Dosyć kłamstw na temat nadzorczyni Irmy Grese!

Każdy, kto interesuje się tematyką Zagłady, a tym samym nazistowskimi niemieckimi obozami koncentracyjnymi, zetknął się z postacią nadzorczyni Irmy Grese. Osobiście po raz pierwszy przeczytałam o niej wiele, wiele lat temu i również przeszłam przez etap 'poznawania' tej młodej kobiety i jej biografii. Historia tak bardzo mnie wciągnęła, że zapragnęłam zobaczyć miejsce jej urodzenia i jej śmierci. Odbyłam kilka dalekich podróży do Niemiec na przestrzeni lat, kiedy już stać mnie było na samodzielne podróżowanie za granicę. Pojechałam do małej wioski Wrechen w Meklemburgii, stałam też na dziedzińcu byłego więzienia w Hameln w Dolnej Saksonii, gdzie Irmę Grese powieszono. Odwiedziłam również miejsce jej pochówku. Prowadziłam o niej bloga (pierwszego bloga w Polsce o nadzorczyni obozowej!), napisałam krótkie opowiadanie z perspektywy dziewięciu osób mających z nią styczność, kiedy jeszcze żyła, a na koniec nawiązałam kontakt z amerykańskim profesorem i autorem książki o "Pięknej Bestii", Danielem Patrickiem Brownem. Zrobiłam dużo czy mało, aby poznać tą postać?

Ale dziś, z perspektywy czasu, chciałabym napisać: zostawcie Irmę Grese w spokoju! To, co dzieje się wokół jej osoby, nieżyjącej już od bardzo dawna, jest niepokojące i zmierza w niewłaściwym kierunku. Nie jest to chęć napisania rzetelnego artykułu prasowego, ani filmu dokumentalnego. Irma Grese stała się dziś ikoną współczesnego kierunku pop-kultury, często określanego mianem "holo-polo". Jest bohaterką coraz liczniejszych opowiadań erotycznych, książek, które niewiele mają wspólnego z prawdą historyczną, jej twarz pojawia się na prywatnych, amatorskich filmach na YouTube w zestawieniu z rozebranymi więźniarkami, plamami krwi i trupimi czaszkami. Irma Grese stała się "sadystyczną wiedźmą", "nazistowską suką", "potworem z Auschwitz", "seksualnym demonem w spódnicy"... 

Irma Grese żyje swoim nowym życiem po życiu, wzniecając niezdrowe pożądanie, zachęcając do subskrypcji lub "kliknięcia w dzwoneczek". A gdzie tak naprawdę jest w tym wszystkim ona sama? Gdzie jest prawda o młodej kobiecie, zagubionej w świecie wypaczonych wartości? I tak jak w 1945 roku w Lüneburgu nikt nie próbował zbadać jej stanu psychicznego, tak teraz kolejne tłumy wytykają ją palcami krzycząc "patrzcie, oto zbrodniarka wojenna!". Irma Grese jest tematem, który się dobrze klika, wzbudza sensację i kontrowersję. Wiedziało to już dwustu dziennikarzy zebranych na sali sądowej w procesie załogi Bergen-Belsen. A dziś? Użytkownicy YouTuba chętnie komentują filmy z miniaturkami przedstawiającymi twarz "Bestii z Belsen". Sensacja nadal dobrze się sprzedaje.  

Screen wpisu na portalu Facebook, zamieszczonego przez History Hiking
na temat nadzorczyni Irmy Grese, czerwiec 2024

Z dużą uwagą śledziłam wymianę zdań na platformie Facebook pomiędzy pracownikami Muzeum Auschwitz a właścicielami kanału History Hiking na temat ich filmu prezentującego postać Irmy Grese. Już po samej miniaturce filmu można wywnioskować, jaki charakter będzie miała treść ich produkcji. Tytuł "Seksualna sadystka" i te dwie litery S, dodatkowo podkreślające formację, dla której owa sadystka pracowała. Muzeum Auschwitz zareagowało dość ostro. Dotychczas nie było to częstą praktyką na profilu tej instytucji, aby dokonywać recenzji i punktować błędy merytoryczne w produkcjach filmowych prywatnych osób interesujących się tematem Holokaustu. 

Filmów takich jak na kanale History Hiking jest na YouTubie bardzo dużo. Wiele godzin trzeba byłoby poświęcić na obejrzenie wszystkich produkcji i opisanie błędów, a tych z pewnością zebrałaby się cała masa! Większość tego typu filmów ma za zadanie przyciągnąć uwagę oglądających krzykliwymi napisami i obrazami o podtekście erotycznym. Może teraz, kiedy Muzeum Auschwitz tak szybko opisało na swoim facebookowym profilu przykład niewłaściwych treści z kanału History Hiking, inni autorzy podobnych filmów zastanowią się, czy aby i ich 'dzieło' nie zostanie dogłębnie prześwietlone przez czujne oko pracownika naukowego Muzeum Auschwitz?    


Nie próbujcie szukać tego filmu - został już usunięty z kanału History Hiking! Prawdopodobnie autorzy będą go zmieniać - według uwag napisanych przez kogoś z pracowników naukowych Muzeum Auschwitz. Jestem ciekawa, czy powstanie nowa, poprawiona wersja filmu o Irmie Grese? Autorzy kanału History Hiking również szybko zareagowali na wpis Muzeum Auschwitz, co dobrze świadczy, że chcą dialogu i dążą do wyjaśnienia sprawy. Tego samego dnia, kiedy Muzeum Auschwitz opublikowało swój wpis, pojawił się komentarz od autorów recenzowanego filmu: 

"Szanowni Państwo, reportaż powstał m.in. pod nadzorem edukatora wyznaczonego przez Państwowe Muzeum Auschwitz Memorial / Muzeum Auschwitz który był obecny podczas zdjęć oraz całego naszego pobytu na terenie Muzeum. Zadaniem edukatora wyznaczonego przez Muzeum Auschwitz, za którego pracę zapłaciliśmy, był nadzór m.in. merytoryczny nad treścią materiału. Jesteśmy zaskoczeni powyższym komentarzem, ponieważ reportaż został opublikowany miesiąc temu i od tego czasu nie otrzymaliśmy ze strony Muzeum żadnej negatywnej opinii (a współpracujemy z Muzeum od wielu lat) - wręcz przeciwnie, kilkanaście dni temu otrzymaliśmy od jednego przewodników Muzeum pozytywny komentarz. Usiłujemy skontaktować się z Muzeum w celu wyjaśnienia sprawy".
History Hiking, 17 czerwca 2024, Facebook

Wszystko byłoby nawet w porządku, gdyby nie jeden mały, ale jakże ważny szczegół: edukator z ramienia Muzeum Auschwitz nie jest konsultantem historycznym! Jak zapewne wiecie, aby nagrywać kamerą w bardziej profesjonalnej formie na terenie Muzeum Auschwitz trzeba mieć zgodę tej placówki na piśmie. Owszem, możecie sobie chodzić z telefonem i filmować teren byłego obozu - robi tak tysiące turystów i wrzuca to potem na YouTuba. Ale jeśli prowadzicie kanał, który ma kilkaset tysięcy odsłon, zarabiacie na tym i chcecie, żeby kojarzono waszą pracę z czymś profesjonalnym, to musicie uzyskać oficjalną zgodę Muzeum na filmowanie komercyjne. Tak też zrobili autorzy z kanału History Hiking. Jednak osoba, która im towarzyszyła była edukatorem Miejsca Pamięci, po prostu przewodnikiem wynajętym dodatkowo do oprowadzenia lub do pilnowania, żeby ekipa niczego nie zniszczyła lub żeby nie wchodziła do miejsc, gdzie wchodzić nie powinna. Ludzie są różni - pamiętacie turystów wydłubujących podkłady kolejowe na rampie czy odłamujących kawałki desek z pryczy w barakach? O coś takiego nie podejrzewałabym osób z History Hiking, jednak zadania edukatora są jasne: ma on dbać i o ekipę i o teren Muzeum, które reprezentuje. 

Wynajęty i opłacony przewodnik mógł co nieco powiedzieć ekipie o Irmie Grese, bo zapewne wiedział wcześniej jakiego tematu będzie dotyczyło nagranie. Ale to wciąż nie był pracownik naukowy. Pracownicy naukowi Muzeum Auschwitz przebywają w biurach zlokalizowanych na terenie Muzeum i nie są wynajmowani prywatnym ekipom filmowym do towarzyszenia im na planie zdjęciowym. Z tymi osobami można się skontaktować drogą mailową i ewentualnie poprosić o wyjaśnienie różnych kwestii lub o nakierowanie do właściwych dokumentów lub innych źródeł naukowych. W Muzeum Auschwitz jest archiwum, z którego po uprzednim zgłoszeniu można korzystać, jest też doskonale zaopatrzona biblioteka i czytelnia. 

