Jego wysokość: obozowy klozet czyli plotki, ploteczki...



Kino 'Ulga' czyli plotki, ploteczki, plotunie...

Fragment książki Wandy Dobaczewskiej "Królestwo nie z tej ziemi", 1979.

"Plotek jest dużo. Nie wiadomo skąd się biorą, krążą targając nerwy, bo są zazwyczaj pesymistyczne, a nieraz przerażające. Trafiają się i optymistyczne, ale te znowu niepotrzebnie rozpalają przedwczesne nadzieje. Plotki rozchodzą się z lagrowego miejsca zebrań, można śmiało powiedzieć - z bardzo swoistego klubu: z klozetu. Chodzi się tam nie tylko z potrzeby, ale również by posłyszeć nowiny, porozumieć się swobodnie, załatwić transakcje, albo po prostu odpocząć, oderwać się na chwilę od szaleńczego tempa pracy. Samotności w klozecie się nie znajdzie. Są to niejako instytucje publiczne, w betrybach nie ma nawet przegródek pomiędzy sedesami. Za długo tam przesiadywać nie można, zbyt często zaglądać nie uchodzi, trzeba wyczuć co będzie w sam raz, żeby zamiast spodziewanego odprężenia nie napytać sobie biedy.

Nina Jirsikova "Nocne spotkanie"

Powracająca stamtąd osoba elektryzuje swoje najbliższe otoczenie przyniesionymi nowinami:
- Wyobraźcie sobie, w klozecie powiadają...
Jak już mówiłam, klozety są wieloosobowe - jeżeli nawet są kabiny, nie posiadają przednich ścianek ani drzwi. Wchodzi się tam jak do stajni. Bywa, że cała gromada kumoszek ustawi się półkolem przed siedzącą' na tronie' i gadają zapamiętale.
Rozważają szansę inwazji w Normandii albo rosyjskiej ofensywy na wschodzie. Zaperzają się przy tym aż do krzyku, bo nie są to wcale akademickie dyskusje. Tu chodzi o problem palący, bezpośrednio rozstrzygający o życiu i śmierci. O tym nie można mówić spokojnie.
A wstydliwość, tak naturalna w poprzednim życiu, ulotniła się już dawno, jak zapach z płatków róż zasuszonych przed stu laty. Tu, na terenie lagru, wydaje się niepotrzebnym dziwactwem, pruderią i utrudnieniem, skoro najintymniejsze zabiegi toaletowe odprawia się publicznie. (...)
Ale skoro już tyle się powiedziało o klozetach, pozwólmy sobie na jeszcze jedną maleńką dygresję, chociaż jej właściwe miejsce byłoby raczej w rozdziale o przesądach, wiąże się bowiem ze skłonnością haftlingów do wiary w rzeczy niesamowite. 
W każdym bloku strzegła klozetu specjalna więźniarka, wyznaczana przez blokową. Był to także rodzaj dygnitarki, którą należało szanować, bo od niej zależały swobodne zebrania, o których powyżej była mowa.

Nina Jirsikova, 1941

Otóż na jednym z polskich bloków taką dygnitarką została istota dosyć wredna. Przeszkadzała złośliwie naradom i posiedzeniom, wyganiając marudzące kobiety. Było to jej prawo, nawet jej obowiązek, ale żadna inna w analogicznej sytuacji tego nie robiła. Wszystkie przymykały oczy i uszy na to, co się działo i co się mówiło. Więc ten wyrodek był w wiecznej wojnie ze swoim blokiem. Była śmiesznie niska, właściwie karlica, miała gęste, czarne, wiecznie potargane włosy, zwichrzone nad zrośniętymi brwiami. Nazywała się Kwiryna. To pompatyczne imię było uzupełnieniem jej groteskowej postaci. Przypominała raczej gnoma niż człowieka, swoich współmieszkanek w bloku nienawidziła serdecznie.
Otóż ta Kwiryna w pewnym momencie rozchorowała się i umarła. Od razu rozniosło się, że straszy w klozecie. Szukająca wciąż nowej pożywki wyobraźnia haftlingów miała szerokie pole do popisu. Wybierające się w nocy do instytucji zwanej popularnie 'kino ulga' przysięgały 'jak pragną wolności', że słyszały szuranie szczotki do szorowania po cementowej podłodze, że z niezajętych kabin dolatywały jęki i wzdychania, pobrzękiwania łańcuchów, a nawet dobrze wszystkim znany chrapliwy bełkot Kwiryny.


Zachowane toalety w bloku dla więźniów w obozie Sachsenhausen, 2018

Blok ogarnęła histeryczna panika. Kobiety, gdy zmierzch zapadł, chodziły w nawiedzane strony po pięć i po sześć, a bywało, że wypadały stamtąd z dzikim krzykiem i upewniały, że widziały Kwirynę. Niewyraźna i na pół mglista stała na końcu korytarzyka i tylko jej się oczy żarzyły.
Nie pomagał żaden głos rozsądku. Popłoch trwał dość długo (...) Aż wreszcie jakieś pasjonujące wydarzenia na froncie oderwały myśli haftlingów od Kwiryny, a skierowały na poważniejsze problemy. Więc znowu wiadomości, plotki, komentarze. Niech będzie tak lub inaczej, byle wyjść cało z koszmaru".

Plotki w klozecie.
Ilustracja: Agatha Abrahamina Siegenbeek van Heukelom, Holandia, 1945



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate