Olga Benario: komunistka, Żydówka, rewolucjonistka!
Film "Olga" z 2004 roku, nominowany do Oscara w kategorii filmy nieanglojęzyczne, główna nagroda brazylijskiej kinematografii i... nie wiadomo czy Auschwitz to czy Ravensbrück oglądamy na ekranie! Ale już śpieszę z wyjaśnieniami...
Jej życie to był rzeczywiście gotowy scenariusz filmowy. I nic dziwnego, że współcześni reżyserzy tak chętnie czerpią inspirację z jej niezwykłych losów: oto młoda, piękna, o ogromnych sarnich oczach, żywiołowa kobieta, żona komunistycznego lidera - rewolucjonistka Olga Benario-Prestes! Dziś Olga patrzy z wysokości cokołu nad jeziorem Schwedt - to jej podobiznę uwiecznił na zawsze w rzeźbie "Tragende" Willi Lammert. To pod jej kamiennymi stopami co roku kładzione są wieńce z kilkunastu państw. A ona nieustannie niesie w ramionach towarzyszkę niedoli - tak jak w 1941 roku, kiedy podtrzymała słaniającą się na nogach więźniarkę i chciała zanieść ją do obozowego rewiru. Zawsze uczynna i pomocna, stawiająca czynny opór nazistowskim zbrodniarzom, torturowana i bita - wciąż wstawała z głową wysoko podniesioną do góry.
"Pod koniec lata kilka kobiet z komanda nosicielek cegieł padło ofiarą morderczego szału Sonntaga. Większość z nich upadła pod ciężarem przerzucanego piasku lub cegieł; już nie nadawały się do pracy. Pewnego dnia Olga wróciła z przerzucania cegieł z wychudzoną do granic kobietą w ramionach, tak leciutką, jakby była dzieckiem. Olga poszła z nią do szpitala, prawdopodobnie w nadziei, że zastanie tam Doris Maase, ale natknęła się na samego doktora Sonntaga, który zobaczył ją przez okno gabinetu. Bez względu na to, jaka iskierka ludzkich uczuć skłoniła jakiś czas temu Sonntaga, żeby opatrzyć ręce Olgi i dać jej rękawiczki, teraz widok Olgi - Żydówki - szukającej pomocy dla wycieńczonej istoty spoczywającej w jej ramionach, zrobiła na Sonntagu zupełnie inne wrażenie. Prośba Olgi wystarczyła, by doprowadzić go do niekontrolowanego ataku wściekłości. Wypadł ze szpitala, wrzeszcząc: 'żydowska świnia!', 'żydowska dziwka!', i szalał po placu. Potem skopał Olgę i przewrócił ją na ziemię, razem z kobietą, którą niosła. (...) Nie udało się ustalić kim była kobieta niesiona przez Olgę ani co się z nią stało. Ale do dziś pozostaje upamiętniona jako wychudzona postać w ramionach Olgi w 'Tragende', posągu, który patrzy na wody jeziora w Ravensbrück".
Sarah Helm "Kobiety z Ravensbrück, Warszawa 2017
No i mamy ten film z 2004 roku, brazylijskiej produkcji... Odnalazłam go przez przypadek i na tyle mnie zaintrygował, aby go poszukać i obejrzeć. Wszak obóz Ravensbrück był ostatnim etapem życia Olgi, co prawda została ona wysłana do Bernburga i tam zamordowana w komorze gazowej w ramach akcji "14f13" - nie zmienia to faktu, że w Ravensbrück była przez niemal 2,5 roku i została zapamiętana przez wiele więźniarek. Tutaj trzeba zwrócić uwagę, że Olga znała obóz Ravensbrück w pierwszej fazie jego budowy - od 1939 roku do lutego 1942. A w tym czasie wygląd tego miejsca znacznie różnił się od tego późniejszego. Niestety, ani reżyser Jayme Monjardim, ani ekipa od scenografii czy kostiumów nie odrobiła pracy domowej - filmowy Ravensbrück wygląda jak... Auschwitz!
Olga Benario przeszła przez berlińskie więzienie, obóz koncentracyjny w Lichtenburgu, by dopiero po dwóch latach aresztu trafić ostatecznie do Ravensbrück. Dziecko, które urodziła w listopadzie 1936 roku w więzieniu przy Barminstrasse, zostało jej po roku odebrane i, na szczęście, przekazane teściowej do Brazylii. Ale wróćmy do filmu i szybkiego przeanalizowania tego, co widzimy na ekranie, a raczej tego, co powinniśmy widzieć, a nie widzimy...
I bam! Na pierwszy ogień scena z berlińskiego więzienia. Rok 1937. Strażniczki w czarnych uniformach z opaskami ze swastyką. Chyba nie muszę pisać, że to jest całkowita BZDURA? Żadna kobieca nazistowska formacja nigdy nie nosiła czarnych uniformów! Zwłaszcza służba więzienna w 1937 roku... Ani naszywek z orłem na prawym rękawie. Czarne furażerki nosiły SS-Helferinnen jeśli już o tym mówimy. Kabura z pistoletem powinna być po drugiej stronie, gdyż pas podtrzymujący (takich nigdy kobiety nie nosiły!) nie spełnia w tym momencie swojej funkcji. Nie było też naramienników w bluzie. Absurd!
Tutaj całkowity mix. Scena rejestrowania więźniarek. Wszystko NA ZEWNĄTRZ na mrozie! Hahaha! Podziwiam panią sekretarkę, że daje radę, a śnieg nie niszczy kartek. W rzeczywistości rejestracja odbywała się w budynku komendantury lub w biurze Oberaufseherin. Po kąpieli więźniarek i strzyżeniu. Nie na odwrót, jak w tym filmie.
A po rejestracji czas na odkażanie i dezynfekcję. Nadzorczyni w pasiastej spódnicy (!) chodzi z dziwną dmuchawą i spryskuje nogi więźniarek. Bujda i filmowa fantazja!
No i brama główna do obozu Auschwitz. A nie, przecież to film o Ravensbrück. Tylko napis się zgadza z tej całej scenografii. Chociaż tyle.
Żeby nie było tak beznadziejnie, na pocieszenie coś, co można podać jako pozytywny przykład. W filmie widzimy przez chwilę wnętrze pracowni krawieckiej w Ravensbrück. Z tyłu stoi ogromne krosno, na którym tkano pasiaki obozowe. Jest to w 100% zgodne z prawdą historyczną. Więźniarki siedzące przy maszynach do szycia to przełożenie zdjęcia z albumu propagandowego SS.
Nacieszmy jeszcze oczy czymś dobrze zrobionym. Na podłodze nie powinno leżeć tyle skrawków - w tych warsztatach była zazwyczaj perfekcyjna czystość. Krosno powinno być drewniane, nie metalowe - to w filmie jest zbyt współczesne. Więźniarki noszą fartuchy.
Nadzorczynie rozlewają zupę. Ten widok wywołał uśmiech na mojej twarzy. I te fartuszki na uniformach... Możliwe, że w komandach pracujących na zewnątrz, były nadzorczynie, które jako kierowniczki komanda musiały zupę rozdzielać. W obozie robiły to więźniarki funkcyjne. Zupę rozdawano w blokach. Czemu tutaj wszystko robią na zewnątrz? I czemu większość więźniarek chodzi w cywilnych ubraniach skoro to jest 1939/40 rok? Wtedy wszystkie więźniarki miały tylko pasiaki.
Oto właściwie cały plan filmowy. Jedna ulica i jakieś budynki po bokach oddzielone betonowymi słupami z drutem. Nie mówię już, że w Ravensbrück nie było takich słupów i takich drutów... Był wysoki mur i przestrzeń - tutaj ścisk. I znów więcej załogi wartowniczej niż więźniarek. Serio trzeba wystawiać cały uzbrojony batalion wartowniczy do kobiet? To tak, jakby przy każdym bloku stało kilku wartowników z karabinami. A tutaj nawet więźniarki nie pracują poza obozem... tylko rozdają zupę! To bardzo niebezpieczna czynność. I ta pogoda... jakby Olga była tylko tydzień w obozie, a nie ponad dwa lata i jakby wcale nie zmieniały się pory roku...
Scena grzebania zwłok wygląda niczym nieudana diorama. W tle stoją DWA słupy. Co one mają odgradzać, skoro są tylko dwa? Lampę ewidentnie sprowadzili z Auschwitz. I ten dół ze zwłokami... To Bergen-Belsen w 1945? W Ravensbrück były kostnice na terenie obozu, gdzie składowano ciała zmarłych kobiet. Potem te ciała były wywożone do miejskiego krematorium do spalenia. NIE KOPANO DOŁÓW na terenie obozu!!!
I znowu ta wieczna zima... Więźniarki ciągną walec, wyrównując teren. No ok - rzeczywiście tak się pracowało w obozach, ale to nie walec Krankemanna z Auschwitz. W Ravensbrück były mniejsze walce. I ten ścisk - tu walcują, tam idzie komando - szerokość tej drogi to chyba jakieś 10 metrów? A przecież więźniowie powinni maszerować piątkami. Tu chyba idą w parach. Jeśli te druty są pod napięciem (może izolatory to atrapy?) to zapomniano o tzw. 'pasie śmierci', który odgradza druty od ulicy, po której chodzili więźniowie. Tutaj wszyscy byliby już porażeni prądem.
I przenosimy się do 'Kanady' w Birkenau. Sortowanie odzieży. Na ziemi stoi biurko - przypominam, jest zima! - a za stertą ubrań stoi od tak sobie - brama wyrwana z Birkenau. Brama nie prowadzi do niczego, bo za nią jest ściana budynku. Scenografia filmowa to jednak ciężki kawałek chleba, a i rozumu trzeba czasem użyć. Po lewej stronie szubienice rodem z dziedzińca bloku 11-ego w Auschwitz - ale postawmy je, bo dodadzą nieco grozy wszystkiemu. Tak, jakby sam obóz nie był aż tak straszny jak go... filmują.
To nie 'Kanada', a Brazylia, więc wszystkiego jest tu dużo: słupów, szubienic, walizek i dużo śniegu. Na tym z pewnością nie oszczędzali.
Olga powinna mieć cały czas na głowie chustkę. To duży błąd, że jej nie ma. I to oznakowanie.... Dobrze, że trójkąt wylądował na lewym rękawie, jednak co to za kolory? Słyszą, że gdzieś dzwoni, ale nie wiedzą, w którym kościele. Trójkąt powinien być czerwony z żółtym trójkątem naszytym pod spodem. Olga była Żydówką, więc miała oznakowanie adekwatne dla Żydów. Więc i kostiumografowie się nie popisali... Jej mina mówi wszystko.
Bardzo podobna scena do tej z początku - znowu zima i śnieg i nie wiadomo czy to apel czy jakaś selekcja... Jakby reżyser nie miał pomysłu, co jeszcze można pokazać...
Biedne te nadzorczynie, które tak cały czas przy tym biurku spisują kolejne transporty... Jedni przychodzą, drudzy wychodzą, nie bardzo można wczuć się w dramatyzm sytuacji. A przecież Olga była nawet przez pewien czas blokową bloku 11-ego. Był to blok żydowski, a jego kierowniczką była nadzorczyni... Edith Fraede, o której pisałam kilka postów wcześniej! Tak, Fraede wielokrotnie biła Olgę za przewinienia więźniarek z bloku. To przez jej meldunek Olga została skazana na kilkutygodniowy pobyt w bunkrze z powodu zorganizowania przedstawienia artystycznego dla współwięźniarek. Wiele sytuacji nie zostało pokazanych w tym filmie. A szkoda!
Film ma już swoje lata - wiedza o Ravensbrück mogła wtedy nie być wystarczająca. Zwłaszcza dla osób mieszkających w Brazylii. Jednak to zawsze jest obowiązkiem reżysera i ekipy, aby zrobić dokładny research i zebrać wszystkie możliwe dokumenty na potrzeby produkcji filmowej. Dziś, kiedy ogląda się taki film, można mieć sporo wątpliwości czy na pewno tak wyglądały losy Olgi w Ravensbrück i czy czegoś nie pominięto. Nie pominięta została z pewnością pamięć o niezwykłej bohaterce, która do końca życia pozostała wierna swoim zasadom oraz ideałom. I to jest najmocniejsza strona tego filmu!
Lokalizacja: Innstrasse 24 / www.stolpersteine-berlin.de
Komentarze
Prześlij komentarz