Wizja lokalna w byłym podobozie Sömmerda

 

Gertrud Liebetrau i jej "czas służby"

21-letnia Gertrud Liebetrau, blondynka o delikatnej urodzie była bardzo dumna ze swojej nowej pracy, do której została powołana. Od 1942 roku była zatrudniona jako pracownica biurowa w zakładach Rheinmetall-Borsig A.G. w mieście Sömmerda. Były to zakłady zbrojeniowe, jedne z największych na obszarze Turyngii. Wytwarzano w nich amunicję, karabiny maszynowe, części samolotowe oraz system napędowy (wał Kardana) dla pojazdów opancerzonych. 

Gigantyczny zakład od 1944 roku borykał się jednak z pozyskaniem nowych pracowników z zagranicy, w tym także robotników przymusowych. Kierownictwo fabryki postanowiło, podobnie jak większość dobrze prosperujących zakładów zbrojeniowych, zatrudnić najtańszą siłę roboczą czyli więźniów z obozów koncentracyjnych. Główny Urząd Gospodarki i Administracji SS odpowiedział twierdząco na prośbę dyrekcji zakładu Rheinmetall-Borsig i późnym latem 1944 roku do Sömmerdy sprowadzono tysiąc węgierskich więźniarek z podobozu w Buchenwaldzie. 22 sierpnia 1944 roku adiutant komendanta obozu w Buchenwaldzie potwierdził, że możliwe jest zakwaterowanie więźniarek w obozie na terenie miasta, tym samym zwiększono liczbę kobiet do 1100 osób. Jednocześnie zakład zbrojeniowy skierował odgórnie 33 młode niemieckie pracownice na szkolenie w ramach umowy między fabryką, a kierownictwem obozu Ravensbrück. 


Album Gertrud Liebetrau, 1944
Wystawa "Im Gefolge der SS"

8 września 1944 roku Gertrud Liebetrau razem z koleżankami z pracy wsiadła do pociągu jadącego w kierunku Berlina. Zapewne musiała być bardzo podekscytowana tym, co czeka ją w najbliższych dniach. To, że została wybrana na specjalne szkolenie, mogło być dla niej pewnego rodzaju awansem i wyróżnieniem. Chciała wszystko udokumentować, dlatego też wzięła ze sobą aparat fotograficzny i zakupiła specjalny album na zdjęcia, aby mieć w przyszłości pamiątkę ze swojej służby dla kraju. Gertrud była zachwycona miejscem, do którego przyjechała. Przez dziesięć dni szkolenia otrzymała służbowy uniform, zapoznała się ze specyfiką pracy nadzorczyni, a w wolnych chwilach spacerowała po miasteczku Fürstenberg, które wywarło na niej duże wrażenie. 

Dokument z obozu Buchenwald, w którym podano liczbę nadzorczyń pracujących w podobozach. 24 września 1944 roku w podobozie Sömmerda było zatrudnionych 26 nadzorczyń. 

W swoim albumie na pierwszej stronie wkleiła kilka pocztówek z widokami miasteczka i pięknych jezior. Dla młodej dziewczyny, pracującej całe dnie w wielkiej fabryce czas spędzony w Ravensbrück mógł być także chwilą oddechu i relaksu przed intensywną służbą po powrocie do Sömmerdy. Gertrud miała niewielki kontakt z samymi więźniarkami. Przyjechała tylko na dziesięć dni. Uszyto dla niej uniform, a dni szkolenia spędzała razem z innymi kandydatkami na intensywnych wykładach dotyczących regulaminów i przepisów obozowych. 18 września Gertrud Liebetrau wróciła do Sömmerdy i natychmiast została przedstawiona kierownictwu podobozu. Razem z innymi świeżo wyszkolonymi nadzorczyniami miała zarządzać podobozem dla węgierskich Żydówek. 


Następnego dnia, 19 września 1944 roku, do Sömmerdy dotarł pierwszy transport z 1200 więźniarkami z rozwiązanego wcześniej podobozu Gelsenberg Petrol A.G., gdyż podobóz jak i fabryka oleju mineralnego, w którym pracowały więźniarki, były kilkukrotnie bombardowane. Po dotarciu do Sömmerdy więźniarki zostały rozlokowane w dwunastu drewnianych barakach typu "końskiego", spały na drewnianych trzypiętrowych pryczach - podobnie jak w innych podobozach. Ich praca polegała na dwunastogodzinnych zmianach, dziennych i nocnych. Nadzorczynie zaprowadzały grupy więźniarek z terenu podobozu do oddalonej o trzy kilometry fabryki, a tak naprawdę do całego wielkiego kompleksu fabrycznego. Na miejscu, dzielono kobiety do poszczególnych hal produkcyjnych. 

Lokalizacja baraków dla robotników przymusowych i więźniarek

Gertrud Liebetrau bardzo szybko weszła w swoją nową rolę nadzorczyni, przy okazji dokumentując teren obozu i jego najważniejsze obiekty, jak główna brama obozowa czy widok na baraki... Najlepsze zdjęcia wklejała do swojego albumu i podpisywała, aby nikt nie miał wątpliwości, co przedstawiają te fotografie. Podpis "Nasz obóz dla więźniów" sugeruje, że identyfikowała się z miejscem, w którym pracuje i traktowała teren obozu niczym swój rewir. Rzecz jasna na żadnym zdjęciu nie widać więźniarek. Nadzorczyniom nie wolno było robić zdjęć na terenie obozów, tutaj dziwię się sama, że Gertrud w ogóle takie zdjęcia zrobiła... Zazwyczaj tego typu fotografie wykonywano na zlecenie kierownictwa obozu i były włączane do oficjalnej dokumentacji. A w tym przypadku mamy nadzorczynię, która spaceruje sobie po obozie i robi zdjęcia, wcale się z tym nie kryjąc! 


Najciekawsze fotografie przedstawiają samą Gertrud w towarzystwie koleżanek miło spędzających niedzielny dzień na spacerze wokół obozu. Młode kobiety ubrane są w swoje służbowe uniformy i pozują do zdjęć uśmiechając się do obiektywu. Gertrud Liebetrau wydaje się być szczęśliwa z awansu i nowej życiowej "przygody" jaka ją spotkała w Sömmerda. Zapewne była wdzięczna losowi, że nie musi siedzieć godzinami przy biurku sortując dziesiątki pism, tylko może pełnić bardziej aktywną służbę, mieć wiele nowych koleżanek i możliwe -  lepsze zarobki! Dziś album Gertrud Liebetrau jest jednym z najlepiej znanych fotograficznych dokumentów pokazujących rzeczywistość pracy nadzorczyń. Jest to rzeczywistość wybiórcza, estetyczna. Na zdjęciach nie zobaczymy niczego, co mogłoby wskazywać na brutalność nadzorczyń czy na złą kondycję fizyczną więźniarek... Jest to album z chwil, jakie chciała zapamiętać sama Gertrud: szczęśliwych momentów jej służby.

*

W lipcu 2021 roku postanowiłam odwiedzić miasto Sömmerda. Doskonale zapamiętałam tą nazwę, ale nie przypuszczałam, że miejsca z albumu Gertrud Liebtrau zobaczę na własne oczy. Jadąc pociągiem z Erfurtu do Sangerhausen, przejechałam przez stację "Sömmerda"! Początkowo nie miałam czasu, aby wysiąść i zwiedzić miejsce byłego obozu, potem jednak, w dniu wyjazdu do Berlina miałam trzy godziny czasu, aby  podskoczyć pociągiem do Sömmerdy.

Na samą wizję lokalną miałam tylko godzinę! Musiałam wrócić do Erfurtu i stamtąd wsiadałam w pociąg do Berlina. Mimo to, zaryzykowałam. Wzięłam rower do pociągu i podjechałam do Sömmerdy. Podróż z Erfurtu zajęła około 20 minut. Na miejscu od razu skierowałam się do południowej części miasta, gdyż wcześniej zrobiłam rozeznanie w jakim mniej więcej obszarze znajdował się podobóz.  Cały obszar był podzielony na bloki mieszkalne dla robotników przymusowych oraz dla więźniarek podobozu. Można uznać, że najbardziej interesującym mnie obszarem była część miasta między ulicami Friedrich-Ebert Staße, Feldstraße, Thomas-Müntzer-Straße i na południu Heinrich-Heine Straße. To w tym kwadracie znajdował się podobóz dla węgierskich Żydówek i budynki z tego obszaru można rozpoznać na zdjęciach z albumu Gertrud Liebetrau. Pokażę Wam miejsce, w którym wykonano zdjęcie nadzorczyń stojących przy wejściu do podziemnego schronu! 


Zaczęłam się zastanawiać czy uda mi się zlokalizować budynki ze zdjęcia. Nie przypuszczałam, że wszystkie zabudowania przetrwały wojnę i stoją do dzisiejszego dnia praktycznie w nienaruszonym stanie. Oczywiście, zmieniono elewację, budynki odnowiono, jednak zachowano ich pierwotny kształt. Z tyłu widać bardzo charakterystyczny blok z podłużnym oknem. Jeżdżąc po mieście miałam w pamięci to okno i udało mi się namierzyć blok, który widać na zdjęciu z 1944 roku! Poniżej uchwyciłam dwa bliźniacze budynki z charakterystycznymi podłużnymi, zaokrąglonymi u góry oknami. W tym obszarze są tylko dwa takie budynki i znajdują się przy ulicy Feldstraße:


Tak więc mogłam zawęzić moje poszukiwania lokalizacji do ulicy Feldstraße. Wiedziałam już, że któryś z tych budynków został uchwycony na zdjęciu z nadzorczyniami. Popatrzyłam na mapę Google i szybko zlokalizowałam te dwa budynki. Następnie przyjrzałam się zdjęciu i po lewej stronie widać kawałek bliższego budynku, a między nim prześwituje ten budynek z długimi oknami. Taki układ może się utworzyć biorąc po uwagę pierwszy budynek przy ulicy Feldstraße z dzisiejszym numerem 8 i budynek przy Feldstraße 21 czyli ten z długimi oknami. Spójrzcie, jak wygląda to na mapach Google:


Czerwony punkt oznacza miejsce, gdzie stały nadzorczynie i znajdował się ten mały bunkier lub może jakaś spiżarenka? Dziś byłoby to miejsce na podwórku przy Feldstraße 10. W tym miejscu przebiegała północna granica podobozu. Z tyłu za nadzorczyniami widać drewniany płot, wcześniej, przed nim, znajduje się siatka, a jeszcze bliżej - płot z drutem kolczastym. Jest inne zdjęcie z albumu Liebetrau, pokazujące ten obszar obozu i ten sam budynek, perspektywa jest jednak nieco lepsza, bo bardziej oddalona. Zdjęcie zrobiono prawdopodobnie z wysokości wieżyczki strażniczej:


Tutaj widać dzisiejszy budynek przy skrzyżowaniu 
Feldstraße z Friedrich-Ebert Straße (w głębi po prawej stronie), a dwa skrajne prawe budynki to bloki przy Feldtraße 8 i 10. Kiedy byłam w mieście udało mi się podjechać rowerem na podwórko przy bloku oznaczonym dziś jako Friedrich-Ebert Straße 1:


Aby jeszcze lepiej rozeznać się w układzie tych budynków, zestawiłam ze sobą moje zdjęcie ze zdjęciem z albumu Liebetrau:


W tym przypadku nieco zmieniono górny element budynku, pierwotnie był tam taras, dzisiaj ta górna część jest zabudowana oknem. Bardzo charakterystyczne są te małe wąskie okieneczka, które też doskonale widać na archiwalnej fotografii. I ostatnie ujęcie, to znowu blok z Feldtraße 8, którego fragment znalazł się na pierwszej fotografii archiwalnej. Tutaj widzimy jego dach i kominy. Dziś tych wysokich kominów nie ma, jednak zrobiłam zdjęcie, na którym można rozpoznać wysoki dach i okna wpasowane w poddasze. 


Blok jest pomalowany na biało z bordową dachówką. W miejscu, w którym stałam, w czasie wojny znajdował się duży budynek z rozsuwanymi drzwiami, widoczny na archiwalnej fotografii po lewej stronie, za ogrodzeniem obozowym. Może to był jakiś magazyn? Gdybyśmy nałożyli zdjęcie ze spacerującymi nadzorczyniami na dzisiejszą lokalizację - nadzorczynie spacerowałyby po... terenie fundacji pomocy społecznej zajmującej się dystrybucją i pozyskiwaniem używanych mebli czy rozdawaniem żywności ludziom w gorszej sytuacji ekonomicznej. O ironio w miejscu, w którym kiedyś setki ludzi głodowało i cierpiało przy niewolniczej pracy... 


W jedną godzinę nie miałam zbyt wiele czasu, aby przyjrzeć się bliżej miastu. Chciałabym wrócić kiedyś do Sömmerdy i dokładniej zwiedzić ten obszar, a także zobaczyć muzeum historii miasta i zabytkową starówkę. Opuszczałam Sömmerdę mając w pamięci uśmiechniętą twarz Gertrud Liebetrau i jej koleżanek - to one przywiodły mnie tutaj, a ja chciałam być w miejscu, gdzie pracowały! Oczami wyobraźni widziałam jak spacerują wzdłuż ogrodzenia między blokami. Nadal śmiały się i wdzięczyły do młodego esesmana, który podniósł do góry aparat i pstryknął im kolejne zdjęcie... Gertrud wywoła je i wklei do swojego albumu. Na pamiątkę "czasu służby".

Zobacz też:


Komentarze

Popularne posty:

Translate