Augsburg: pożegnanie z komendantką Langefeld

26 stycznia 1974 roku zmarła Johanna Langefeld. Przez dziesiątki lat po wojnie postać pierwszej komendantki obozu Ravensbrück była całkowicie nieznana lub... przemilczana. Dziś możemy powiedzieć, że wiemy o niej już niemal wszystko: znamy jej życie sprzed służby w obozach, wiemy kim była i jaki spotkał ją los po wojnie. Ona sama nie umiała sobie wybaczyć tego, czego była świadkiem - do końca życia gnębiły ją wyrzuty sumienia. Nigdy nie pozbyła się demonów wojny z własnej przeszłości. 

Polki wiele zawdzięczały Johannie Langefeld i pomimo tego, że pełniła taką rolę, jaką pełniła i musiała być wzorową nazistowską pracownicą, to jednak w kilku przypadkach dała wyraz swojej nietypowej sympatii wobec więźniarek polskiej narodowości. Czemu akurat lubiła i podziwiała Polki? Czy tylko dlatego, że potrafiły iść na egzekucje z podniesionymi głowami? Dlaczego umożliwiała Polkom pełnienie wysokich funkcji więźniarskich w obozie? Tego do dziś nie udało się jednoznacznie ustalić, pomimo wielu zeznań i relacji pochodzących od samych więźniarek. Prawdą jest jednak to, że to właśnie Polki, byłe więźniarki Ravensbrück, ocaliły życie Langefeld przez wyrokiem śmierci, jaki zapewne zostałby na nią wydany w 1947 roku, gdyby stanęła przed sądem w procesie załogi obozu KL Auschwitz.  

Będąc w lipcu 2021 roku na wyjeździe w Bawarii, postanowiłam odwiedzić cmentarz w Augsburgu, na którym została pochowana Langefeld. Z Monachium, w którym miałam hotel, podróż zajęła mi około godziny. Byłam bardzo podekscytowana mogąc zobaczyć miejsce pochówku tak ważnej dla Ravensbrück postaci. Bez problemu podjechałam rowerem ze stacji kolejowej do cmentarza Nordfriedhof. Jak zawsze, jeśli chodzi o niemieckie nekropolie, także i ten cmentarz był niezwykle zadbany. Spacerowanie po niemieckich cmentarzach jest dla mnie bardzo przyjemne. Zapisałam sobie uprzednio informacje o tym, jak ten nagrobek wygląda i postanowiłam sama odnaleźć ten konkretny grób Langefeld. Wiedziałam z książki pani Marty Grzywacz, że Langefeld została pochowana w jednym grobie razem ze swoim jedynym synem, a raczej to jej syn Herbert, został pochowany razem z matką. W 1975 roku Herbert May popełnił samobójstwo -rok po śmierci matki, z którą był emocjonalnie związany.  


Cmentarz okazał się dość duży obszarowo. Liczyłam na to, że uda mi się w szybkim czasie odnaleźć właściwy nagrobek. Przed oczami przesuwały mi się niemieckie nazwiska... Po godzinie szukania zaczęłam odczuwać lekkie zniecierpliwienie. Dzień był dość ciepły i chodzenie po otwartej przestrzeni zaczęło  mnie męczyć. Obeszłam także cały cmentarz dookoła wzdłuż ogrodzenia, jednak po kolejnej godzinie moje poirytowanie osiągnęło już najwyższy poziom. Nie mogłam stracić całego dnia na chodzenie po jednym cmentarzu! Postanowiłam zadzwonić do pani Grzywacz, autorki publikacji "Nasza pani z Ravensbrück", która była na wizji lokalnej na tym cmentarzu dwa lata temu przy okazji pisania książki. Pani Marta dokładnie opisała mi nagrobek i jego ulokowanie - tuż przy ogrodzeniu. Przez ostatnią godzinę chodziłam jednak wzdłuż ogrodzenia, a żadnego nazwiska "Langefeld" na nagrobku nie zobaczyłam. Czyżbym pomyliła cmentarze? To było niemożliwe. 


Po prawie trzech godzinach snucia się między cmentarnymi alejkami, poszłam za radą pani Grzywacz i skierowałam się do biura administracji cmentarza. Chciałam sprawdzić czy to ja mam problem ze znalezieniem nagrobka czy chodzi o coś zupełnie innego... Odważyłam się i weszłam do środka. 

W biurze było dwóch miłych panów, a ja postanowiłam mówić po angielsku, bo obawiałam się, że język niemiecki w moim wypadku nie byłby wystarczający. Odetchnęłam z ulgą, kiedy jeden z nich jako tako rozumiał angielski. Poprosiłam o sprawdzenie czy na tym konkretnym cmentarzu znajduje się nagrobek Johanny Langefeld. Panowie zdawali się nie wiedzieć o kogo chodzi, to nazwisko nic im nie mówiło, jednak oczywiście zaczęli sprawdzać dane w komputerze. Czułam, że moje napięcie wzrastało z każdą sekundą i miałam jednocześnie złe przeczucia. Coś było nie tak. Po szybkim sprawdzeniu dat jej urodzenia i śmierci, napisałam je na kartce, żeby ułatwić sprawdzenie danych. Niewykluczone, że inne osoby o tym nazwisku są pochowane na tym cmentarzu. 

Obawiałam się, żeby tylko nie zapytali mnie, kim jestem dla zmarłej. Rodziną? Daleką krewną? Co miałabym odpowiedzieć? Langefeld zmarła dziesięć lat przed moim urodzeniem, nie było więc możliwości, abym ją poznała osobiście. Na szczęście o nic nie zapytali. Dość długo szukali w systemie, aż znaleźli numer kwatery i zapisali mi na kartce. Podziękowałam i udałam się we wskazane miejsce, które oczywiście pokrywało się z lokalizacją wskazaną przez panią Grzywacz. Czułam, że przed oczami robi mi się niebezpiecznie ciemno, byłam zmęczona tym szukaniem, kręciło mi się w głowie. Jakaś pani sprzątająca nagrobek w kwaterze, w której ja szukałam Langefeld dziwnie się na mnie patrzyła. Chodziłam tam i z powrotem, nienaturalnie wpatrując się w wyrzeźbione nazwiska na kolejnych nagrobkach. Aż po kolejnych 10 minutach błądzenia zrozumiałam, że tego grobu.... nie ma.

Nagrobek Johanny Langefeld i Herberta May, 2020
Zdjęcie autorstwa Marty Grzywacz

Wróciłam do biura i powiedziałam, że nie udało mi się znaleźć grobu, chociaż poszłam we wskazane miejsce. Panowie ponownie zaczęli sprawdzać coś w komputerze i stwierdzili, że nagrobek został... zlikwidowany w styczniu 2021 roku! Postanowiłam zachować kamienną twarz, jednak w środku wszystko się we mnie gotowało. Mnogość pytań zalała mój mózg: jak to zlikwidowany? Kto tego dokonał? Na czyje zlecenie, jej rodziny? Może po tym filmie dokumentalnym "Przypadek Johanny Langefeld" zrobiło się o niej głośno... zbyt głośno i dlatego rodzina zadecydowała o zlikwidowaniu nagrobka? Ta jedna odpowiedź przychodziła mi wówczas do głowy i chyba nadal ją utrzymuję. Czemu grób dwóch osób, które zmarły w latach 70. XX w. nagle w styczniu 2021 roku - znika - tak, jakby ktoś chciał zatrzeć ślady po egzystencji tych osób? 

Po pierwszym szoku odczułam ogromny smutek! Nie dlatego, że nie zobaczę tego grobu, tylko z powodu niezwykle tragicznego życia Langefeld. I nagle, po tylu latach, ktoś postanowił, że ta kobieta nawet nie będzie mieć grobu! To jakaś ogromna niesprawiedliwość. Byłam rozżalona i wewnętrzne rozdarta: czy można współczuć byłej nadzorczyni? Myślę, że w przypadku Langefeld niejedna Polka w Ravensbrück odczuwała dokładnie to samo, co ja czułam w 2021 roku stojąc nad jej nieistniejącą już mogiłą. 

Przypomniał mi się cytat z opowiadania "Koniec narracji" Michała Olszewskiego z 2010 roku: "Dłubałem w wilgotnej ziemi, a ona, lekko poruszona, zaczynała opowiadać...". Na cmentarzu Nordfriedhof w Augsburgu kończy się opowieść o Johannie Langefeld, komendantce Ravensbrück, "naszej pani z Ravensbrück" - jak mówiły o niej polskie więźniarki. Jednak z pewnością jej śmierć nie jest końcem narracji o sprawcach i Ofiarach. Może jest jej nowym początkiem?

"Stoimy na wprost siebie, dwa wrogi, dwa światy - 
Obcość wojny, śmierć, rany, krew lana co dnia,
Kazały nam rzucić wstecz niewieście szaty:
Häftling - Aufseherka! To dziś Ty i ja".

Teresa Harsdorf-Bromowiczowa

Dziękuję pani Marcie Grzywacz za kontakt oraz zgodę na publikację zdjęcia (nieistniejącego już) nagrobka Johanny Langefeld!





Zobacz też:

Komentarze

  1. W Niemczech to normalne że po 20 - 30 latach likwidują groby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o tym. Nawet moja znajoma z Niemiec to potwierdziła. Jednak tutaj wątpię w to, żeby ten konkretny grób od tak po 30-stu latach zlikwidowano. Żyje jeszcze żona Herberta i dwoje ich dorosłych synów. Czyżby synowie nie dbali o grób własnego ojca i babci, zapominając go opłacić? Myślę, że rodzina chciała odciąć się od wojennej przeszłości.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate