Sophie Gode czyli zwyczajna banalność zła
Spokojne życie w Ravensbrück
Nazwisko Gode przewijało się przed moimi oczami już wielokrotnie. Najpierw zobaczyliśmy i usłyszeliśmy o tej nadzorczyni przy okazji filmu "Przypadek Johanny Langefeld". Dzięki jej starszej córce, Johannie, muzeum Ravensbück nabyło prywatne fotografie tej nadzorczyni. I tak można dziś zobaczyć, jak Sophie Gode spaceruje po okolicy obozu ubrana w letnią sukienkę i czarną, służbową pelerynę; Sophie Gode razem z córką uśmiechają się do obiektywu a w tle osiedle SS; Sophie Gode razem z dziećmi siedzi na balkonie; Sophie Gode... Gode... wszędzie ta Gode!
A potem obejrzałam wystawę "Im Gefolge der SS", na której to właśnie Sophie Gode bryluje na niemal każdej ścianie. Nic dziwnego, bo gdy w 2018 roku Johanna Bracken podarowała nieznane dotąd fotografie swojej matki (i przy okazji też samej siebie, bo na wielu zdjęciach i ona była jako 9-letnie dziecko), muzeum postanowiło uzupełnić nową wystawę o nadzorczyniach właśnie prywatnymi zdjęciami Sophie Gode, pokazującymi codzienne życie tuż obok obozu. Czułam się, jakbym podglądała nadzorczynię przez dziurkę od klucza...
Rzeczywiście. Patrząc na te zdjęcia można niemalże "zobaczyć" to, jak wyglądała codzienność nadzorczyń, kiedy te wychodziły poza ścisły obszar obozu i wracały do swoich prywatnych mieszkań na osiedlu SS. Na wielu zdjęciach Sophie Gode możemy rozpoznać miejsca, które do dziś istnieją i wyglądają tak samo! To bardzo dziwne uczucie, kiedy najpierw patrzysz na fotografię z 1943 roku, a chwilę później stoisz dokładnie w tym samym miejscu, a otoczenie również wygląda jak to na fotografii.
Postanowiłam poszukać jakiś informacji o Gode, skoro prawie "wyskoczyła z lodówki" i wszędzie było jej pełno. To chyba jedyna jak dotąd nadzorczyni, której zdjęcia można zobaczyć w tak dużej ilości! Oto jej partner, jej dzieci, jej matka, jej przyjaciółka z obozu, którą była... Johanna Langefeld - komendantka obozu! Ba! Nawet wnętrza jej mieszkania z dokładnie utrwalonymi na zdjęciach bibelotami, jakie znajdowały się w "apartamencie". Gdyby Sophie Gode żyła dziś, z pewnością często publikowałaby zdjęcia w mediach społecznościowych dla nadzorczyń! Chyba była dumna z tego, jaką ma pracę i w jak doskonałych warunkach żyje!
w muzeum Ravensbrück, 2020
w muzeum Ravensbrück, 2020
Sophie Gode rozpoczęła służbę 1 października 1940 roku i przebywała w Ravensbrück aż do kwietnia 1945 roku, kiedy to uciekła przed zbliżającą się Armią Czerwoną. O Gode wspominałam już w poście dotyczącym macierzyństwa nadzorczyń. To, co jest ważne, to fakt, że ta kobieta przebywała na terenie obozu koncentracyjnego ponad cztery lata - widziała, jak zmienia się Ravensbück, służyła różnym kierowniczkom, w tym Johannie Langefeld czy Marii Mandl. Nie została skierowana na służbę do żadnego podobozu, prawdopodobnie ze względu na córki, które również przebywały na terenie osiedla SS.
W archiwum w Bremen (rodzinnego miasta Gode) zachowało się niewiele dokumentów na temat tej nadzorczyni. Po wojnie została skazana na trzy lata aresztu oraz karę pieniężną 500 Marek oraz 60 dni prac społecznych. Byli też świadkowie, więźniarki Ravensbrück, które zeznawały w Ludwigsburgu w 1947 roku na korzyść Gode. Jedna z nich, Bertina Haindl, zeznała, że Gode dawała więźniarkom czekoladę oraz jabłka. Fakt ten potwierdziła później córka Sophie. Jeśli to była prawda, Sophie Gode musiała wielokrotnie łamać przepisy obozowe, gdyż dawanie więźniarkom jedzenia było surowo zakazane i karane! Dla innej byłej więźniarki, Anny Maier, nadzorczyni Gode była "najlepszą nadzorczynią w Ravensbrück". W przypadku Gode problematyczne okazało się także jej członkostwo w partii NSDAP, do której wstąpiła dopiero w 1943 roku. Sophie Gode nie pięła się też po szczeblach kariery funkcyjnej, tak jak robiły to inne nadzorczynie. Na początku służby otrzymała funkcję kierowniczki bloku nr 2, jednocześnie pilnowała więźniarek w różnych komandach. Od 1942 roku pracowała w dziale śledczym (w pracowni służby rozpoznawczej) podlegającym pod oddział polityczny w Ravensbrück czyli można wnioskować, że charakter jej służby był bardziej biurowy.
