'Turystyka obozowa' czyli jak zwiedzać Miejsca Pamięci?


'Dotykanie przeszłości w teraźniejszości' - rzecz o pedagogice pamięci

"Myślą przewodnią pedagogiki pamięci jest założenie, że poprzez bezpośredni kontakt z miejscem bądź przedmiotem z minionych czasów lepiej przyswajamy treści historyczne i możemy wyobrazić sobie to, co się wówczas wydarzyło. Pedagogika pamięci zachęca do obcowania z materialnymi śladami przeszłości - terenami poobozowymi, obiektami, reliktami, ruinami, dokumentami itd. W procesie dydaktycznym uzyskują one szczególny status. Przejawia się to w tym, że miejsca i rzeczy dopiero w działaniach edukacyjnych i szeroko rozumianej komunikacji historycznej nabierają konkretnych znaczeń i funkcji dydaktycznych. Jako dowody zbrodni uzyskują wartość świadectwa, urealniają minione wydarzenia, inicjują przemyślenia, tworzą odniesieni do przeszłej rzeczywistości i jej współczesnej wymowy. Stają się ponad to ważnym elementem wizualizacji przeszłości, przekazu treści i informacji.



'Dotykanie' przeszłości w teraźniejszości będzie prawdziwie odczuwalne wtedy, gdy wiedza historyczna znajdzie oparcie w wizualnych doznaniach i realności miejsca historycznego. Poszukiwanie i odkrywanie materialnych śladów w autentycznej przestrzeni historycznej jest w rozumieniu koncepcji pedagogiki pamięci esencją spotkania z przeszłością. To właśnie miejsca, obiekty i rzeczy, z którymi związane są wspomnienia, ludzkie losy i doświadczenia, organizują w zasadniczy sposób nasze podejście do tego, co minione. Widoczne ślady historii, wskazując na niewidoczną w swojej istocie przeszłość, mają dla procesu edukacyjnego dużą wartość poznawczą i emocjonalną. O ile ludzkie myślenie opiera się na abstrakcji, to pamiętanie wymaga konkretów, materialnego symbolu, który przywołuje związane z nim wspomnienia i emocje. Rzeczy to wizualne wskazówki wspomagające pamięć o wydarzeniach, losach i uczuciach ich dawnych właścicieli. Ponadto ślady materialne związane z obiektem, fotografią lub innym przedmiotem poobozowym mogą być punktem wyjścia i kluczem do poznawania określonych aspektów historii danego miejsca. Ich wartość i dydaktyczne oddziaływanie polega na wprowadzeniu odwiedzających w miniony świat, który wymaga odkrycia, poznania i odczytania. Sprawia to, że relacja między zwiedzającym a pojedynczym eksponatem może nabrać osobistego wymiaru, wzmocnić emocjonalną więź z zakotwiczoną w nim opowieścią, dookreślić znaczenia, zbudować świadomość, jak ważne są indywidualne historie i przywracanie ofiarom jednostkowej tożsamości, szczególnie w obliczu trudnego do wyobrażenia zjawiska masowej i anonimowej śmierci większości ofiar niemieckich obozów zagłady i innych miejsc kaźni".
Wiesław Wysok "Teoretyczne założenia pedagogiki pamięci"
[w:] "Pedagogika pamięci. O teorii i praktyce edukacji w muzeach martyrologicznych"
Lublin 2018



Czy można być rozczarowanym wizytą w Miejscu Pamięci na terenie byłego obozu koncentracyjnego? Wiele osób, które w takich miejscach pracują, zwłaszcza przewodnicy, wielokrotnie słyszy, jak turyści wyrażają głośno swoje rozczarowanie brakiem kompletnej architektury obozowej lub bardziej realistycznie wyglądających ekspozycji. Czego więc oczekujemy od takich muzeów? Dlaczego tam jeździmy? Jaką funkcję powinny pełnić muzea martyrologii 80 lat po wojnie? Takie pytania padają z ust największych badaczy Zagłady, naukowców oraz historyków zajmujących się tematyką pamięci. Dziś tereny poobozowe traktowane są przez większość turystów jako kolejny punkt na trasie wycieczki, który po prostu trzeba zobaczyć, zwiedzić i odhaczyć. To także powód narastających problemów XXI wieku, z którymi Muzea Pamięci muszą się zmierzyć: robieniem zdjęć selfie w najbardziej charakterystycznych punktach poobozowych, jak rampa kolejowa w Birkenau czy krematorium lub pozowaniem z uśmiechem na twarzy, które nie ma nic wspólnego z szacunkiem należnym ofiarom. Młodzi ludzie często zapominają, że tereny byłych obozów to przede wszystkich zbiorowe mogiły tysięcy ludzi. Dziś porośnięte są wysoką trawą i kwiatami jednak z ziemią wciąż zawierającą w sobie liczne szczątki skremowanych ofiar.



