Lüneburg 17.11.1945: "...you suffer death by being hanged"

"Jesteśmy skazani na śmierć" - pisze w pierwszym zdaniu swojego felietonu pt. "Zapiski skazańców" dr Paweł Mościcki, filozof i eseista. Każdy z nas jest skazany na śmierć. Wyrok zostanie wykonany później lub... wcześniej. Chcemy odwlec jak najdłużej w czasie usłyszenie głosu, który powie nam, że oto nadeszła ta właściwa godzina. "Wszyscy bez wyjątku podzielimy kiedyś ten sam los" - pisze dalej dr Mościcki. Gdzieś tam czeka już kawałek grobowej ziemi, która przyjmie w odpowiednim czasie naszą cielesną powłokę, gdy na zawsze opuści je dusza.
17 listopada 1945 roku w Lüneburgu na sali sądowej, Irma Grese usłyszała, że niedługo dojdzie do swojej granicy życia. Ktoś wyznaczył dla niej konkretny moment, w którym odejdzie z tego świata. Zazwyczaj ludzie nie chcą znać "dnia ani godziny" swojej własnej śmierci. Nie myślą o tym, a w religijnych pieśniach proszą: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci - zachowaj nas Panie". Niemiecki filozof, Martin Heidegger, twierdził, że w zwierciadle śmierci widzi się życie. Jego koncepcja "bycia ku śmierci" znalazła swoje odbicie w tragicznej historii Irmy Grese i jej egzekucji.
Obawiano się zamieszek, dlatego cały budynek sądu był obstawiony dodatkową żandarmerią. Oskarżonych wprowadzano kolejno w małych, kilkuosobowych grupach. Johannę, Irmę oraz Elisabeth wprowadzono razem. Idąc przez hol, Irma miała wypieki na twarzy, Elisabeth spoglądała w sufit, natomiast Johanna szła ze spuszczoną głową. Wyroki odczytano bardzo szybko. Wszystkim skazanym przedstawiono zarzuty oraz werdykt sądu w ciągu niecałych ośmiu minut! Ledwo co trzy kobiety doszły do balustrady przed ławą sędziowską, rozpoczęło się odczytywanie wyroku.
Oskarżone kobiety usłyszały słowa wypowiedziane przez generała Berneya-Ficklina, przewodniczącego składu sędziowskiego:
"No. 6 Bormann, 7 Volkenrath, 9 Grese. The sentence of this Court is that you suffer death by being hanged".
Raymond Phillips, "War Crimes Trial Vol II. The Belsen Trial".
Źródło: Imperial War Museum, Private papers of Major T. C. M. Winwood
Tak naprawdę, jedynym świadectwem tego, jak przebiegło odczytywanie tamtych wyroków na sali sądowej w Lüneburgu, są zachowane stenogramy z 1945 roku. Jedną z kopii takiego stenogramu-maszynopisu znalazłam w zbiorach Imperial War Museum w Londynie i należał on do majora Winwood'a, obrońcy m.in. Josefa Kramera. Odczytanie wszystkich wyroków zajęło rzeczywiście mniej niż dziesięć minut.
Oskarżonych wprowadzano pod eskortą angielskiej żandarmerii i po wydanym werdykcie byli oni natychmiast zabierani z sali sądowej do poczekalni. Prawdopodobnie obawiano się różnych reakcji osób, zwłaszcza tych, które otrzymały wyroki skazujące na wieloletnie więzienie, a przede wszystkim: wyroki śmierci. Ludzie mogli różnie zareagować na usłyszane słowa, z tego co zanotowali i przekazali dziennikarze: zazwyczaj pierwszą reakcją był chwilowy szok i niedowierzanie.
wychodzą z budynku sądu po ogłoszonych wyrokach.
Lüneburg, 17.11.1945
Twarz Irmy Grese jeszcze bardziej poczerwieniała, po czym zaczęła patrzeć nerwowo w górę, odszukując wzrokiem swoje rodzeństwo, siedzące na antresoli. Elisabeth Volkenrath ciężko oddychała, a Johanna Bormann niebezpiecznie zbladła, może dlatego, że z całej trójki to właśnie ta ostatnia była najstarsza i najbardziej świadoma tego, co się stało.
Źródło: Canadian War Museum, Peter Clapham Collection
Acc. No. 19810899-001_112
Mogło się wydawać, że kamienna, lecz mocno zarumieniona twarz "Irmy z Belsen" nie zdradzała żadnych emocji, jednak tuż po wyjściu z głównej sali do poczekalni, wszystkie nagromadzone w niej emocje uzewnętrzniły się i wówczas Irma Grese wybuchła nagłym, głośnym płaczem, który był dobrze słyszany w przestrzeni budynku. Wiadomo też, że jej obrońca, major Cranfield, wyszedł do niej i rozmawiał, próbując ją uspokoić, do czasu przyjazdu wojskowej eskorty.