W swoim kolejnym wpisie zamieszonym na oficjalnym facebookowym kanale, History Hiking opisało już szerzej zaistniałą sytuację:

"Jeden z naszych reportaży o Irmie Grese, kręcony na terenie byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau, został skrytykowany w jednym z postów na oficjalnym fanpage instytucji. Tworząc materiały przykładamy dużą wagę do weryfikacji faktów, a każdy scenariusz konsultujemy z ekspertami - tak było i w tym przypadku. Mając na uwadze olbrzymi szacunek zarówno do ofiar obozów koncentracyjnych jak i Muzeum, które pielęgnuje pamięć o Zagładzie, z ogromną powagą podchodzimy do tematów związanych z Auschwitz-Birkenau. Po pojawieniu się przedmiotowego posta skontaktowaliśmy się z pracownikami Muzeum, żeby wyjaśnić merytoryczne rozbieżności. Przedstawiliśmy pracownikom relacje byłych więźniów oraz wszelkie źródła, z których korzystaliśmy przygotowując reportaż (korzystaliśmy m.in. z książki „The Beautiful Beast“ Daniela Patricka Browna oraz zasobów archiwalnych IPN, czy też United States Holocaust Memorial Museum). Po otrzymaniu odpowiedzi uwzględnimy w reportażu wszelkie poprawki zalecone przez Muzeum. Chcemy, żeby podobna sytuacja już nigdy się nie powtórzyła, dlatego każdy kolejny materiał dotyczący tematyki Auschwitz-Birkenau będziemy wysyłać do ostatecznej akceptacji pracownikom naukowym Muzeum z prośbą o weryfikację".
History Hiking, 18 czerwca 2024, Facebook

Jakiś czas temu pisałam na temat dziwnego i niepokojącego fenomenu amatorskich filmów o nadzorczyniach obozowych na platformie YouTube. Dziś każdy, kto jako tako potrafi zmontować najprostsze ujęcia, może zrobić film na dowolny temat, także na temat żeńskiego personelu strażniczego, bez jakiejkolwiek konsultacji historycznej, w rezultacie osoby oglądające te materiały otrzymują filmy o wątpliwej jakości merytorycznej, zawierające wiele błędów oraz przeinaczeń. 

 Ilustracja przedstawiająca moment rozpoznawania oskarżonych w procesie załogi Bergen-Belsen. Świadek Ada Bimko wskazuje na Irmę Grese. Lüneburg, 1945 roku.
Źródło: "La Domenica degli Italiani", 21 października 1945

Teraz, po emisji materiału o Irmie Grese na kanale History Hiking, autorzy doszli już chyba do ściany lub mówiąc inaczej: osiągnęli dno. Muzeum Auschwitz próbuje jeszcze jakoś interweniować w podobnych sprawach, pisząc co pewien czas krytyczne recenzje książek czy produkcji filmowych... Postarało się nawet wypunktować większość nieprawdziwych informacji podanych w filmie o Irmie Grese przez autorów kanału History Hiking. Oto niektóre z wyłapanych błędnych informacji z moim komentarzem dopowiadającym treść wpisu pracowników Muzeum Auschwitz:

1. Irma Grese przeprowadzała selekcję NA RAMPIE. Mój komentarz: Irma Grese mogła przeprowadzać selekcje więźniarek (przy asyście i za zgodą lekarza SS!), ale wewnątrz obozu kobiecego lub później na terenie obozu BIIC, którym zarządzała. Nadzorczynie nie przyjmowały transportów nowych więźniarek ani nie przeprowadzały wstępnej selekcji. Jest wiele filmów fabularnych, gdzie można zobaczyć ujęcia esesmanów i nadzorczyń dokonujących przeglądu ludzi i kierujących ich do komory gazowej lub do pracy. W rzeczywistości nowe więźniarki po raz pierwszy stykały się z nadzorczyniami w czasie przyjęcia do obozu, czyli zazwyczaj w łaźni. Jednak to nie nadzorczynie je rozbierały, wpychały pod prysznice i strzygły, tylko robiły to więźniarki funkcyjne pod nadzorem nadzorczyń obserwujących z odległości właściwy przebieg całego procesu rejestracji!

