Kilka dni temu pojawił się trailer włoskiego filmu "Bocche inutili", którego fabuła dotyczy też fikcyjnej historii więźniarek obozu Ravensbrück. Po obejrzeniu filmowej zapowiedzi postanowiłam napisać dla Was krótką recenzję na podstawie wybranych kadrów. Film jest już dość mocno promowany na terenie Włoch, pojawiają się nowe artykuły prasowe oraz zdjęcia z planu - patrząc na nie, zauważam coraz to większe błędy i niedociągnięcia. Sama także miałam okazję pracować jako konsultant przy polskim filmie wysokobudżetowym o tematyce obozowej, wiem więc z jakimi problemami mogą zmagać się twórcy takiej produkcji. Wiem też, na co zwrócić uwagę osobom z produkcji, aby film był jak najbardziej realistyczny oraz wiernie oddawał rzeczywistość obozu - a to jest największa sztuka!
Nie da się ukryć, że film bazuje głównie na obrazie i to na jego podstawie wyrabiamy opinię czy produkcja jest udana czy nie. Tym bardziej jeśli chodzi o film historyczny liczymy na to, że dostaniemy dobrej jakości rekonstrukcję wybranego wydarzenia z przeszłości. I nie da się też ukryć i tego, że to właśnie od pionu scenograficznego i kostiumowego zależy 90% sukcesu czyli tego, co ostatecznie widzimy na ekranie. A jeśli zaś chodzi o fabułę tego filmu, to uświadomiłam sobie, że właściwie można byłoby ją obalić, a dlaczego, to wyjaśnienie znajdziecie na końcu wpisu.
I jeszcze tutaj dodam, że zrealizowanie filmu o tematyce wojennej, czy jeszcze ściślej - "obozowej" (holokaustowej) - jest ogromnym wyzwaniem! Kamera widzi wszystko, także każde niedociągnięcie czy sztuczność. I niestety widzi też brak wkładu pieniężnego - to wyłapuje od razu! Dobra scenografia (przemyślana i oddająca autentyczną przestrzeń obozu) to kosztowna scenografia. Bardzo kosztowna. Na tym nie można oszczędzać, jeśli mierzy się wysoko. A film "obozowy" ma zawsze wysoko podniesioną poprzeczkę i nie każdy jest w stanie przez nią przeskoczyć. Więc taka podpowiedź ode mnie: jeśli chcesz zrobić film "obozowy", a nie masz przynajmniej 10 milionów Euro na start - nie zaczynaj takiego filmu!
Zobaczcie oficjalny trailer filmu:
Poniżej zamieściłam kilka kadrów z opublikowanego trailera, które już dużo mówią o tym, jak wyglądać będzie architektura obozowa w filmie "Bocche inutili", a także w jaki sposób przedstawiono wygląd więźniarek. Do każdego ujęcia mogę dopisać kilka uwag. Mam wrażenie, że zabrakło konsultanta, który mógł wpłynąć na niektóre szczegóły pokazane w tym filmie. Nie zawsze produkcja (a dokładniej reżyser) stosuje się do uwag konsultanta, jednak z własnego już doświadczenia wiem, że można dzięki temu uniknąć bardzo poważnych błędów, a to jest kluczowym zadaniem konsultanta.
Pierwsze cztery ujęcia, które wybrałam dotyczą przyjęcia nowego transportu więźniarek w Ravensbrück. Wiadomo, że scenografia była dość oszczędna, a więźniarki ustawiono w równych odstępach na czymś, co przypomina plac apelowy. Widzę też błąd: kobieta stojąca z przodu wciąż trzyma wielką torebkę. Tak naprawdę bagaże odbierano już na samym początku, po przekroczeniu bramy obozu. Więźniarki musiały natychmiast oddać wszystkie bagaże. Jeśli stałyby przez noc na placu apelowym po przyjeździe, to z pewnością nie powinny mieć żadnych torebek. Wachman na pierwszym planie nie musi nosić hełmu - wystarczyłaby furażerka. Zresztą strażnicy nie byli tak blisko obecni przy więźniarkach, kiedy te stały na apelu.
W kolejnym krótkim ujęciu widać nadzorczynię bijącą więźniarkę na apelu. To wciąż jest ten sam moment, kiedy kobiety czekają na przyjęcie do obozu. Nadzorczyni nosi pantofle, a powinna mieć wysokie buty. Nadzorczynie nosiły półbuty do uniformów, ale zazwyczaj wtedy, kiedy pracowały w biurze lub długo siedziały w bloku pilnując pracujących więźniarek. A na apelach nadzorczynie (z wygody i dla własnego bezpieczeństwa) nosiły wysokie buty - chodzenie w pantoflach po żwirze lub błocie chyba nie byłoby zbyt praktyczne, prawda?
Na poniższym ujęciu uchwycono moment przyjęcia nowych więźniarek w obozie i przygotowanie ich do kwarantanny. Widzimy wyraźnie nadzorczynię, która obcina (!!!) włosy więźniarkom! Nie, nadzorczynie nie zajmowały się takimi rzeczami! Ewentualnie mogły przeprowadzić rewizje osobistą u nowych więźniarek (co niekiedy oznaczało dogłębne badanie ginekologiczne), ale z pewnością nie strzygły im włosów! To bardzo częsty błąd w filmach fabularnych! Włosy strzygły więźniarki zatrudnione w łaźni. Nadzorczynie zazwyczaj kontrolowały płynność przebiegu rejestracji, mogły też popychać więźniarki lub je bić. I zawsze w takich sytuacjach bliskiego kontaktu z więźniarkami nosiły rękawiczki - zawsze!
Tutaj dwie mały dygresje: w KL Auschwitz, w którym w marcu 1942 roku utworzono obóz kobiecy, pierwsze transporty więźniarek przyjmowali... więźniowie mężczyźni i to oni obcinali kobietom włosy - dlatego też na niektórych rysunkach byłych więźniów, jak np. u Jana Komskiego, widać więźniów zajmujących się czynnościami fryzjerskimi. Nadzorczyni stoi z boku i bacznie obserwuje otoczenie. Stoi nieruchomo, ale w każdej chwili jest gotowa do wymierzenia kary nieposłusznym więźniarkom. To samo dzieje się w scenie tatuowania kobiet.
Jan Komski "Praca dla mężczyzn w obozie kobiecym", 1999
Źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau
Jan Komski "Oznaczanie więźniów", 1990-97
Źródło: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau
I dygresja druga: gdyby ktoś z produkcji poczytał co nieco o Ravensbrück, to twórcy filmu wiedzieliby, że w tym obozie bardzo rzadko obcinano więźniarkom włosy! Robiono to przede wszystkim wtedy, gdy w transporcie znaleziono kilka kobiet mających wszy. Wówczas cały transport miał być ogolony. Jeśli zaś kobiety nie miały wszy, wówczas mogły zachować włosy. No, ale sceny filmowe z obcinanymi włosami weszły już do kanonu filmów "holokaustowych".
W pewnym momencie widać kadr z wyższym rangą oficerem trzymającym dłoń na ramieniu chłopca w mundurku formacji Hitlerjugend. Stoją i patrzą na więźniarki. Kobiety są już w pasiakach, na głowach mają chustki. Jak mi się wydaje, to może być ujęcie tuż po rejestracji, a oficerem jest... komendant obozu i jego... syn? Miałabym spore zastrzeżenia co do pokazywania dzieci nazistów obserwujących apel w obozie kobiecym. Nawet dzieci nadzorczyń nie miały wstępu na ścisły teren obozu, gdzie przebywali więźniowie. Dzieci komendanta KL Auschwitz, Rudolfa Hössa, także miały zakaz zbliżania się do ogrodzenia obozu, a kontakt z więźniami miały tylko we własnym domu, gdzie ci wybrani więźniowie i więźniarki pracowali. Jest to więc spory błąd w filmie!
Więźniarki po raz pierwszy wchodzą do bloku. W trailerze to tylko kilka sekund, trudno jest mi więc stwierdzić, co tam później będzie się działo. Możemy tutaj zobaczyć ogólny wygląd więźniarek i tym razem zauważyłam kilka błędów: po pierwsze mają one na nogach pantofle. Tak być nie powinno. Jeśli były miesiące ciepłe, więźniarki chodziły boso w Ravensbrück. Między listopadem a marcem więźniarki nosiły cywilne trzewiki lub chodaki z pończochami. Takie pantofelki w zestawieniu z pasiakiem nie wyglądają dobrze. Chustki są za małe, powinny być dłuższe i zakrywać kark. Niektóre pasiaki mają niewłaściwą szerokość pasów. Zauważyłam też nieprawidłowe oznaczenie na pasiakach: naszywki z trójkątem i numerem powinny być naszyte na lewym rękawie pasiaków.
Najbardziej jednak niepokoi mnie... strażnik przebywający w bloku dla więźniarek! Mężczyźni esesmani nie mieli pozwolenia na wchodzenie do bloków kobiecych w Ravensbrück! Jedynym wyjątkiem był rewir, gdzie pracowali esesmani-lekarze. Ten mężczyzna nie powinien też nosić hełmu. A jeśli już, to jego miejsce (z hełmem) powinno być albo na głównej wartowni albo na wieżyczce strażniczej. Nigdy w bloku więźniarek! Żadna nadzorczyni (kierowniczka bloku) nie pozwoliłaby na to, aby wachman wchodził do bloku. Te przepisy zostały zamieszczone w książce "Lagerordnung" i jej znajomość także obowiązuje osoby, które chcą robić film o obozie.
Na przedostatnim ujęciu trwającym ułamek sekundy udało mi się uchwycić w pełni sylwetkę nadzorczyni. No i oczywiście widać wyraźnie naszywkę z runami SS, której nadzorczynie NIE NOSIŁY!!! A poza tym to dość ciekawy mix uniformu: spódnica z jedna kontrafałdą jak u nadzorczyń, żakiet z kieszeniami właściwie też, ale furażerka nie jest z formacji SS-Helferin, bo powinna być wówczas koloru czarnego. Więc tutaj ktoś zauważył, że nadzorczynie nosiły szaro-zielone furażerki. Godło jest naszyte po lewej stronie furażerki - tutaj plus, ale na froncie jest dobrze nam znana trupia czaszka - bardzo źle!!! I twarda kabura do P38 też nie za dobrze działa. Ja sama odeszłam od twardej kabury na rzecz miękkiej, a w najbliższych tygodniach będę zmieniać pistolet i kaburę na PPK. I te pantofelki... na zasadzie: wiemy, że gdzieś dzwoni, ale....
Ostatnie ujęcie zwaliło mnie z nóg. Niestety w negatywnym sensie. I chyba każdy z Was wie o co chodzi. Poniższa scena jest tak absurdalna, że nawet nie wiem, jak to skomentować. Nadzorczynie robiły więźniarkom różne niefajne rzeczy: biły je, znęcały się, kazały im sprzątać bloki do utraty przytomności, zamykały je w bunkrze, pisały karne meldunki, ALE... nie było takich sytuacji, że nadzorczynie strzelały więźniarkom w głowę!!!
Pisałam już wielokrotnie o używaniu broni palnej przez nadzorczynie i jako moi Czytelnicy wiecie, że jeśli już jakaś nadzorczyni wyjęła pistolet z kabury, to były to wyjątkowe sytuacje. Istniała niepisana zasada, że nadzorczynie nie powinny pokazywać broni. A przynajmniej nie powinny wyjmować jej z kabury. Nie mogły się nią bawić, ani przystawiać jej do głowy więźniarek. Znam dwa przypadki, kiedy nadzorczynie zastrzeliły więźniarki. Pierwszy to Irma Grese, która zastrzeliła więźniarkę - ale miała ku temu powód: była ogłoszona "Lagersperra" czyli zakaz opuszczania bloków. Więźniarka wyszła i patrzyła na przyjmowanie nowego transportu. Irma po komendzie ostrzegawczej, zastrzeliła więźniarkę. Drugim przypadkiem była Anna David, która śmiertelnie postrzeliła więźniarkę funkcyjną, która jej podlegała. Anna będąc pod wpływem alkoholu wyjęła pistolet i przystawiła go do brzucha więźniarki, a pistolet jednak okazał się naładowany i wystrzelił... David za swój czyn została ukarana przez komendantkę. Jedyną sytuacją, kiedy nadzorczyni mogła oficjalnie zastrzelić więźniarkę była próba ucieczki tejże więźniarki w czasie pracy i wówczas każda nadzorczyni miała nawet obowiązek spuszczenia psa służbowego i podjęcia próby zatrzymania więźniarki, co mogło oznaczać jej zastrzelenie. Filmowa scena jest bardzo niepoprawna!
Jak sami widzicie, już na podstawie tych kilku kadrów z trailera można znaleźć sporo błędów wynikających z nieznajomości realiów obozowych czy przepisów. Wciąż mam nadzieję, że powstanie kiedyś w pełni profesjonalny i rzetelnie przygotowany film fabularny z obozem Ravensbrück w tle. Bardzo na to liczę, gdyż historia tego miejsca nie została nigdy opowiedziana w formie filmowo-fabularnej w zadowalający i wystarczający sposób!
A jeśli chodzi o samą fabułę filmu dotyczącą głównej bohaterki, która odkrywa, że jest w ciąży... Ravensbrück to nie było Birkenau, gdzie noworodki topiono w wiadrze z wodą lub zabijano za pomocą zastrzyku... W obozie Ravensbrück istniał nawet specjalny oddział rewirowy dla matek z dziećmi lub dla kobiet, które urodziły dziecko w obozie. Nie było potrzeby skrywania ciąży, nie było aż tak dużego zagrożenia dla kobiet w ciąży, jak w Birkenau. Co ciekawe, zachowała się nawet księga urodzeń dzieci z obozu Ravensbrück - większość noworodków umierała z niedożywienia, były jednak liczne przypadki urodzeń dzieci, które przeżyły kilka miesięcy aż do wyzwolenia, a jako miejsce urodzenia miały wpisane "obóz Ravensbrück".
Komentarze
Prześlij komentarz