Film o "drugim pokoleniu" sprawców Zagłady

 

Obejrzałam najsmutniejszy film o "drugim pokoleniu" sprawców Zagłady

Po długim czasie wreszcie obejrzałam film "Let Me Go" z 2017 roku. Nie ukrywam, że bardzo byłam ciekawa tego filmu, tym bardziej, że jest on oparty na książce Helgi Schneider "Lass mich gehen". Produkcja jest wstrząsająca. To jeden z najsmutniejszych filmów około holokaustowych, jaki kiedykolwiek widziałam! Tym tragiczniejszy, gdyż pokazuje historię niemieckiej rodziny zmagającej się z przeszłością nazistowskiego sprawcy.

O historii Helgi Schneider napisałam już wcześniej: jako czteroletnia dziewczynka, razem z bratem została porzucona przez własną matkę, Traudi, która zdecydowała się podjąć służbę w obozie koncentracyjnym. Zachowanie Traudi może dziwić, gdyż nadzorczynie posiadające dzieci, mogły pracować w obozie, a ich dzieci mogły mieszkać razem z nimi na terenie obozu, jak było w przypadku Sophie Gode czy nawet samej kierowniczki Ravensbrück, Johanny Langefeld. Dlaczego więc Traudi Schneider oddała własne dzieci pod opiekę siostry i całkowicie zerwała z nimi kontakt? Nie wiadomo...  Dzieci przeżyły traumę, jak wspominała Helga będąc już dorosłą kobietą, zapamiętała głód (pod koniec wojny w Berlinie ludzie cierpieli na ogromne niedostatki zarówno odzieżowe jak i spożywcze), strach oraz biedę, które towarzyszyły jej do końca życia w wojennej stolicy Niemiec. Jej własna matka w tym samym czasie została przeniesiona na służbę do KL Auschwitz i wiodła całkiem spokojne życie, otoczona wszelkimi luksusami, na jakie mogła sobie pozwolić nadzorczyni. 

Film prawie w 90% wiernie odtwarza zapis z książki Helgi Schneider. Zmieniono nieco ilość bohaterów, a raczej bohaterek. W rzeczywistości Helga odwiedziła własną matkę dwa razy: pierwszy raz w 1971 roku i na to spotkanie zabrała swojego małego syna Renzo. Drugi raz w 1998 roku i to było ich ostatnie spotkanie. W filmie wprowadzono dodatkową postać wnuczki głównej bohaterki czyli w rezultacie otrzymaliśmy 4 pokolenia kobiet: Prababci (Traudi, byłej nadzorczyni), jej córki Helgi czyli głównej bohaterki, wnuczki (ta postać jest jednak marginalna) i prawnuczki, której wątek dość mocno rozbudowano - według mnie niepotrzebnie! Prawdopodobnie miała to być taka współczesna postać młodej zbuntowanej dziewczyny, która niewiele wie o Holokauście, coś tam słyszała o Zagładzie Żydów, jednak jest całkowicie nieświadoma uczestnictwa swojej prababci w procesie eksterminacji. Zmieniono też miejsce zamieszkania filmowej bohaterki i jej rodziny - zamiast Włoch jest w filmie Wielka Brytania. Film jest zresztą produkcji brytyjsko-austriackiej.

Dla osób, które chciałyby przeczytać książkę Helgi Schneider, polecam zamówić wersję angielską na Amazonie w formie e-booka, tak jak ja to zrobiłam. Książkę czyta się bardzo szybko i można wówczas porównać ją do filmu fabularnego. 

Ale wracając do samego filmu... Znalazłam w nim trzy nieścisłości, które warto byłoby tutaj wyjaśnić, gdyż jest to blog o nadzorczyniach i chciałabym, aby czytelnicy mieli wyjaśnione wszelkie wątpliwości co do faktów, o których napisała Helga Schneider lub które zostały przedstawione w filmie fabularnym. Nie wiem czy Helga Schneider miała wgląd w dokumenty nadzorczyni Friederike Schneider, gdyż tak brzmiało autentyczne imię i nazwisko jej matki. Dokumenty z jej powojennego procesu sądowego znajdują się w kilku miejscach, w tym w Muzeum Auschwitz oraz w Centrum Szymona Wiesenthala w Wiedniu. 





W rzeczywistości żadna nadzorczyni nie była świadkiem gazowania ludzi w komorze gazowej w Birkenau! Z książki oraz z dialogów w filmie można wywnioskować, że Traudi była naocznym świadkiem otwierania drzwi w komorze gazowej. A to nieprawda! Nawet w Ravensbrück, gdzie była bardzo prymitywna komora gazowa, zbudowana pod koniec wojny w drewnianym baraku, nadzorczynie jedynie eskortowały więźniarki w ciężarówce, po czym musiały oddalić się od miejsca gazowania. W Auschwitz na teren komór gazowych i krematoriów (komory i piece znajdowały się w tym samym budynku) mogli wejść tylko wybrani esesmani oraz lekarze SS! Teren był otoczony wysokim parkanem i aby wejść na teren krematoriów trzeba było przejść przez osobną bramę, pokazując przepustkę. 



Sprawa numer dwa, to praca, jaką Traudi wykonywała w obozie. W filmie mówi: "I was a Senior Guard in the most famous camps of them all, Auschwitz". Auschwitz dopiero "dziś" jest najsławniejszym obozem - w czasie wojny Auschwitz nie był najsławniejszym obozem - nikt nie patrzył na ilość zagazowanych Żydów, bo nikt z Niemców nie przypuszczał, że wojna skończy się, w ich mniemaniu, tak szybko bo w 1945! Auschwitz miał być rozbudowywany i miał funkcjonować jeszcze przez wiele, wiele lat... Wcale nie był modelowym obozem, miał się nim stać w przyszłości, która nigdy nie nadeszła...  


Dalej Traudi mówi: "It was my job. I was the assistant to the doctors. I had to take temperatures". I tu jest błąd! Nadzorczynie nie pracowały jako pielęgniarki! Siostry SS były osobną grupą kobiet zatrudnionych na terenie obozów koncentracyjnych. W tym przypadku pomylono prawdopodobnie dwa obozy, Auschwitz z Ravensbrück i to jest chyba błąd wynikający z nieznajomości historii Ravensbrück. Chodzi o to, że Traudi będąc nadzorczynią brała udział w selekcji kobiet przeznaczonych do eksperymentów pseudomedycznych na terenie Ravensbrück, nie Auschwitz! Mogła wyszukiwać więźniarki na zlecenie lekarzy SS i eskortować je do rewiru, gdzie pracowały lekarki oraz lekarze SS przeprowadzający operacje. Po kolejnym pytaniu filmowej prawnuczki, co jeszcze robiła ona w Auschwitz, Traudi odpowiada: "I had to tie the prisoners to the tables". Seriooo? Czegoś takiego zwłaszcza na rewirze w Auschwitz nadzorczynie nie robiły!! Tylko więźniarki funkcyjne lub więźniarki pracujące na polecenie lekarzy mogły przywiązywać kobiety do stołów! 

I chwilę potem Traudi znów mówi: "We carried out experiments to see what would happen if we inject the patients with various diseases".Tak, zdecydowanie chodzi tu o Ravensbrück, nie Auschwitz - to błąd w filmie! W Auschwitz operacje doświadczalne przeprowadzano w bloku nr 10 w obozie macierzystym. Jednak te operacje dotyczyły płodności kobiet, nie zakażeń.


Trzeci błąd to żydowskie złoto, w posiadaniu którego była Traudi. Coś mi się nie zgadzało z tym złotem. Prawnuczka znajduje w mieszkaniu Traudi naszyjnik i jak się potem okazuje, naszyjnik nosiła Traudi w czasie swojej służby w Auschwitz. Został on zrobiony dla niej na zamówienie ze złota pochodzącego od zamordowanych Żydów. "It was made for me at the camps" - mówi Traudi. Klasyka czyli Traudi wyjaśnia skąd ma naszyjnik: "the gold from the prisoner's teeth, was made into jewelry at the camps". Tu jest błąd! Ponieważ złoto z zębów było wycinane już z zagazowanych zwłok, a dokonywali tego więźniowie z Sonderkommando. I to konkretne złoto raczej nie mogło wydostać się na zewnątrz inaczej niż poprzez esesmanów, którzy ważyli te złote plomby i wysyłali je do Rzeszy. Nikt nie odważyłby się ukraść złota z zębów! Zresztą taka kradzież podlegała już pod sąd SS - było to okradanie Rzeszy i surowo karane nawet osadzeniem esesmana w obozie, gdyby taka kradzież wyszła na jaw! Nadzorczynie mogły posiadać biżuterię z odebranych Żydom rzeczy - tego w obozie nie brakowało. Jednak to z pewnością nie mogły być złote plomby przetopione i jeszcze uformowane w naszyjnik. Filmowa bzdura! 


Pomimo tych drobnych niedociągnięć, film robi ogromne wrażenie! Jest niezwykle wzruszający i dojmujący. Przygnębiający wręcz. Realistycznie pokazuje rodzinną traumę, z jaką borykali się Niemcy w drugim czy trzecim pokoleniu, dowiadujący się, że ktoś w ich rodzinie brał czynny udział w Zagładzie. Ten film powinien obejrzeć każdy, kto interesuje się historią Holokaustu. Oraz przeczytać książkę. Historia Helgi Schneider utkwiła mi w sercu i nie pozwala o sobie zapomnieć. To jej krzyk rozpaczy, ale też krzyk radości, że wreszcie udało się jej pokonać demony przeszłości i zacząć żyć własnym, odzyskanym życiem.  


Zobacz też:


Komentarze

Popularne posty:

Translate