To, co jest też niezwykle ciekawe, to fakt, że Gode miała 33 lata, kiedy rozpoczęła pracę w obozie. Miała dwie córki, starsza mieszkała razem z matką na osiedlu SS, młodsza przebywała w domu dziecka zaledwie 100 metrów od obozu i widywała się z matką w weekendy. Myślę, że pomimo tego, że Gode nie wiedziała na czym polega praca w obozie koncentracyjnym, płynnie weszła w ten nietypowy świat i odnalazła się w nim - to było bezpieczne miejsce dla niej samej, a przede wszystkim dla jej dzieci! Z dala od wojny i nalotów, bez zagrożenia życia, Gode mogła pracować, otrzymywać stałą pensję, a jej córkom niczego (niczego!) nie brakowało! Gode wiodła spokojne życie w Ravensbrück, które w tamtym czasie można było nazwać luksusowym.
Sophie Gode ze swoimi córkami, Johanną i Ursulą oraz matką w 1943 roku.
Matka Sophie odwiedziła swoją córkę w Ravensbrück. W tym samym roku
O Sophie Gode można znaleźć wzmiankę w książce Nandy Herbermann z 1946 roku pt. "Der gesegnete Abgrund: Schutzhäftling Nr. 6582 im Frauenkonzentrationslager Ravensbrück", którą w 2000 roku wydano w języku angielskim. Nanda, a właściwie Maria Ferdinanda Herbermann była niemiecką pisarką, redaktorką katolickiego czasopisma wydawanego w Monachium, w którym krytykowała reżim nazistowski. Do obozu Ravensbrück została wysłana w sierpniu 1941 roku czyli na trzy miesiące zanim służbę rozpoczęła tam Sophie Gode. Herbermann otrzymała numer 6582 i w październiku 1941 roku zetknęła się z nadzorczynią Gode... w bloku nr 2. W rzeczywistości blok nr 2 był blokiem więźniarek asocjalnych, w którym przebywało wiele zdeprawowanych kobiet, także prostytutki.
Tutaj drogi więźniarki 6582 i nadzorczyni Gode zbiegły się ze sobą - pierwsza z nich została bowiem "blokową", druga - kierowniczką bloku. Herbermann i Gode musiały ze sobą współpracować, żeby opanować sytuację na tym, jednym z najgorszych bloków więźniarek w Ravensbrück. Młodociane przestępczynie, prostytutki, a także lesbijki stłoczone na ciasnej przestrzeni codziennie przyczyniały się do kłótni i afer. Nic dziwnego, że blok nr 2 miał jedną z najgorszych opinii wśród personelu SS, jak i samych więźniarek.
I co najdziwniejsze... Sophie Gode, kierowniczka "Blockleiterin" bloku nr 2 miała doskonałą opinię wśród więźniarek! Chyba nikt nie powiedział o niej złego słowa, a wręcz przeciwnie - kobiety uważały ją za najlepszą nadzorczynię w obozie!
Poniżej zamieszczam zdjęcia z dwóch stron z książki Nandy Herbermann, gdzie opisuje jak została "blokową" w bloku nr 2 oraz wspomina zachowanie Sophie Gode. Tekst w języku angielskim, książkę kupiłam w wersji cyfrowej:
*
Niedawno, szukając jakichkolwiek informacji o Sophie Gode, natrafiłam na artykuł z 2013 roku autorstwa Hanny Synyci pt. "Eine rümliche Ausnahme? Die SS-Aufseherin Sophie Gode". Tekst zamieszczony jest w publikacji "Was verstehen wir Frauen auch von Politik? Entnazifizierung ganz normaler Frauen in Bremen (1945-1952)". Książkę kupiłam online, a poniżej zamieszczam skany artykułu o Sophie Gode. Język: niemiecki
Komentarze
Prześlij komentarz