Koniec narracji

"Paliło słońce, jak zawsze w dzień tej rocznicy. Dorośli Cyganie siedzieli na krzesełkach i ruinach obozowych baraków, a nieufne cygańskie dzieci kucały w trawie. Pod pomnikiem upamiętniającym likwidację romskiego obozu w KL Birkenau trwał właśnie dyplomatyczny obrzęd. Postacie w garniturach podchodziły do mikrofonu, żeby wyrecytować te same formułki, co rok i pięć lat wcześniej. Postacie w garniturach mówiły o niewyobrażalnej zbrodni, o największej hekatombie w dziejach ludzkości, o istnieniach ludzkich startych w proch przez machinę nazizmu. Ludzie ludziom zgotowali ten los. Nie dopuścimy, by zło zatriumfowało raz jeszcze. I tak dalej.


Coraz głębiej wżera się we mnie ta wątpliwość, podczas każdego właściwie wyjazdu na oficjalne uroczystości w KL Auschwitz-Birkenau. Jak mówić o wojnie i obozach koncentracyjnych? Co zrobić, by z tych słów, słów potrzebnych, ale wyrzucanych od lat przez tysiące gardeł, nie wiało pustką, żeby nie dudniły głucho jak puste tekturowe pudła?Czy jest szansa, by ta stylistyka nabrała znowu mocy? Przy okazji kolejnych rocznic spod pomnika ofiar płyną w świat słowa, które tracą ją i znaczą coraz mniej.

Inaczej pewnie być nie może. Mijają kolejne dekady i rocznice, coraz dalej jest wojna i coraz mniej jej uczestników żyje wśród nas. Słowa o okrucieństwach wojennych przestają poruszać. Tym bardziej, że coraz rzadziej wypowiadają je bezpośredni uczestnicy tamtych wydarzeń - jedyni, w których głosach pobrzmiewa wyraźne echo wojny. Główną rolę przejmują specjaliści od rocznic i dobrze przygotowanych wystąpień - prezydenci, premierzy, politycy tego i owego szczebla. Ktoś w końcu musi to robić. O wojnie mówią tak samo sprawnie, jak o podatkach i zagrożeniu powodziowym. A że wieje z tych słów pustką, że nie ma w nich emocji i prawdy? Inaczej pewnie być nie może.

Ktoś musi to robić.
I ktoś powinien tego słuchać. Takie są reguły społecznej gry w pamięć. Niech mówią byle co, niech tektura i wata wychodzą spod tych słów. Najważniejsze, żeby jakakolwiek forma pamięci pozostała.
Czasem jednak trudno wytrzymać stężenie sztuczności w obozowym powietrzu. Podczas ostatniej uroczystości nie dałem rady. Odbiłem w bok, pomiędzy ruiny baraków. A tam, w pokruszonym betonie, na pryzmach cegieł, przy resztkach kominów i pod ścianami, kłębią się nadal historie. Leżą tam pogrzebacze i wygięte od gorąca zawiasy, stare gwoździe, zjedzone przez czas szufle wyglądają jak sitka, na ścianach widać ślady ognia. Podłubiesz w ziemi i wygląda z niej kawałek porcelany z napisem „Waffen SS". Co to było? Gdzie indziej potłuczone butelki z niedzisiejszego szkła - na brudnozielonym ułomku widać napis „Trieste" i wybitą mapę Adriatyku. Za moimi plecami delegacje składały symboliczne wiązanki kwiatów i deklarowały, że już nigdy więcej człowiek człowiekowi. Dłubałem w wilgotnej ziemi, a ona, lekko poruszona palcami, zaczynała opowiadać".
Michał Olszewski
"Zapiski na biletach"
W.A.B., Warszawa 2010  





Ziemia, która krwawi... ziemia, która opowiada...

