Śmiech w obozie: dobry humor załogi SS


Kiedy dziś zwiedza się tereny byłych obozów, obecnie Miejsc Pamięci, powinno się zachować należytą powagę, a ostatnią rzeczą, o której ktoś mógłby myśleć - byłby śmiech. Jeśli jednak ktokolwiek ze zwiedzających odważyłby się głośno zaśmiać, prawdopodobnie natychmiast zostałby pouczony o niestosownym zachowaniu wobec tragedii zagłady tysięcy ofiar. Zadałam sobie kiedyś pytanie: czy w czasie wojny w obozach koncentracyjnych można było usłyszeć śmiech? Oczywiście! I zazwyczaj był to śmiech pochodzący od załogi SS. Humor towarzyszący codziennej służbie nadzorczyń oraz esesmanów zauważali sami więźniowie. Tym bardziej cierpieli, jeśli drwiące uśmiechy załogi SS skierowane były bezpośrednio do nich. Dobry humor i żarty personelu nadzorczego można było zaobserwować niemal w każdym momencie obozowego dnia. 
 
"Gdy stany osobowe baraków są zgodne z liczbami podawanymi w szrajbsztubie, aufzejerka składa raport feldfuhrerowi przy bramie. Tam zwykle odbywają się ranne spotkania aufzejerek z podoficerami, poklepywanie "dam" w pośladki, zrzucanie męskich czapek i tym podobne "figle", na które patrzymy marząc o 'abtreben' (rozejściu się)".
Antonina Piątkowska, "Wspomnienia oświęcimskie", Kraków 1977
 
Aleksandra Śląska w filmie "Pasażerka"
 
"Nie tylko esesmani nas bili. Gorsze były esesmanki, aufzjerki. Dużo straszniejsze było znęcanie się nad nami tych zwyrodniałych kobiet. W jednym momencie rozkoszna kotka łasząca się z najbardziej kobiecym uśmiechem do stojącego obok niej esesmana, w następnym furia z wykrzywioną twarzą, roziskrzonymi oczami, wykrzykująca strasznie obelżywe przezwiska bije, kopie, szarpie za włosy, wydziera je całymi garściami drugiej kobiecie – więźniarce. Jeszcze nie ochłonęła z tej furii, jeszcze nie obmyła z krwi rąk, a już zwraca się z czarownym uśmiechem do stojącego obok esesmana: - To dla ciebie… dla ciebie i naszej ojczyzny".
Olga Steuer-Walterowa, nr 7444, FKL Ravensbrück
 
Zazwyczaj podobne zachowania więźniarki mogły zauważyć w czasie swojej pracy. Dobrze odżywione i ciepło ubrane nadzorczynie umilały sobie długi dzień wymyślając przeróżne szykany wobec pracujących kobiet.
 
"Pracowały pod gołym niebem: w mróz, w deszcz i w zawieruchę, wychodziły za bramę o szarym świcie, z obowiązkowym śpiewem na ustach, z narzędziami pracy na ramieniu. Szły z nimi dozorczynie i wiodły psy na smyczy. Psy wytresowane były specjalnie: szczuło się nimi ‘leniwe’ robotnice, te, które wściekłego tempa pracy utrzymać nie mogły lub nie miały sił dźwigać wyznaczonego ciężaru. Poszczute - psy chwytały kobiety za piersi lub wgryzały się w brzuch. Dozorczyni śmiała się, zadowolona z popisów ulubionego pieska".
Wanda Dobaczewska "Kobiety z Ravensbrück"

"Innego dnia wzięto mnie z kolumną kobiet do pracy w polu. Była wczesna wiosna, ale jeszcze bardzo zimna. Pracowałyśmy na bagnistej, rozmokłej ziemi przy rozsadzaniu kapusty. Nogi grzęzły powyżej kostek, wyciągałyśmy je z trudem z czarnej mazi, gubiąc w niej drewniane trepy. Aufzejerka popędzała nas, szczuła psem i kpiła z naszej bezradności. Była syta, ciepło ubrana, na nogach miała buty z cholewami, więc miała humor i naśmiewała się z nas głodnych, skostniałych z zimna i babrzących się na jej rozkaz w tej bagnistej glebie. Praca ta była dla nas nie kończącą się torturą."
JaninaMitura-Futera, nr 7932, Ravensbrück
 
Kadr z filmu "Pasażerka"
 