2.   Irma Grese wybierała swoje ofiary wśród Polek. Mój komentarz: trudno jest mi odnieść się do takiego twierdzenia, a wypowiedź, że Irma Grese szczególnie upodobała sobie Polki padło od byłej, polskiej więźniarki Stanisławy Rachwałowej. Twierdziła ona, że Grese jest lesbijką i szczególnie degustuje w Polkach. Tutaj jest ogólne obwiniane Grese za kontakty z kobietami, że z nimi sypiała - czy to z więźniarkami czy innymi nadzorczyniami. Jak już pisałam wcześniej na blogu, były nadzorczynie, które próbowały kontaktów seksualnych z więźniarkami, ALE były to w 99% więźniarki NIEMIECKIE funkcyjne! Tym sposobem nadzorczynie próbowały uciszyć swoje wyrzuty sumienia o pohańbieniu  aryjskiej krwi. Jeśli już chciały mieć kontakt seksualny z kobietą, to niech będzie to przynajmniej niemiecka więźniarka-kobieta. 

3. Irma Grese została skierowana na szkolenie przez SS. Mój komentarz: Irma pracowała jako asystentka pielęgniarek (odbywała staż próbny) w ośrodku rehabilitacji dla żołnierzy Waffen-SS w Hohenlychen, około 15 kilometrów od obozu Ravensbrück. Co ciekawe, na terenie tego sanatorium funkcjonowało specjalne komando więźniarek z Ravensbrück (komando Hohenlychen), a Irma Grese mogła o nich wiedzieć i widzieć te więźniarki pod eskortą nadzorczyń! Po niezdanym egzaminie na pielęgniarkę, urząd pracy skierował tą młodą kobietę na szkolenie do obozu Ravensbrück. 

4. Irma Grese była najmłodszą nadzorczynią w KL Auschwitz. Mój komentarz: to nieprawda, w całym kompleksie obozu Auschwitz było zatrudnionych wiele bardzo młodych nadzorczyń i niektóre z nich były o rok czy nawet dwa lata młodsze od Irmy Grese, czyli w czasie służby w 1942 lub 1943 roku miały 18, 19 lat. W tym czasie Irma Grese miała już 20 lat i była uważana za doświadczoną nadzorczynię.

5. Irma Grese miała romanse z Josefem Mengele i Marią Mandl. Mój komentarz: sądzę, że są to informacje fałszywe i wyssane z palca, po prostu bzdury! Wielokrotnie już natrafiłam na nieprawdziwe informacje padające ze strony byłych więźniów na temat personelu strażniczego, które okazały się fikcyjne, a nawet jeśli cokolwiek z tych relacji było prawdziwe, dotyczyło kogoś innego. Irma Grese w czasie swojej służby w obozie Auschwitz była zakochana w młodym podoficerze SS i nawet na sali sądowej myślała o nim i mówiła do swojej siostry na jego temat, wierząc, że on żyje (wywiad z Helene Grese z 1987 roku). W rzeczywistości ten mężczyzna zmarł w kwietniu 1945 roku, na kilka miesięcy przed rozpoczęciem procesu w Lüneburgu. Irma Grese doskonale wiedziała, co groziło za kontakty homoseksualne, tym bardziej dotyczące intymnych relacji z wysoko postawionymi osobami, a takimi z pewnością była Oberaufseherin Mandl i lekarz obozowy SS.  