Od wielu lat zwiedzam tereny byłych obozów w Polsce i za granicą. Kiedy od 2013 roku zaczęłam w miarę regularnie jeździć do Ravensbrück, zobaczyłam na własne oczy, jak inaczej do tematu upamiętnienia podchodzą Niemcy - niegdyś społeczeństwo, które opracowało system masowej zagłady. Dziś muzea martyrologiczne takie jak Sachsenhausen, Dachau czy Ravensbrück mogą uchodzić za wzór muzeów łączących w sobie upamiętnienie ofiar masowej zbrodni i współczesnej edukacji. Polska powoli zaczyna dostrzegać ten wysoki poziom edukacyjny i podąża tą sama drogą, jednak różnica wciąż jest widoczna. Zapewne ma to związek z lepszym dofinansowywaniem niemieckich Muzeów Pamięci, w których główny nacisk kładzie się na edukację oraz udoskonalanie zaplecza wystawowego i usługowego. Ile jeszcze zostało byłego obozu w dzisiejszym obozie-muzeum?



Pytanie turystów o oryginalność i autentyczność obozowych pozostałości jest jak najbardziej uzasadniona. Każde muzeum historyczne mieszczące się na obszarze autentycznego obiektu chce zachować jak najdokładniejszą warstwę pierwotną danego miejsca. Także Muzea Pamięci w poobozowych terenach. Jednak tutaj sprawa się komplikuje. Trzeba mieć na uwadze, że większość obozów czy podobozów budowana była ze słabych jakościowo materiałów, w szybkim tempie i była maksymalnie eksploatowana przez tysiące osób w krótkim czasie. To wszystko sprawiło, że w większości dzisiejszych muzeów nie zachowały się drewniane baraki dla więźniów - po prostu nie przetrwały tylu lat, zostały zniszczone, spalone po wyzwoleniu lub rozebrane po wojnie przez lokalną ludność, a deski przerobione na nowy surowiec do budowy budynków gospodarczych. 

Dziś baraki są zazwyczaj rekonstrukcją historyczną, stworzoną na potrzeby turystyki lub po to, aby zaznaczyć jak to miejsce wyglądało w czasie wojny. Nigdy jednak żadne muzeum nie odbuduje całego obozu - czemu miałoby to służyć? Nawet w muzeum Auschwitz-Birkenau wszelkimi sposobami próbuje się utrzymać pierwotny wygląd tego obozu, jednak z każdym rokiem jest to coraz trudniejsze. Czas robi swoje. Obecne tory na rampie zostały położone już po wojnie - to atrapa. Tak samo druty ciągnące się kilometrami są wymieniane co kilka lat i jest to bardzo kosztowne. Kominy w Birkenau - pozostałość po drewnianych barakach - zalane są od środka betonem aby nie dopuścić do ich całkowitego zawalenia się. Tak samo betonowe obwódki wykonane kilkadziesiąt lat temu mają tylko zobrazować wielkość baraków. 

Teren powoli zarasta i zapada się w sobie. Przyroda pochłania coraz to inne części terenu. Chodząc wśród ruin trzeba zachować wyjątkową ostrożność! A jednak ta ziemia wciąż krwawi i opowiada tragiczną przeszłość: wystarczy schylić się a na wyciągnięcie ręki leżą kawałki szkła i porcelany, obozowe łyżki, ludzkie spopielone kości... Nie bójcie się zwiedzać terenów byłych obozów na własną rękę! Zawsze do tego zachęcam, bo tylko wtedy można odciąć się od głośnych rozmów lub tłumów turystów, którzy patrzą i nie widzą.

Zdjęcia na terenie muzeum Auschwitz-Birkenau wykonałam w latach 2017-2018





Komentarze

Popularne posty:

Translate