KZ Dachau czyli "Musterlager": wzorcowy obóz w Bawarii

Ten blog dotyczy głównie historii obozu koncentracyjnego Ravensbrück, który był uważany za "wzorcowy obóz" kobiecy - jedyny w pełni przeznaczony dla więźniarek Rzeszy Niemieckiej. Jak doskonale wiecie, historia niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych zaczęła się dużo wcześniej, bo już w 1933 roku, od kiedy wybrano Adolfa Hitlera na kanclerza Rzeszy.  Pod koniec stycznia 1933 roku Hitler otrzymał mianowanie od Hindenburga, natomiast już dwa miesiące później, 22 marca 1933 roku swoją działalność rozpoczął pierwszy obóz koncentracyjny: KL Dachau w Bawarii. To właśnie tam ustanowiono sposób identyfikacji więźniów za pomocą kolorowych trójkątów i numerów, to w Dachau szkolone były przyszłe załogi wartownicze nowych obozów, esesmani oraz kierownictwo - komendanci największych ośrodków Zagłady. Można powiedzieć, że "wzorcowy obóz" (Musterlager) Dachau był "matką" wszystkich nazistowskich obozów koncentracyjnych. 

W lecie 2021 roku miałam możliwość zobaczenia Dachau na własne oczy. Dachau jako miasta i obozu. Nigdy tam wcześniej nie byłam, a nazwa tego miejsca zawsze przyprawiała mnie o ciarki. Jednak będąc kilka dni w Monachium nie mogłam nie podjechać pociągiem do małego miasteczka na północ od stolicy Bawarii. Ciekawość zwyciężyła i tak oto mogłam przekonać się, jak dziś wyglądają pozostałości po tym najstraszniejszym obozie koncentracyjnym.
Pech chciał, że tego samego dnia pojechałam do Augsburga chcąc odnaleźć nagrobek Johanny Langefeld (komendantki obozu Ravensbrück) i pobyt na cmentarzu bardzo mi się przedłużył. Było już popołudnie, kiedy wysiadłam z pociągu w Dachau. Dojazd z Augsburga do Dachau wcale nie był taki łatwy, gdyż musiałam cofnąć się pociągiem do Monachium i tam przesiąść się w inny pociąg regionalny do Dachau. A wszystko to z rowerem oczywiście. 



I w ten sposób dojechałam do Miejsca Pamięci Dachau na 1,5 godziny przed zamknięciem muzeum. Trasę od dworca kolejowego do muzeum przejechałam na rowerze z pomocą nawigacji GPS - muzeum znajduje się kawałek drogi od dworca. Piechotą szło by się około pół godziny. Większość turystów dojeżdża, jeśli nie autokarami, to autobusami miejskimi, które są dobrze oznakowane. Pomimo późnej pory nie chciałam rezygnować ze zwiedzania, pogoda była doskonała i chociaż czułam zmęczenie postanowiłam szybko przejść przez teren muzeum. Turystów było już niewielu, o tej godzinie to już tylko pojedyncze osoby zwiedzały wystawę. Rower przypięłam do stojaka i ruszyłam w trasę. Zapraszam na wspólne "zwiedzanie"!

Najpierw przechodzi się przez tą sławną wartownię-bramę z żeliwną furtką, na której wykuty jest napis "Arbeit macht frei". Turyści lubią robić sobie zdjęcia przy tej furtce. Co ciekawe, taka sama niemalże wartownia z furtką znajduje się w byłym obozie Sachsenhausen w Oranienburgu. Wiele obozów naśladowało styl budownictwa i ogólny wygląd Dachau kopiując 1:1 jego założenia architektoniczne i logistyczne. Jeśli zwiedzacie tereny byłych obozów nie będzie to dla Was żadnym zaskoczeniem. Tuż za bramą rozciąga się gigantyczny plac apelowy. Jest przeogromny! I od razu widzimy bardzo długi i niski budynek ustawiony frontem do placu apelowego: tam więźniowie byli rejestrowani, korzystali z łaźni i otrzymywali więzienne stroje. W tym budynku znajdowała się także kuchnia dla więźniów. Całość określano mianem "budynku gospodarczego".

I tutaj ciekawostka: na dachu tego budynku namalowano w 1939 roku białą farbą ogromny napis będący sentencją, którą każdy więzień obozu powinien znać i przestrzegać, a brzmiała ona tak: "Istnieje droga do wolności. Kamieniami milowymi są na niej: posłuszeństwo, uczciwość, czystość, trzeźwość, pilność, porządek, ofiarność, prawdomówność, miłość do Ojczyzny". Słowa te były fragmentem przemowy Heinricha Himmlera również z 1939 roku. Nawet stojąc na apelach więźniowie mieli te słowa cały czas przed oczami! Prawdopodobnie taki sam napis widniał na dachu kuchni obozowej w KL Auschwitz I - namalował go polski artysta i więzień tego obozu, Władysław Siwek. Sentencję "kamieni milowych do wolności" można było zobaczyć także w czasie wojny w obozie Sachsenhausen oraz w innych obozach w formie reprodukowanych ręcznie plakatów wiszących na ścianach w blokach dla więźniów.






I jeśli teraz pomyślimy o tym, jak został zaplanowany obóz Ravensbrück w 1938 roku, to jest on także kalką architektoniczną obozu w Dachau: tuż za bramą główną znajdował się długi budynek przyjęć i rejestracji więźniarek oraz łaźnia, a dalej w tym samym budynku była kuchnia dla więźniarek. Przed budynkiem znajdował się ogromny plac apelowy, a dalej główna ulica obozowa z szeregiem bloków ustawionych po obu jej stronach. Wszak wzorcowy obóz dla kobiet musiał naśladować wzorcowy obóz dla mężczyzn, czyż nie? 

W KL Dachau wszystko wydaje się jednak większe i jakby przeskalowane. Monumentalne! Teraz jak porównuję inne Miejsca Pamięci, to aż tak bardzo nie czuć tam tej przestrzeni i wielkości. No, może w Birkenau (KL Auschwitz II) - ale to zupełnie inny rodzaj obozu. Natomiast w KL Dachau przestrzeń jest przytłaczająca. Wszystko jest na widoku i tak miało to funkcjonować w czasie wojny - więźniowie mieli być widoczni dla załogi SS, musieli być pod stałą obserwacją. Wyobraźcie sobie stanie na tym wielkim pustym placu na wielogodzinnych apelach w słońcu, w ulewnym deszczu lub w czasie zimy... Koszmar! 

To, co mnie najbardziej zainteresowało, to ogrodzenie całego obozu. Robi wrażenie nawet dziś! Bardzo często w filmach fabularnych pokazywane są bardzo delikatne i oszczędne w środkach ogrodzenia obozów koncentracyjnych: kilka drewnianych palików, drut kolczasty między nimi, jakieś lampy dające słabe światło... Warto przyjrzeć się bliżej potężnemu ogrodzeniu w byłym obozie Dachau - to cała rozbudowana infrastruktura uniemożliwiająca ucieczkę więźniom!




W każdym obozie istniało coś takiego jak "pas śmierci" czyli obszar niedostępny dla więźniów, a jeśli nawet któryś z nich odważyłby się wejść na ten obszar, zostałby natychmiast zastrzelony. W KL Dachau pas śmierci zaczynał się od głębokiego rowu-fosy. Prawdopodobnie zbliżenie się do tef fosy już mogło oznaczać chęć ucieczki lub samobójstwo. Strażnik z wieży miał wtedy pozwolenie na zestrzelenie takiego więźnia. Potem jest szereg betonowych słupów z drutem kolczastym (w czasie wojny pod prądem jak przypuszczam), a za nimi dość szeroki 10 metrowy pas ziemi - i po tym obszarze mogli prawdopodobnie poruszać się strażnicy z psami. Na samym końcu jest wysoki mur betonowy i wieże strażnicze, bardzo solidne. Całość sprawia wrażenie bardzo dobrze zaprojektowanego ogrodzenia, jak na tamte czasy. 

Niestety nie starczyło mi czasu, aby zobaczyć krematorium oraz więzienie obozowe. Największy obszar stanowi pusty dziś plac, na którym w czasie wojny stały baraki mieszkalne dla więźniów. Wystawa o życiu codziennym więźniów była jednak zamknięta, możliwe, że z powodu pandemii. Zrobiłam kilka zdjęć przez szybę. Tylko dwa z baraków zostały odnowione, czy w ogóle zrekonstruowane i udostępnione zwiedzającym. Łącznie było 30 bardzo długich baraków mieszkalnych, wyposażonych w trzypiętrowe prycze, szafki, stoły oraz stołki. Jest to nieco inny typ budowy niż ten późniejszy, stosowany w innych obozach, jednak charakter wyposażenia takich baraków był później oczywiście powielany. 









Na koniec naszego "zwiedzania" - coś, czego nigdy nie pomijam czyli... osiedle SS! I tutaj moje największe rozczarowanie, gdyż budynków dawnego osiedla SS nie można zwiedzać! Nawet nie można do nich blisko podejść. A dlaczego? Ano dlatego, że są one na obszarze Bawarskiej Policji Prewencyjnej i są odgrodzone siatką i obwieszone kamerami... Zawsze staram się przejechać po terenie osiedla SS, w tym wypadku jednak nie miałam żadnych możliwości i nie chciałam narażać się na przykre konsekwencje, gdybym nawet znalazła jakąś dziurę w ogrodzeniu.
Śmieszną sytuację miałam kiedyś w Sachsenhausen, gdzie nie mogłam znaleźć wyjścia z opuszczonego terenu byłych koszar SS, a kiedy znalazłam lukę między drzewami i krzakami, wyjechałam prosto na teren... głównej jednostki szkoleniowej dla policji w Brandenburgii! To musiało dziwnie wyglądać: dziewczyna na rowerze wyłaniająca się zza krzaków. Cóż, przejechałam przez cały policyjny parking jakby nigdy nic, potem przez szlaban i szybko skierowałam się w stronę wejścia do muzeum...
Natomiast w Dachau wolałam już nie kombinować, całość terenu była dobrze ogrodzona i naszpikowana kamerami. Przejechałam na rowerze wzdłuż ulicy Ofiar Obozu Koncentracyjnego i zrobiłam tylko kilka zdjęć zza siatki. Tak samo jeśli chodzi o dawną komendanturę KL Dachau, tutaj także budynek jest oddalony od obozu i niedostępny dla zwiedzających. Szkoda, ale musiałam zadowolić się tym, co było. 








W tym miejscu kończymy "zwiedzanie" byłego obozu w Dachau. Mam nadzieję, że Wy także mogliście zajrzeć na chwilę za obozowy mur i zobaczyć miejsce, w którym narodził się system przemocy i dręczenia setek tysięcy ludzi w czasach nazistowskiego totalitaryzmu. Muzeum KL Dachau powinien zwiedzić każdy, kto interesuje się niemieckimi obozami koncentracyjnymi - to tam ukształtował się cały system upodlania tych, którzy w jakiś sposób nie przystawali do wizji Wielkich Niemiec. Terror zapoczątkowany i sprytnie obmyślony przez SS w KL Dachau rozlał się po całej Europie prowadząc do Zagłady i II wojny światowej. To miejsce jak żadne inne powinno być przestrogą dla następnych pokoleń i nauczką dla ludzkości, do czego może doprowadzić zaślepiona ideologią władza. 


Zobacz też:

Komentarze

Popularne posty:

Translate