Malmöhus: bezpieczny dom na szwedzkiej ziemi
Zamek Malmöhus i wystawa o "białych autobusach"
Był początek kwietnia 1945 roku. Po obozie biegła radosna wieść, że szwedzki Czerwony Krzyż wywozi wszystkich więźniów z obozów koncentracyjnych w Niemczech, do Szwecji. Nie wierzyłyśmy w to. Uważałyśmy to za jedną z tysiąca plotek, jakie wiecznie krążyły po obozie. Tym razem jednak, plotka miała się okazać prawdziwą. Bajka o szwedzkim Czerwonym Krzyżu powtarzała się coraz częściej, a my zaczęłyśmy już podejrzewać, że jest to jakiś nowy podstęp niemiecki. Po nich można było przecież spodziewać się wszystkiego. Kiedy jednak do obozu przyjechały pierwsze szwedzkie samochody, wyszłyśmy tłumnie z bloków, aby zobaczyć jak wygląda ta cudowna rzeczywistość. Biegłyśmy szybko i zatrzymałyśmy się tuż przy samochodach. Rzeczywiście. Autentyczne i prawdziwe stoją olbrzymie samochody sanitarne do przewożenia chorych, (gdyż akcję wywożenia zaczęli Szwedzi od zabierania chorych), ze znakami szwedzkimi. Z jednego samochodu wychyla się do nas roześmiana, sympatyczna twarz, która mówi po francusku: 'wszystkie was stąd zabierzemy'. Ręka wzniesiona do góry długo macha w naszą stronę serdecznie i przyjaźnie. Widziałyśmy wściekłość komendanta i SS-manów, którzy widocznie dostali zakaz bicia nas przy gościach szwedzkich. Dochodzili do nas i tylko delikatnie upominali nas, abyśmy nie tłoczyły się za blisko samochodów i nie utrudniały akcji wynoszenia chorych z rewiru.
Wracałyśmy na blok, pełne wrażeń i głów ciężkich od nawału myśli. Nie mogłyśmy spać tej nocy. Każda miała przed oczyma wielki szwedzki samochód, którym przyjeżdżała Wolność. Jezus Maria! Czy to aby możliwe? Wolność, za którą człowiek tęsknił tak strasznie przez tyle długich lat, Wolność, która dla nas stała się już tylko jakimś symbolem, jakimś utopijnym marzeniem - dziś, tak sobie po prostu, zwyczajnie zajeżdża szwedzkim samochodem, cudowna, beztroska, wspaniała, pachnąca wiosną i świeżym sianem, kwiatami i winem. Cudowna, słoneczna, szczęśliwa Wolność.
25 kwietnia 1945 roku cały nasz blok, na czele z blokową, Wandą Urbańską wyruszał z obozu na maleńką stacyjkę 'Ravensbrück'. Tam musiałyśmy czekać kilka godzin na podstawienie wagonów, którymi miałyśmy jechać do Szwecji. Cztery lata wstecz przyjechałyśmy tu, na tę maleńką stacyjkę Ravensbrück - dziś opuszczamy to 'gościnne' miejsce. jaka różnica wrażeń, odczuć i doznań, była wówczas - i dziś. Kilka lat temu maleńka , zapomniana stacyjka Ravensbrück nie stanowiła dla nas żadnej treści, była jakaś nieważna i bezprzedmiotowa. Ot, jakieś Ravensbrück, rzucone na odludziu, jakaś głucha, bezludna wieś. Maleńkie Ravensbrück, nie znajdujące dla siebie miejsca na mapie. A dziś? Ta stacja stała się dla nas jakimś kolosem, gigantycznych rozmiarów, drogą krzyżową, prze którą nas wkoło barbarzyństwo niemieckie przez długie lata. Drogą krzyżową, której pierwszą i ostatnią stacją był Ravensbrück. Każdy kamień tu był zbroczony krwią męczeńską, każde drzewo szumiało skargą niewinnie zabitych. Ravensbrück to wielka stacja, której nie zmieści żadna mapa, mieszczą ją tylko nasze serca, w których jak ogniem wypalona została na zawsze pamięć o maleńkiej, zapomnianej stacyjce Ravensbrück!
Tekst: Michalina Woźniakówna "Ravensbrück. Moje wspomnienia obozowe", 1946
* * *
Zamek Malmöhus pełniący funkcję miejskiego muzeum w Malmö stał się tymczasowym obozem przejściowym oraz domem dla około 2000 ocalonych z obozów koncentracyjnych w ramach akcji "białych autobusów". Między 28 kwietnia a 4 października 1945 roku muzeum zamknięte było dla zwiedzających, a jego wnętrza przekształcono na potrzeby opieki nad ocalonymi. Dziś w muzeum można obejrzeć specjalną wystawę "Witamy w Szwecji", która poświęcona jest historii ratowania więźniów przez Szwedzki Czerwony Krzyż.
Zobacz też stronę internetową:
Fotografie archiwalne:
Komentarze
Prześlij komentarz