6. Irma Grese wykorzystywała seksualnie więźniarki. Mój komentarz: Muzeum Auschwitz poprawnie odpisało, że nie ma na ten temat żadnych dowodów. Jeśli ofiary miały trafiać do komory gazowej po odbytym stosunku, to przecież nie mogły zeznawać na ten temat po wojnie, bo już by nie żyły! W książce "Pięć kominów" Olga Lengyel opisała nietypową sytuację, kiedy Irma Grese chłoszcze w swoim pokoju służbowym więźnia, a całej scenie przygląda się więźniarka. Jednak w tym przypadku nie doszło do żadnych kontaktów seksualnych. Węgierska lekarka, Gisella Perl opisała natomiast sytuację, w której przyuważyła Irmę Grese w sytuacji seksualnego podniecenia na widok operowanej więźniarki. Zastanawia mnie w tym przypadku jedna rzecz: otóż czemu Irma Grese mogła wejść na teren rewiru obozowego, który podlegał wyłącznie pod opiekę lekarzy SS, a nadzorczynie miały absolutny zakaz przekraczania progu tych baraków? Możliwe, że aby zaspokoić swoje pożądanie Irma Grese łamała nagminnie odgórne zakazy... A tak przy okazji to muszę dodać, że wiele nadzorczyń miało swoje potrzeby seksualne i nie zawsze udawało się im je zaspokoić. Radziły sobie na swój własny sposób, a że więźniowie czy więźniarki nie byli w ich oczach pełnoprawnymi ludźmi, to nie czuły żadnego skrępowania zaspokajając się seksualnie na widoku publicznym.

7. Nadzorczynie nosiły błękitne mundury. Mój komentarz: nadzorczynie nosiły uniformy w kolorze feldgrau, czyli szaro-zielone. To był oficjalny kolor używany przez wojska niemieckie. Irma Grese korzystała z usług więźniarek-krawcowych na terenie obozu Birkenau i na zachowanych archiwalnych fotografiach można zauważyć, że nosiła ona dwa różne kroje uniformu: jeden był tym oficjalnym, a drugi był uszytą zapewne na jej polecenie garsonką. Możliwe, że ta garsonka, bardzo zbliżona krojem do uniformów innych nadzorczyń, miała jednak inny odcień, może granatowy? W niektórych relacjach byłych więźniarek przeczytać można, że kolor jej munduru pasował do jej oczu, a oczy miała niebieskie. Prawdopodobnie to ten drugi nieoficjalny uniform miała na sobie w czasie procesu sądowego w Lüneburgu.

8. Określenia "Piękna Bestia" używano w czasie wojny. Mój komentarz: to określenie rzeczywiście pojawiło się już po wojnie w odniesieniu do Irmy Grese. Tak samo Josefa Kramera nazwano na procesie "Bestią z Belsen". W czasie wojny Irma Grese również miała swoje określenie, a więźniarki mówiły o niej po prostu "Szara mysz" - w nawiązaniu do koloru uniformów nadzorczyń.

Irma Grese na ławie oskarżonych w procesie załogi Bergen-Belsen,
Lüneburg, wrzesień 1945 roku.

*

Podobno dotknięcie wisielczego sznura przynosi szczęście. Jedyną osobą, która dotykała sznura, na którym zmarła Irma Grese był jej kat - Albert Pierrepoint. I chociaż w pewnym sensie dotykanie tych sznurów, przygotowywanie ich do procesu egzekucji przyniosło mu sławę, to ostatecznie nawet i on - kat Zjednoczonego Królestwa - pod koniec życia stwierdził, że śmierć skazanych na szubienicy nie jest właściwym rozwiązaniem problemu i do niczego nie prowadzi. 

Czego może nas więc nauczyć historia Irmy Grese? Że za niewinną twarzą młodej kobiety czai się prawdziwe zło? Że każdy z nas jest zdolny do zbrodni? Irma Grese zapłaciła już najwyższą cenę za swoje czyny. Zamknijmy ten rozdział historii, nie rozgarniajmy ziemi na grobach zbrodniarzy i nie budźmy upiorów z przeszłości. Niech śpią snem wiecznym.  

Aresztowane nadzorczynie z obozu Bergen-Belsen w więzieniu w Celle, maj 1945 roku.
 
Dr Alicja Bartnicka, historyczka i badaczka zagadnień związanych z Trzecią Rzeszą, w 2017 roku przygotowała artykuł o Irmie Grese, który został zamieszczony w czasopiśmie "Wiadomości Historyczne". Można więc pisać o Irmie w sposób stonowany, wyważony i w pełni naukowy, bez zbędnego stosowania niestosowych epitetów. I pomimo, że w jej tekście znalazły się informacje o rzekomych seksualnych związkach Irmy z polskimi więźniarkami, to jest to przykład dobrego tekstu naukowego młodej historyczki, na którym warto się wzorować. Zapraszam do lektury:


 



Zobacz też:

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate