Znamy jej twarz. Jednak ta twarz należy do polskiej aktorki filmowej, Aleksandry Śląskiej. Tak właśnie dziś postrzegamy nadzorczynię Anneliese Hedwig Emmę Franz, kierowniczkę kuchni więźniarskiej na odcinku BIb w obozie Auschwitz II (Birkenau). To jej postać stała się główną inspiracją dla Zofii Posmysz, aby po wojnie napisać słuchowisko "Pasażerka z kabiny 45", a następnie opowiadanie pod skróconym tytułem "Pasażerka". W słuchowisku i książce nadzorczyni Franz nie pracuje w kuchni tylko w tzw. "Kanadzie", magazynach mienia odebranego więźniom. A kim była prawdziwa nadzorczyni Franz?
Wiadomo, że Anneliese Franz pochodziła z polsko-niemieckiej rodziny. Urodziła się 28 grudnia 1913 roku. Jej rodzicami była Anna Jankowiak, która urodziła się w 1887 roku w Rawitsch (Rawiczu - jeszcze wówczas należącym do Cesarstwa Niemieckiego). Ojciec Alfred Heinrich Berger (urodzony w 1885 roku) był Niemcem pochodzącym z Görlitz. Anneliese miała trójkę rodzeństwa: Charlotte, najstarszą siostrę urodzoną w 1911 roku, a także młodszą siostrę Bertę Elisabeth urodzoną w 1917 roku i młodszego brata Hansa Joachima, urodzonego w 1925 roku. Państwo Berger mieszkali z dziećmi na stałe w Görlitz. Rodzice wychowali rodzeństwo w wierze ewangelickiej, wszyscy prawdopodobnie uczęszczali też do szkoły niemieckiej. Nie zachowały się dokumenty stanowiące o tym, że późniejsza nadzorczyni Franz należała do mniejszości niemieckiej, jednak z pewnością znała język polski, może nie mówiła w nim płynnie, jednak jak przypuszczam, rozumiała go w jakimś stopniu. Możliwe też, że została wpisana na listę Volksdeutsch w drugiej lub trzeciej kategorii poprzez fakt, że jej matka była polskiego pochodzenia, a ojciec był Niemcem.
Anneliese Franz, już wówczas mężatka, należała do tzw. "starej gwardii nadzorczyń z Ravensbrück". Tak bym to ujęła. Była jedną z tych nadzorczyń, które same zgłosiły się na służbę w 1939 roku. Mając 26 lat była idealną kandydatką do pracy na tym stanowisku. Młoda, zamężna (mąż walczący w Wehrmachcie), a jednocześnie bez dzieci - mogła wykazać się pełnym oddaniem dla narodu. Pomyślmy przez chwilę: oto młode małżeństwo w realiach wojny: on wyjechał na front, ona zostaje sama i znajduje ciekawą ofertę pracy jako nadzorczyni. Chciała czymś zająć myśli i zarobić przyzwoite pieniądze. Praca na terenie tzw. "Starej Rzeszy" to był kolejny atut. Więc pakuje się i wyjeżdża z Görlitz do odległego miasteczka Fürstenberg w Meklemburgii. Zapewne Franz liczyła na to, że uda jej się zgromadzić oszczędności na dalsze życie po powrocie męża i zwycięstwie Niemiec.
Taka właśnie była nadzorczyni Franz - zawsze doskonale zorganizowana, znająca regulamin i przepisy, całkowicie zaangażowana w pracę. Pełną służbę zaczęła w grudniu 1939 roku, po kilku tygodniach szkolenia (w 1939 roku szkolenia dla przyszłych nadzorczyń trwały nawet 2-3 tygodnie) i 14 grudnia 1939 roku otrzymała pierwszą wpłatę na konto oszczędnościowe w Fürstenbergu.
Z tego, co wyczytałam w doktoracie Sylwii Wysińskiej, Anneliese Franz pełniła w Ravensbrück służbę m.in. w obozowym bunkrze. A jak doskonale wiemy, w tym miejscu trzeba było mieć nerwy ze stali. W 'Zellenbau' zatrudniano tylko najbardziej oddane swojej służbie nadzorczynie, nie przejawiające żadnego współczucia względem osadzonych tam więźniarek. Prawdopodobnie Anneliese Franz znała doskonale Dorotheę Binz czy Margarete Mewes, a już na pewno znała Marię Mandl, z którą zresztą pojechała w październiku 1942 roku do KL Auschwitz i z tego, co można było wywnioskować, obie panie dobrze ze sobą współpracowały.
Nie umiem jednak potwierdzić wiarygodności informacji na temat służby Franz w bunkrze. Na obecnej wystawie w budynku dawnego bunkra, znajduje się opracowanie, w którym można przeczytać biogramy nadzorczyń pracujących w 'Zellenbau'. Wymieniona jest tam także Elisabeth Hasse, młodsza siostra Anneliese Franz. Nie wiem, czy jest to błąd Muzeum Ravensbrück (często te dwie siostry są ze sobą mylone przez historyków i badaczy!), czy poprawną informację podała Sylwia Wysińska. Ale mogło być też i tak, że obie siostry razem przez pewien czas pełniły służbę w bunkrze! Elisabeth Hasse była także kierowniczką bloku karnego, mającego najgorszą opinię wśród więźniarek. W KL Auschwitz to Hasse była postrachem dla uwięzionych kobiet, przejawiała sadystyczne skłonności.
Fragment wystawy w Muzeum Ravensbrück, opracowanie dotyczy personelu obozowego bunkra. Zbiory własne autorki bloga, 2022
Mocne dokumenty są na poparcie informacji o wstąpieniu Anneliese Franz do partii NSDAP. Można zauważyć pewną zależność: te z nadzorczyń, które same zgłaszały się do służby we wczesnych latach funkcjonowania kobiecych oddziałów więziennych, czy już od maja 1939 roku do Ravensbrück - równie chętnie składały podania o wstąpienie do partii. Anneliese Franz swój wniosek złożyła 15 maja 1941 roku. Czyli prawie 1,5 roku po rozpoczęciu służby. Jestem ciekawa, co na to wpłynęło? Czy to, że już od dłuższego czasu pracowała jako nadzorczyni, spodobało jej się to, dobrze zarabiała i chciała tym podkreślić swoje zaangażowanie ideologiczne? Czy może nadzorczynie były odgórnie zachęcane do składania wniosków, bo przecież należały do SS-Gefolge? Czy może liczyła na awans, jeszcze lepszą i bardziej odpowiedzialną funkcję? Z pewnością, aby niemiecka kobieta mogła należeć do partii musiała mieć nienaganną opinię wśród przełożonych i czysty ideologicznie biogram. Nie przypadkiem większość nadzorczyń-kierowniczek obozów (Oberaufseherinnen) wstąpiło do partii, jak Johanna Langefeld czy Maria Mandl...
Po trzech latach służby, Anneliese Franz była w pełni ukształtowaną nadzorczynią, znającą regulaminy i zasady funkcjonowania obozu koncentracyjnego. Na jej oczach Ravensbrück z małego obozu prewencyjnego dla niemieckich kobiet, zaczął przekształcać się w ogromny ośrodek dla "wrogów narodu" i "bandytów" z różnych krajów europejskich. Możliwe, że to właśnie wtedy Franz zauważyła, że polskie więźniarki, które dominowały liczebnością w obozie, mogły pełnić różnorodne funkcje właściwe dla więźniów funkcyjnych i zawsze wykonywały swoją pracę w odpowiedni sposób. Myślę, że ten w miarę łagodny stosunek do polskich więźniarek, Franz wyniosła ze swoich doświadczeń w Ravensbrück.
Aleksandra Śląska jako Lisa w filmie "Pasażerka", 1963
W październiku 1942 roku otworzył się nowy rozdział w karierze Anneliese Franz. Razem z Marią Mandl, swoją siostrą Elisabeth Hasse oraz kilkunastoma innymi nadzorczyniami, przyjechała do obozu Auschwitz, aby budować od podstaw nowy obóz kobiecy. I tutaj też historia pani Posmysz zbiega się z historią pani Franz. Kiedy tak pomyśleć na dzisiejsze standardy, Anneliese Franz, wówczas 30-latka, była młodą kobietą w pełni zaangażowaną w swoją pracę i widziała na własne oczy prawdziwą śmierć. Teraz niech każdy sobie pomyśli: te nadzorczynie z Birkenau codziennie widziały stosy trupów! Nie pojedyncze zwłoki, gdzieś tam poukrywane, tylko stosy gnijących szkieletów składane pod barakami, po których chodziło robactwo i szczury. Odór, który się unosił nad tymi zwłokami prawdopodobnie byłby dla nas nie do zniesienia. Nikt z nas nie ma takiego osobistego doświadczenia, a na pewno nie w tej skali. Dla tamtych niemieckich kobiet była to codzienność ich pracy. One już nawet nie reagowały na te zwłoki, chyba ich nawet nie zauważały...
Słuchowisko "Pasażerka z kabiny 45", Teatr Polskiego Radia, 1959
Dopiero pod koniec czerwca 1943 roku Anneliese Franz otrzymała przydział do kierowania kuchnią obozową na odcinku BIb w Birkenau. Czyli od października 1942 roku do czerwca 1943 roku Franz pełniła różne inne funkcje w obozie, nie wiadomo jednak, jakie konkretnie. Znalazłam jedynie wzmiankę o tym, że przez pewien czas Franz pracowała nadzorując więźniarki w komandzie w Rajsku. Mogła być też kierowniczką bloków więźniarskich, pracować w paczkarni lub kierować pracą jakiegoś komanda zewnętrznego. Jednak najlepiej 'znamy' nadzorczynię Franz właśnie z jej pracy w kuchni obozowej. I tutaj małe wyjaśnienie: kuchni było w KL Auschwitz bardzo dużo! Osobno była kuchnia w obozie macierzystym KL Auschwitz I, były też kuchnie na odcinkach BIa i BIb, na każdym odcinku obozu w części BII też była kuchnia! I to wszystko były kuchnie dla więźniów, gdzie przygotowywano posiłki tylko dla więźniów!
Personel SS, w tym także nadzorczynie stołowali się w kantynie czyli w kuchni SS, która znajdowała się poza obozem Birkenau, a bliżej KL Auschwitz I - dziś ten ogromny, drewniany budynek wciąż stoi, jednak nie jest dostępny do zwiedzania. I tam jadała też nadzorczyni Franz, dlatego codziennie w południe wyjeżdżała ona rowerem na obiad i musiała przejechać około 3km w jedną stronę. Przerwa obiadowa zajmowała jej nawet do 2 godzin, po czym wracała do Birkenau, aby dalej nadzorować więźniarki i inne nadzorczynie zatrudnione w kuchni. I bardzo często tą jej nieobecność wykorzystywały różne osoby: esesmani, który przychodzili zobaczyć co się dzieje w kuchni, więźniowie, aby zobaczyć się z więźniarkami lub same więźniarki, aby coś ukraść dla siebie lub dla swoich znajomych w obozie, np. dodatkowy chleb. Franz była tego świadoma i zapewne bardzo szybko starała się zjeść obiad, żeby skrócić czas swojej nieobecności w obozie. Cóż, była służbistką.
Może myślicie, że w kuchni pracowały dwie nadzorczynie i dziesięć więźniarek? No nie. Pracowało tam niekiedy ponad sto więźniarek, całe komando. Nadzór nad kuchnią i magazynami miało około 5 nadzorczyń. Istniała tam skomplikowana struktura całej hierarchii: była kapo całej kuchni, miała swoje pomocnice odpowiedzialne za poszczególne odcinki pomieszczeń. Były magazynierki, były więźniarki, które odpowiadały za roznoszenie kotłów z zupą lub 'kawą', osobno były więźniarki rozdzielające chleb, inne obierały warzywa lub ziemniaki, jeszcze inne miały stały przydział do mieszania zupy w wielkich, 300 litrowych kotłach i pilnowaniu paleniska pod kotłem, aby ten nie zgasł....
Była więźniarka Maria Matlak, tak wspominała swoją pracę w kuchni w Birkenau:
"Po odbyciu kwarantanny skierowano mnie do pracy w kuchni. Pracowałam tam przez siedem miesięcy, tj. do końca marca 1944 r. (...) Gotowałyśmy zupy obiadowe oraz zioła na śniadanie, czy kolację. Na obiad dawano przeważnie zupy z pokrzyw i lebiody. Pokrzywy te uprzednio musiałyśmy siekać, następnie parzyć gorącą wodą i zagotowywać, przy czym do kotła, w którym mieściło się ok. 300 l zupy, musiałyśmy dosypywać paczkę 'Bratlingspulver'. Wiedziałyśmy, że proszek ten służy temu, aby kobiety nie miały menstruacji. Ja sama przed jedzeniem zupy miałam regularnie menstruację. Po kilkudniowym spożywaniu – straciłam ją zupełnie. To samo było z innymi kobietami. Zarówno ja, jak i inne więźniarki odzyskiwałyśmy menstruację dopiero po [jedzeniu tego, co otrzymałyśmy z] nadchodzących z domu paczek. Kapo w kuchni była Polka, Zofia Hubert z Katowic, która bardzo dużo pomagała więźniarkom". Maria Matlak, zapisyterroru.pl
Wnętrze obozowej kuchni na odcinku BIa.
Na zdjęciu kotły znajdujące się przy stanowiskach pracy.
Natomiast Janina Frankiewicz zaobserwowała ciekawą sytuację, kiedy nadzorczynie pracujące w obozowej kuchni donosiły same na siebie:
"W Oświęcimiu byłam zatrudniona w kuchni obozowej w Brzezince do stycznia 1944 r. Gdy pracowałam w kuchni obozowej, zetknęłam się też z Aufeseherin Moniką Miklas. Ta, choć dobrze znała język polski, stale używała i żądała języka niemieckiego. Przy wydawaniu obiadu biła ręką więźniarki przychodzące po obiad i kopała, gdy więźniarki te 'źle podchodziły jej pod rękę'. Miklas – jak opowiadała nam druga Aufseherin z kuchni, Luise Schulz, a która na ogół poprawnie traktowała więźniarki i żadnej krzywdy im na terenie kuchni nie czyniła, – donosiła na Schulz do szefowej kuchni, Aufseherin Franz, i w następstwie tego Schulz od nas odeszła".
Janina Frankiewicz, zapisyterroru.pl
Trzeba też zaznaczyć, że kiedy Franz obejmowała kuchnię w czerwcu 1943 roku (wcześniej kuchnią zarządzali jedynie esesmanki mężczyźni), obóz kobiecy funkcjonował tylko na odcinku BIa, natomiast dwa miesiące później, w sierpniu 1943 roku, obóz poszerzono o odcinek BIb, gdzie ulokowano więźniarki wychodzące codziennie do pracy poza obóz. I na tym drugim odcinku także znajdowała się kuchnia obozowa, taka sama jak na odcinku BIa. Tamtą kuchnią zarządzała inna nadzorczyni. Anneliese Franz pracowała do listopada 1944 roku jako kierowniczka kuchni tylko na odcinku BIa.
Rzecz jasna, praca w kuchni była jedną z najbardziej pożądanych prac przez więźniarki w Birkenau. Była to praca pod dachem, co oznaczało większe szanse na przeżycie. Kontakt z żywnością, nawet taką nienajlepszej jakości, był kluczowy dla wygłodzonych więźniarek. Możliwość dożywienia swojego organizmu czasami posuwała kobiety do kradzieży zgniłych warzyw czy nawet całych bochenków chleba.
Maria Budziaszek została ukarana meldunkiem przez nadzorczynię Franz:
"Przez Mandl wcielona zostałam do SK za kradzież bochenka chleba w czasie mojej pracy w kuchni. Chleb ten chciałam zorganizować dla mojej starszej koleżanki, która pracowała w innym komandzie, a mianowicie w polu. Chleb znalazła u mnie kapo kuchni, która zameldowała o tym Franz, Aufeseherin. Ta złożyła na mnie meldunek u Mandl. Zostałam wezwana do jej biura (nach Vorne), czekałam tam przez trzy dni na przyjęcie mnie przez Mandl, która po wypytaniu mnie o przebieg zajścia wcieliła mnie na trzy miesiące do karnej kompanii. Jeszcze tego samego dnia zostałam przeniesiona na blok karnej kompanii, gdzie przebywałam do końca mego pobytu w Oświęcimiu".
Maria Budziaszek, zapisyterroru.pl
Zofia Posmysz nigdy nie ukrywała, że nadzorczyni Franz wymaga od więźniarek lojalności oraz rzetelnej pracy i nie akceptuje żadnych odstępstw od regulaminu. Jednak nie było też tak, że nie sięgała po oficjalną drogę nakładania kar na więźniarki. Myślę, że meldunki składała dość często, bo i często dochodziło w kuchni obozowej do łamania regulaminu i kradzieży artykułów spożywczych. Uczestniczyła też w innych 'aktywnościach' charakterystycznych dla żeńskiego personelu nadzorczego, jak np. selekcje więźniarek do gazu. Możliwe, że nie było to dla niej ani przyjemne ani satysfakcjonujące doświadczenie, co zauważyła Posmysz - jednak fakt jest taki, że jako dość wysoko postawiona nadzorczyni (a kierowniczka kuchni z pewnością do takich należała), Franz miała świadomość, co dzieje się wokół niej.
20 lipca 1944 roku, Anneliese Franz doczekała się nagrody za swoją służbę, otrzymując Krzyż Zasługi Wojennej II Klasy Bez Mieczy! Było to najwyższe uznanie dla nadzorczyni za służbę. Razem z nią odznaczone zostały inne strażniczki, należące "do starej gwardii z Ravensbrück", na czele z Oberaufseherin Marią Mandl, Theresą Brandl oraz nadzorczynią raportową Margot Drechsel. Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego te trzy pozostałe nadzorczynie były w Birkenau synonimem śmierci, cierpienia i strachu? I wiadomo też doskonale, że tylko najbardziej oddane swojej służbie nadzorczynie mogły liczyć na takie uhonorowanie.
Dokument z listą kobiet z personelu pomocniczego uhonorowanych Krzyżem Zasługi Wojennej II Klasy Bez Mieczy. Było to najwyższe odznaczenie, jakie mogła otrzymać nadzorczyni za swoją służbę. Pod numerem 4 znajduje się nazwisko Franz. Źródło: NARA Record Group 338. US case files. Auschwitz concentration camp, sygn. RG 338. Vorschlagsliste Nr. 7 vom 20. Juli 1944
W listopadzie 1944 roku przeniesiono więźniarki z części BIa i BIb do 'niewielkiego' powierzchniowo odcinka BIIb w Birkenau, znajdującego się po drugiej strony rampy kolejowej. Już wtedy obóz przygotowywano do ewakuacji. Więźniarki systematycznie wywożono na Zachód. W tym ostatnim etapie istnienia obozu kobiecego w Birkenau, Anneliese Franz nadal pełniła tą samą funkcję: była kierowniczką obozowej kuchni. Kuchnia znajdowała się w ceglanym, niskim budynku na odcinku BIIb.
Aufseherin Franz miała swoją mroczną tajemnicę: również okradała Rzeszę z mienia, zabierając całe naręcza konserw lub worków ze składnikami spożywczymi. Robiła to bardzo ostrożnie, w taki sposób, aby nikt nie zauważył jej wykroczenia względem regulaminu:
"Magazyn żywnościowy w czasie likwidacji ma duże ponad liczbowe rezerwy. Hitlerowcy nie spodziewali się nadejścia wojsk radzieckich - i to tak szybkiego. Byli przygotowani na dalsze trwanie w koncentracyjnym obozie. Teraz baraki pozostały puste, ale magazyny - pełne. Aufseherin Franz korzystając z końcowego zamętu, prowadzi z wielkim sprytem podwójną buchalterię. Pracownice magazynu mają dostęp do książek biurowych i widzą, że nie całą przywiezioną żywność Franz zapisuje, a z rzeczy zapisanych nie wszystko daje do kotłów. Oto przykład jednego obiadu dla obozu w okresie zimy 1944. Przed magazyn zajeżdża auto, przywożąc dodatek do zupy. Jest to 600 puszek mięsnej konserwy (około kilograma każda) i kilka beczek pełnych świeżej krwi. Franz wpisuje wszystko w rubryce 'Ausgabe' (wydane), beczki z krwią oddaje do kuchni, konserwy od razu przez tegoż samego szofera, który je przywiózł, wysyła. Okrada w ten sposób jedyny gotowany posiłek w ciągu dnia. Opłacany przez nią szofer przyjeżdża co pewien czas do Birkenau przed ranem około trzeciej godziny i pod osłoną ciemności wywozi margarynę, konserwy, worki cukru, makaronu, grochu, mąki. Często są to dary 'od więźniów dla armii', dla SS-lagru, SSlazaretu. Franz szybko awansuje, bywa odznaczana i swobodnie rabuje nadal".
Seweryna Szmaglewska "Dymy nad Birkenau"
Zachowały się listy komand roboczych z końca 1944 roku z zaznaczonym przydziałem personelu SS. Na każdej z nich widać nazwisko Franz, aż do 20 grudnia 1944 roku, kiedy to wraz z innymi nadzorczyniami została oddelegowana na służbę do podobozu kobiecego Mühldorf, należącego do obozu Dachau.
Lista komand w Birkenau. Na zielono zaznaczono kuchnię obozową oraz nazwisko Franz, która w tamtym czasie pracowała jako kierowniczka kuchni obozowej. Co ciekawe, w grudniu 1944 roku obóz kobiecy znajdował się już na odcinku BIIb w Birkenau.
Pewnie jesteście ciekawi, jak potoczyły się dalsze losy Anneliese Franz i jej rodzeństwa? Franz nie wróciła po wojnie do rodzinnego miasta Görlitz, które znalazło się w radzieckiej strefie wpływów. Chcąc zapewne uniknąć odpowiedzialności karnej za czas służby w obozach koncentracyjnych, wyjechała do Republiki Federalnej Niemiec. Jej mąż zginął na terytorium Austrii w 1945 roku. Anneliese Franz urodziła w 1948 roku nieślubną córkę, Rosemarie Antje Elisabeth. Franz jako wdowa zamieszkała w niewielkiej miejscowości Freienohl. W sierpniu 1953 roku wyszła ponownie za mąż za starszego od siebie wdowca Franza Wilhelma Kerstholta. Doczekali się wspólnego syna, Heinza Ernsta. Jej siostra, Elisabeth Hasse, zmarła w 1949 roku, w tym samym roku umarł też jej brat Hans. Anneliese Kerstholt niedługo cieszyła się wychowaniem dzieci i nowym mężem. Zmarła 29 sierpnia 1956 roku.
Trzy lata później, Zofia Posmysz spacerowała po placu Zgody w Paryżu, gdy nagle usłyszała podniesiony głos mówiący w języku niemieckim. I nagle oczami wyobraźni wróciła do Birkenau. Znów była szrajberką siedzącą w małym kantorku na przeciwko Anneliese Franz. Jednak wtedy w Paryżu zabrakło jej odwagi, aby się odwrócić i sprawdzić, czy głos należał do jej przełożonej. A jeśli to była ona?
Jak można kłamać, że Pani Zofii Posmysz zabrakło odwagi, by się odwrócić na Placu Zgody w Paryżu.Wiele razy mówiła w wywiadach i pisała w książkach, że sie odwróciła, aby sprawdzić, czyj to głos.Tu 53 minuta:https://www.youtube.com/watch?v=q_-BrqT5NwU
No tak, zdecydowała się odwrócić. Możliwe, że w innym wywiadzie pani Posmysz inaczej to ujęła. A wywiadów udzieliła bardzo dużo. Jest pewna niezwykle ciekawa historia z inną byłą więźniarką, która na prawdę spotkała po wojnie byłą nadzorczynię, chodzącą w bluzie mundurowej po ulicach jakiegoś miasta niemieckiego. I spotkały się i rozmawiały ze sobą. Tą więźniarką była Margarete Buber-Neumann. Nie doniosła na tą nadzorczynię, ponieważ w czasie, gdy ta pełniła służbę w obozie bardzo dobrze traktowała więźniarki.
Jak można kłamać, że Pani Zofii Posmysz zabrakło odwagi, by się odwrócić na Placu Zgody w Paryżu.Wiele razy mówiła w wywiadach i pisała w książkach, że sie odwróciła, aby sprawdzić, czyj to głos.Tu 53 minuta:https://www.youtube.com/watch?v=q_-BrqT5NwU
OdpowiedzUsuńNo tak, zdecydowała się odwrócić. Możliwe, że w innym wywiadzie pani Posmysz inaczej to ujęła. A wywiadów udzieliła bardzo dużo. Jest pewna niezwykle ciekawa historia z inną byłą więźniarką, która na prawdę spotkała po wojnie byłą nadzorczynię, chodzącą w bluzie mundurowej po ulicach jakiegoś miasta niemieckiego. I spotkały się i rozmawiały ze sobą. Tą więźniarką była Margarete Buber-Neumann. Nie doniosła na tą nadzorczynię, ponieważ w czasie, gdy ta pełniła służbę w obozie bardzo dobrze traktowała więźniarki.
UsuńMy Dear, very thank you.
OdpowiedzUsuń