"Przybyło do obozu kilkanaście aufzejerek. Luise Danz robi początkowo wrażenie, jakby w tej bandzie ordynarnych Niemek znalazła się przypadkowo. Ubrana w pasiak, nadawałaby się bardziej, by być po naszej stronie drutów. Jest smukła, ładna, ma trochę kanciaste, chłopięce ruchy i sporo humoru. Ale po miesiącu i w niej zachodzi zmiana. Początkowo tylko w sposobie bycia, dowcipie, śmiechu. Potem zaczepia więźniów, podstawia im nogi i kopie, uważając to wszystko za zabawę. Luiza Danz wkrótce nie robi wrażenia panienki z kindersztubą, staje się ordynarna jak inne. Co na to wpływa? Świadomość władzy nad więźniami czy chęć dostosowania się do poziomu niemieckich kobiet?"
Danuta Brzosko-Mędryk, "Niebo bez ptaków"

 
Momenty apeli, rewizji lub selekcji również były chętnie wykorzystywane przez nadzorczynie do specjalnego poniżania więźniarek:

"Stwardniałe, spękane, krwawiące stopy, poobijane o twardą ziemię, starają się wybijać rytm podawany przez kapo. Robią to nieudolnie, więc oberaufseherin Ehrich cofa komando.
- Noch einmal!
Wracają w popłochu, nie rozumiejąc przyczyny, wzbijają tumany kurzu, wywołując tym jeszcze większą wściekłość esesmanek.
- Ein! Zwei! Drei! - Braunsteiner wybija pejczem rytm na plecach mijających ją kobiet.
Gdzieś tam, w czeluściach zawszonej koszuli, schowany kawałek trochiniastego chleba - oto całe ich bogactwo.
- Zuruck!
Ale dzisiaj esesmanki uparły się jedynie na te brudne, spękane stopy (...)
- Halt! Halt! - zatrzymuje oberka. Uśmiech na twarzy niczego nie wyraża poza leciutką ironią. Smukła sylwetka, niedbale, ledwie profilem odwrócona w stronę więźniarek, prawa ręka w podwiniętej popelinowej bluzie uderza pejczem w dłoń lewej ręki. Ten ruch nie wróży nic dobrego.
Braunsteiner, nieodłączna adiutantka, chwyta za podejrzanie sterczącą pierś więźniarki, stojącej w środku piątki, i zza pazuchy wyszarpuje wielką brukiew. Dwa silne policzki z dwóch stron twarzy.
Następna.
Teraz przybiega do pomocy Annie Dawid, Annie Meinel, "Brygida" i "Krowa" - Orlowsky (...) Bardzo piekące są policzki adiutantki, kopniaki wielkiej "Krowy" i wściekłe, rozdzielane na prawo i lewo uderzenia szukającej krwi "Brygidy".
Następna dziesiątka (...) Jeszcze dwie, trzy rewizje i zziajane, spocone, z mokrymi plamami pod pachami letnich bluz, z kroplami potu na wypudrowanych twarzach, ale z zadowoleniem w oczach - esesmanki wpuszczają następne komando.
Dyszą, ciężko spracowane. Tylko oberaufseherin, przyglądająca się z wysokości stopnia przed wachą, stoi jak zawsze świeża, ironicznie uśmiechnięta, nie zmęczona. "Krowa" chrypi od wrzasków, czarna Meinel śmieje się do ocierającej czoło "Brygidy", jeszcze nie zaspokojonej w żądzy krwi. Annie Dawid poprawia furażerkę na skręconych jasnych lokach; ona jedna wygląda, jakby wszystko to uważała za zabawę."

Danuta Brzosko-Mędryk "Niebo bez ptaków", Warszawa 1975

Kadr z filmu "Koniec naszego świata", 1963

Przykładów takich jak powyższe można byłoby podać jeszcze wiele. Prawie w każdej relacji czy zeznaniach byłych więźniarek pojawiają się sylwetki załogi SS, która jawnie pokazywała swoją pewność i dominację względem więźniów. Im bliżej było do zakończenia wojny, a do obozów docierały niewesołe informacje z frontu, dobry humor u nadzorczyń ustępował  ogólnemu przerażeniu i rzeczywistej trwodze o własne życie.  

W czasie procesu sądowego załogi obozu Auschwitz, uśmiech zszedł
z twarzy oskarżonych członków personelu SS...


Zobacz też:

Komentarze

Popularne posty:

Translate