Pierwszy w Polsce doktorat o nadzorczyniach SS!

 

Czy można zrobić doktorat z nadzorczyń?

Owszem, można! Dwa lata temu, 8 października 2019 roku Sylwia Wysińska (Uniwersytet Śląski) obroniła doktorat pt. "Kobiecy personel nadzorczy (SS Aufseherinnen) w KL Auschwitz". Kilka dni temu z radością odkryłam, że są już zamieszczone na stronie Uniwersytetu dwie recenzje dotyczące tej wyjątkowej rozprawy. Jako, że sama "siedzę w temacie" od przynajmniej dziesięciu lat i poznałam Sylwię osobiście, postanowiłam przeczytać te recenzje i się do nich odnieść. Temat nadzorczyń wymaga naprawdę ogromnej wiedzy, więc też nie dziwię się recenzentom, że w ich opinii niektóre aspekty takiej pracy naukowej mogły nie spełniać jakiś kryteriów lub nie zostały zrozumiane. Tutaj pojawia się zasadniczy problem: co tak naprawdę ma udowodnić lub przede wszystkim ODKRYĆ taki doktorat o nadzorczyniach? Założeniem każdego doktoratu jest wprowadzenie jakiejś innowacji w badaniach lub odkrycie czegoś nowego, pokazania tego w całkiem nowym świetle. Czy można to w ogóle odnieść do nadzorczyń obozowych? Zastanówmy się...


Doktorat Sylwii opierał się na przedstawieniu struktury żeńskiej załogi obozu Auschwitz-Birkenau. I nic dziwnego, gdyż Sylwia jest obecnie pracownikiem Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Wzięła więc na tapetę to, co miała pod ręką czyli dokumenty zgromadzone przede wszystkim w Muzeum. Kiedy sama studiowałam na studiach podyplomowych (też w Muzeum Auschwitz-Birkenau!), poznałam Sylwię - bardzo mi na tym zależało, była to jedyna osoba w Polsce, która pisała prace naukową o nadzorczyniach i brała udział w różnych konferencjach. Jednak w przeciwieństwie do mnie, Sylwia poza doktoratem nie zajmuję się hobbystycznie tym zagadnieniem. To było moje kluczowe pytanie: dlaczego akurat temat nadzorczyń? Czy to jest dla niej fascynujące? Bo jeśli już zabieramy się za pisanie tak obszernej pracy, jaką jest doktorat (wieloletnie badania, wyjazdy naukowe, konferencje zagraniczne...), to chyba trzeba w pewien sposób "lubić" ten temat, któremu poświęcamy kawałek swojego życia? 


Z nadzorczyniami pracującymi w obozie Auschwitz jest pewien problem. Szczerze, to powiem Wam, że ja osobiście jakoś czuję "zmęczenie" tym tematem strażniczek z Birkenau. I dla mnie już ten obóz i te nadzorczynie nie są aż tak ciekawymi obiektami do badań. Owszem, w swojej pracy dyplomowej zajęłam się Luisą Danz, która też otarła się o Auschwitz, a nawet została w 1944 roku raportową, jednak w jej przypadku był to tylko jeden z wielu etapów "kariery" i to wcale nie najważniejszy. Ale już nazwiska Mandl, Langefeld, Brandl czy Grese sprawiają, że przewracam oczami. Do tego wszystkiego dokłada się jeszcze słynna "Pasażerka", która już dziś jest ikoną (zresztą bardzo przekłamaną!) zagadnienia nadzorczyń z Birkenau i tematem można się "przejeść". Odkąd zajęłam się sprawdzaniem przeszłości podobozów Ravensbrück - znalazłam tam o wiele więcej ciekawych historii niż te o nadzorczyniach z Auschwitz, które przewijają się we wszystkich książkach czy artykułach prasowych. Podobno we "Wstępie" Sylwia przytoczyła tylko polskie badania naukowe (zapewne prof. Lasika), a mogła przecież wspomnieć o tym, że tak naprawdę po Zjednoczeniu Niemiec, to właśnie we wczesnych latach 90. XX w. Gudrun Schwarz przetarła szlak i jako pierwsza badaczka zaczęła pisać obszerne artykuły na temat niemieckich kobiet w formacjach pomocniczych. To, co dzieje się teraz w polskich badaniach, jak w przypadku doktoratu Sylwii, zostało już dokładnie opisane i przebadane w Niemczech, a dziś jest rozwijane i weszło do kanonu tematyki obozowej. 


Myślę, że recenzja prof. Kaczmarka jest pełniejsza i lepiej pokazuje kierunek myślenia Sylwii w tym doktoracie. Na pewno chciała ona zebrać jak najwięcej biogramów nadzorczyń, które przewinęły się przez ten obóz - i to się chwali! Mrówcza robota została z pewnością precyzyjnie wykonana. Brakowało takiej bazy nadzorczyń z Auschwitz. Ich nazwiska przewijają się gdzieś w pojedynczych wspomnieniach i to są jeszcze te najbardziej znane nazwiska nadzorczyń pełniących wyższe funkcje. A co pozostałymi? Przecież i tam były kierowniczki bloków czy szeregowe nadzorczynie, pilnujące dzień w dzień komand roboczych... Można byłoby uznać, że od 1942 roku aż do wyzwolenia obozu, służbę pełniło tam około 150-170 nadzorczyń (łącznie z podobozami). Trudno jest nawet podać pełną ich liczbę. 

Dziwię się więc, że prof. Kaczmarek nie był zadowolony, że te biogramy zostały zamieszczone w oddzielnym rozdziale. Dla mnie mają one chyba największą wartość. Zresztą Sylwia pomogła mi też w zebraniu dokładnych informacji, co do przedziałów czasowych służby Luisy Danz w Auschwitz - właśnie dzięki temu, że miała jej uzupełniony biogram. Prawdą jest to, co napisała Sylwia i co podkreślił prof. Kaczmarek, że do tej pory nie ukazała się żadna publikacja przekrojowo opisująca nadzorczynie. Chociaż, kiedy Sylwia ukończyła już swój doktorat, na niemieckim rynku wydawniczym pojawiła się publikacja Johannsa Schwartz'a "Weibliche Angelegenheiten" właśnie o nadzorczyniach, jednak ta publikacja dotyczy głównie nadzorczyń z Ravensbrück i jego podobozów (zwłaszcza Neubrandenburga). Jest też publikacja będąca książkową wersją doktoratu Elissy Mailänder Koslov "Gewalt im Dienstalltag: Die SS-Aufseherinnen des Konzentrations- und Vernichtungslagers Majdanek 1942-1944" dotycząca nadzorczyń z Majdanka. Właściwie tutaj w samym tytule wkradł się błąd, gdyż oficjalną nazwą obozu był "KL Lublin", nie "KL Majdanek". Gdyby iść tym tokiem myślenia, że nazwy obozów pochodziły od nazw dzielnic miasta, wtedy zamiast "KL Auschwitz" mielibyśmy "KL Zasole". Więc jakby tak poszukać, to już trochę tych publikacji się ukazało. Wszystkie te publikacje ukazały się w języku niemieckim lub angielskim. Nigdy nie zostały przetłumaczone na polski - stąd zapewne ta luka w polskich badaniach naukowych i publikacjach dotyczących nadzorczyń. Kilka prac magisterskich i doktoratów znajduje się też w niemieckich archiwach (lub ich kopie są dostępne w Muzeum Ravensbrück) i wszystkie one dotyczą nadzorczyń SS.


W tym roku opublikowałam swoją książkę autorską przekrojowo opisującą formację pomocniczą nadzorczyń - jednak w żadnej książce nie da się napisać wszystkiego, to niemożliwe! Zawsze będzie to tylko ukazanie ogólnego problemu czy zagadnienia. Wydaje mi się, że Sylwia chciała w tej pracy pokazać taki "wzorcowy" model SS-Aufseherin. Czyli nadzorczyni idealnej - takiej, jaką chcieli widzieć ją przełożeni z obozów. To prawdopodobnie było  głównym założeniem badawczym w tym doktoracie. Jednak... czy jest to coś nowego i odkrywczego? Oczywiście, że nie! Owszem, Niemcy mieli swoją wizję idealnej kobiety niemieckiej. Jednak nie przypuszczali, że te kobiety (przyszłe matki żołnierzy) będą chodziły po terenie obozów koncentracyjnych z pejczami w rękach, przeprowadzając selekcje do gazu! Zawsze to podkreślam: formacja SS-Aufseherin była wyjątkowa - były to jedyne niemieckie kobiety, które miały pozwolenie na noszenie broni palnej i brały czynny udział w... mordowaniu ludzi! I to według mnie jest absolutnie nietypowe jak na politykę Rzeszy Niemieckiej - że ich własna wizja aryjskiej kobiety rozjechała się w chwili, kiedy nadzorczynie weszły w świat eksterminacji.

Trudno jest jednoznacznie wskazać model "wzorcowej" nadzorczyni. Właściwie poza pismem rekrutacyjnym, które zachowało się do dziś, nie ma innego dokumentu, w którym byłyby wskazane jakieś wytyczne, co do zachowania lub wyglądu "idealnej" nadzorczyni. Więc nic dziwnego, że Sylwia miała problem w podsumowaniu swojej pracy z podaniem konkretnych wytycznych tego modelu. Jeśli zaś chodzi o motywacje kobiet do podjęcia służby w obozach, to wynagrodzenie pieniężne wcale nie było tutaj głównym motorem napędowym. To już wielokrotnie podawano w kilku niemieckich publikacjach - stawki wynagrodzenia u nadzorczyń były na podobnym poziomie, co innych pracownic w Rzeszy. Raczej warunki socjalno-bytowe miały w tym wypadku kluczową rolę. Są relacje (nawet wideo) byłych nadzorczyń z Ravensbrück, w których mówią one o tym wprost, np. Margarete Barthel. U Sylwii podobno brakuje tej argumentacji źródłowej, a szkoda! 


W rozdziale III prof. Kaczmarek zwraca uwagę, że Sylwia opisując całościowo historię obozu Auschwitz właściwie... pominęła w nim rolę nadzorczyń! A przecież tutaj jest całe pole do popisu - ten obóz był całkowicie inny niż Ravensbrück i warto byłoby zaznaczyć takie trzy etapy jego funkcjonowania: począwszy od obozu kobiecego w blokach 1-10 (filii Ravensbrück) w obozie macierzystym, poprzez obóz kobiecy na odcinkach BIa i BIb, aż na ewakuacji i przeniesieniu obozu kobiecego na odcinek BIIb skończywszy.

Pracy jeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że uda mi się skorzystać z egzemplarza dostępnego w bibliotece Uniwersytetu Śląskiego. Jestem niezwykle ciekawa tej publikacji! Sylwia jest ekspertem w swojej dziedzinie, pracuje w Muzeum Auschwitz i zna historię tego miejsca, jest to właściwa osoba, aby taką pracę naukową napisać. Ogromnie doceniam jej kwerendę w kilkudziesięciu archiwach, także zagranicznych! Mnie osobiście wszelkie kontakty z archiwami i instytucjami niezwykle męczą i pisanie prac naukowych jest dla mnie przejściem przez mękę, tym bardziej doceniam i gratuluję Sylwii, że podjęła się zebrania takiej dokumentacji! Będą z tego korzystać następne pokolenia! 

Na końcu życzę Sylwii (i sobie zresztą też!), aby mogła jak najszybciej wziąć do ręki wydrukowany egzemplarz swojej pracy! Będzie to dla niej największa nagroda! 


Zobacz też:

Komentarze

Popularne posty:

Translate