Źródło: Canadian War Museum, Peter Clapham Collection
Acc. No. 19810899-001_37 / Acc. No. 19810899-001_38
Był już późny wieczór, kiedy ciężarówki ze skazanymi odjechały z powrotem do aresztu w Lüneburgu.


*
Inny ważny dokument, dotyczący wydarzeń z listopada 1945 roku, znajduje się także w zbiorach Canadian War Museum, w kolekcji Petera Claphama i jest zatytułowany "Tymczasowy rozkaz aresztowania". Można w nim przeczytać, że:
"Gubernator odpowiedzialny za więzienie w Lüneburgu lub inne więzienie, do którego więzień może zostać zgodnie z prawem przeniesiony.
Mając na uwadze, że Irma GRESE została dzisiaj skazana za zbrodnię wojenną przez sąd wojskowy w Lüneburgu, będzie ona przetrzymywana w areszcie na mocy postanowienia sądu do czasu potwierdzenia i ogłoszenia wyroku, po czym na mocy postanowienia właściwego organu będziecie zobowiązani do jej zwolnienia lub przekazania w celu wykonania wyroku. Niniejszy dokument stanowi wystarczające upoważnienie do tego celu".
Poniżej dopisano w języku niemieckim treść wyroku w sprawie Irmy Grese: "Kara: śmierć przez powieszenie". Nie podano konkretnego dnia przygotowania tego dokumentu, gdyż jak przypuszczam, nie było wiadomo, jaki ostateczny wyrok otrzyma Irma Grese. Wpisano jedynie miesiąc i rok. Poniżej znajduje się także duży podpis, który można też odnaleźć na dokumentach procesowych i jest to podpis prezydenta sądu wojskowego: Berney'a-Ficklin'a.
Źródło: Canadian War Museum, Peter Clapham Collection
Acc. No. 19810899-001_113
Próbowałam odszukać jeszcze inne dokumenty z dnia 17 listopada 1945 roku, dotyczące wyroku śmierci na Irmie Grese i... znalazłam. Znajdują się w zasobach The National Archives w zbiorczym folderze o sygnaturze WO 235/12 i pod nazwą "Bergen-Belsen and Auschwitz concentration camps case. Defendants as listed and numbered on the charge and sentence sheet/s in the document, with variations in spelling". W opisie dokumentów pojawiają się już konkretne numery dotyczące oskarżonych. Irma Grese jest opisana pod numerem "9", według numeracji z procesu: "Defendant: (9) Irma Grese".
Zamówiłam dokumenty Irmy Grese z jej "teczki". Zapłaciłam za nie i otrzymałam 5 skanów procesowych, wśród których znalazłam kilka dokumentów odnoszących się do wyroku. Dokumenty te są także bardzo ważne, gdyż widnieje na nich podpis prezydenta sądu wojskowego. Wybrałam z nich dwa dokumenty:
Źródło: The National Archives, WO 235/12
Źródło: Canadian War Museum, Peter Clapham Collection
Acc. No. 19810899-001_46
Natomiast dokument o numerze "30" jest bardzo ciekawy, gdyż zawiera w sobie dwie ważne daty. Na górze pod tytułem "Sentence", czyli "Wyrok", napisano:
"The Court sentence that accused (9) IRMA GRESE... to suffer death by being hanged. Death"
Po sposobie przygotowania tego dokumentu znów można przypuszczać, że zostawiono miejsce na odręczne wpisanie ostatecznego wyroku. Ale to jeszcze nie wszystko. Na dole jest jakby dalsza część tego dokumentu. Podano miejsce i wpisano datę:
"Signet at Lüneburg this... seventeenth day of November 1945".
Dokument podpisał sędzia adwokat C.L. Stirling oraz rzecz jasna prezydent sądu, Berney Ficklin. Tutaj wszystko jest jasne. Po środku zaś widnieje odręczna notatka:
"Confirmed. B.L. Montgomery
7 December, 1945. Field Marshall, Commander-in-Chief. Confirming Authority".
Notatkę dopisano później, 7 grudnia 1945 roku. O co w tym chodzi? Osoby skazane mogły odwołać się od wyroku i prosić o ułaskawienie. Irma Grese również to zrobiła z pomocą swojego obrońcy. Spróbowała więc zawalczyć o swoje życie i nic w tym dziwnego, że dwudziestodwuletnia dziewczyna nie chciała ochoczo iść na śmierć. Z dzisiejszej perspektywy wiadomo już, że wszystkie wnioski o ułaskawienie - odrzucono. Bardzo prawdopodobnym scenariuszem był ten, że Montgomery mógł wcale ich nie przeczytać, a prawnicy wojskowi za w czasu radzili mu, aby utrzymał wyroki skazujące. 7 grudnia 1945 roku Montgomery odrzucił apelacje skazanych i osobiście dopisał notatkę z utrzymaniem wyroków skazujących.
po ogłoszeniu wyroku śmierci na jej siostrę w wyniku procesu w Belsen.", 17.11.1945.
Czytając o procesie zbrodniarzy w Lüneburgu i tym wszystkim, co działo się w tamtym czasie na sali sądowej, można stwierdzić, że historia Irmy Grese była w rzeczywistości dramatem całej jej rodziny. W 1945 roku niewiele osób było w stanie zrozumieć tego dramatu, gdyż zbyt mało czasu upłynęło od końca wojny, a kominy krematoriów jeszcze na dobre nie zdążyły ostygnąć. Zawsze można zapytać: po co zajmować się jakąś zbrodniarką, którą osądzono w imieniu prawa, potem powieszono i zakopano w ziemi, aby jak najszybciej o niej zapomnieć...?
A jednak, jest to też historia pokoleniowej traumy wojennej, która bardzo boleśnie dotknęła całą liczną rodzinę Grese, a to konkretne nazwisko na wiele lat zhańbiło niemiecki naród. Milczenie członków rodziny Grese nie było więc tak bardzo bezzasadne. Śmierć Irmy Grese miała też realny wpływ na to, co działo się w powojennych Niemczech i położyła się długim cieniem na pojmowaniu historii II wojny światowej przez następne pokolenia.
Na to wszystko nałożyły się: problemy z kulturą masową przedstawiającą niemieckie kobiety-sprawczynie jako sadystyczne blond-potwory z pejczami; gloryfikacja sprawców, której twarzą stał się wizerunek młodej kobiety umierającej za swój naród w wyniku brutalnej egzekucji - Irma Grese stała się pożywką dla niemieckiej młodzieży szukającej po wojnie nowych idoli i wzorców ideowych (błędne porównanie jej postawy do Joanny d'Arc); walki i starcia między bojówkami skrajnej prawicy w niemieckich miastach (zwłaszcza w Hameln), chcących od 1954 roku oddawać hołd zbrodniarzom na cmentarzu "Am Wehl"; wieloletnie polityczne kłótnie oraz nieporozumienia związane z właściwym i godnym upamiętnieniem powieszonych osób; niemożność rozliczenia się rodzin zbrodniarzy z ich własną historią, traumą pokoleniową, a przede wszystkim ze śmiercią ojców, mężów, synów, córek i sióstr...


Nawet dziś, 80 lat po tamtych wydarzeniach, wciąż jest ogromny problem z kontaktem z kimkolwiek z potomków rodzeństwa Irmy Grese i piszę to z własnego doświadczenia. Próbowałam osobiście oraz kilku moich znajomych z Niemiec próbowało, pisać z osobami powiązanymi z rodziną Grese i niestety - za każdym razem kontakt był przerywany lub w ogóle nie podejmowano rozmowy. To wielka szkoda, bo żyjemy już w takich czasach, że można usiąść na spokojnie i porozmawiać bez zbędnych emocji i naleciałości historycznych. Irmie Grese już nic bardziej nie zaszkodzi, a dostęp do większej ilości dokumentów, nawet tych prywatnych - mógłby jej tylko pomóc w dobie przekłamań, internetowego hejtu i nienawiści wobec osoby, która zmarła wiele lat temu.
Po tak głośnym i medialnym procesie, kiedy oczy świata patrzyły na Lüneburg, ułaskawienie Irmy Grese jako jednej z głównych oskarżonych mogło być błędną decyzją dla brytyjskiej armii, pokazującą jej nieudolność. Irma Grese stała się synonimem aryjskiej kobiety uosabiającej nazistowskie zło. Pozwolenie temu złu na dalszą egzystencję w nowym, demokratycznym kraju, kłóciłoby się z ideą rzetelnego rozliczenia się z niemieckimi nazistowskimi zbrodniami. Tak więc w pewnym sensie młoda Irma Grese położyła swoją głowę pod topór ludzkiej sprawiedliwości i poniosła ofiarę także za te wszystkie nadzorczynie, którym udało się ocalić swoje życie i dożyć sędziwego wieku w spokoju i społecznym zapomnieniu.
Dzień 17 listopada 1945 roku okazał się najtragiczniejszym dniem dla Irmy Grese w całym jej dotychczasowym życiu. Myślę, że nigdy nie przypuszczała, że decydując się na wejście na drogę służby w formacji SS-Gefolge, ta droga ostatecznie zaprowadzi ją na szafot. Nikt nie chciałby nigdy usłyszeć werdyktu z ust drugiego człowieka, że wkrótce "umrze śmiercią przez powieszenie". Tym trudniej jest sobie dziś wyobrazić wydarzenia z sali sądowej w Lüneburgu, gdyż coraz mniej jest na świecie państw honorujących karę śmierci. Mam nadzieję, że działania rządów doprowadzą kiedyś do takiego momentu w historii świata, aby już żadna skazana osoba nigdy nie usłyszała takich słów z ust ludzkiej sprawiedliwości.
Wykorzystano fragmenty publikacji "Schnell!" (2025).
Zobacz też:

















Komentarze
Prześlij komentarz