała się do domu opieki, w którym przebywała Traudi. Helga miała wiele wątpliwości czy spotykać się ponownie z matką. Widok siwej, chudej staruszki jeszcze bardziej zasmucił Helgę. Przez 27 lat matka Helgi zmieniła się nie do poznania. Wzbudziła w córce uczucie litości. Traudi cierpiała na starczą demencję i w pierwszych chwilach nie poznała córki. Jednak gdy rozmowa zeszła na tematy z przeszłości, staruszka rozjaśniła się i potrafiła logicznie odpowiadać na zadawane pytania. "Co? Czy popierałam Ostateczne Rozwiązanie? A co myślisz, że byłam tam na wakacjach?!" - mówiła Traudi wspominając służbę w Auschwitz. Wciąż była ideologicznie zaangażowana w służbę, która nigdy się dla niej naprawdę nie skończyła. Helga i tym razem wróciła do Bolonii z sercem pełnym sprzecznych emocji. Od teraz musiała pogodzić się z faktem, że jej własna matka postawiła nazistowską ideologię wyżej niż wartości rodzinne. Wtedy po raz trzeci straciła matkę.
Wkrótce Helga zadzwoniła do swojego agenta i powiedziała wprost: "Nie jestem w stanie napisać już żadnej książki, nie po tym co się stało". W odpowiedzi usłyszała: "Dlaczego nie spróbujesz zapisać swoich wspomnień z dzieciństwa oraz doświadczeń z matką?"
Wkrótce Helga zadzwoniła do swojego agenta i powiedziała wprost: "Nie jestem w stanie napisać już żadnej książki, nie po tym co się stało". W odpowiedzi usłyszała: "Dlaczego nie spróbujesz zapisać swoich wspomnień z dzieciństwa oraz doświadczeń z matką?"
W 2004 roku ukazała się książka "Lass mich gehen". W szybkim czasie stała się bestsellerem przetłumaczonym na kilkanaście języków. W 2017 roku nakręcono na podstawie wspomnień Helgi Schneider film fabularny pt. "Let me go". Traudi Schneider zmarła w 2003 roku.
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz