Aleksandra Śląska: jedyna taka Królowa


 30. rocznica śmierci Aleksandry Śląskiej
 

Zapisała się w historii jako jedna z najwybitniejszych polskich aktorek powojennych. Nazywano ją królową sceny, podkreślano jej wyjątkową charyzmę i kobiecy magnetyzm, a niektórzy, niezgodnie z prawdą, twierdzili, że jest osobą zimną, dumną i wyniosłą. Specjalizowała się w rolach Niemek, co przysporzyło jej trochę prywatnych kłopotów, a także arystokratek i królowych – ostatnią była niezapomniana Bona Sforza. Mija trzydzieści lat od śmierci Aleksandry Śląskiej.
 
Bardzo szybko upomniało się o Śląską kino. Debiutowała już w 1947 roku w "Ostatnim etapie" Wandy Jakubowskiej, którego scenariusz reżyserka napisała na podstawie własnych wspomnień – była więźniarką obozu Auschwitz-Birkenau. Śląska na oświęcimski plan jechała z zamysłem wcielenia się w jedną z wiezionych Polek, jednak Jakubowska w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Kiedy aktorka założyła esesmański mundur i wzięła do ręki pejcz, reżyserka zobaczyła w niej zimną i okrutną Oberaufseherin, nadzorczynię obozową. Nie bez znaczenia był fakt, że Śląska miała nordycką urodę i bardzo zimne spojrzenie, poza tym perfekcyjnie mówiła po niemiecku, co było efektem kilku lat spędzonych w Wiedniu.
 
 
Na ekranie wypadła tak wiarygodnie, że bardzo szybko zaczęła dostawać listy z groźbami i inwektywami, oskarżano ją o kolaborację z nazistami. Nie kryła zdziwienia i bardzo to przeżywała, chociaż nie dawała tego po sobie poznać. "Sposób poruszania tematu Niemek w aktorstwie trochę mnie irytuje. To nie jest pojęcie zawodowe. My nie gramy narodowości!" – mówiła w swoim ostatnim wywiadzie, jakiego udzieliła w 1989 roku "Życiu Literackiemu". Ostatnim i jednym z nielicznych, gdyż wywiadów raczej unikała. Role zimnych Niemek szybko do niej przylgnęły i stały się w pewien sposób jej przekleństwem. W Teatrze Współczesnym wcieliła się m.in. w Liesel i Ruth w "Niemcach" i Ingę w "Pierwszym dniu wolności" Leona Kruczkowskiego w reżyserii Erwina Axera, a w filmowej "Pasażerce" (1963) Andrzeja Munka w Lizę, byłą obozową strażniczkę rozpoznaną po latach na statku przez więźniarkę.
                                                                                                                                                                          
"W filmie odtwarzałam dwie Niemki (…) i były one różne, innymi środkami rysowane, w innych utworach niosących inne przesłanie – tłumaczyła. - W późniejszym okresie grałam Amerykanki, Francuzki, Rosjanki, wiele postaci z repertuaru skandynawskiego, a każdy pyta o Niemki. Magia filmu?".
 
Zdjęcia wykonałam we wrześniu 2019 roku na cmentarzu powązkowskim.
 
 
 
 
Wywiad z Aleksandrą Śląską w czasopiśmie "FILM" z 1963 roku:
 

 

Komentarze

Popularne posty:

Translate