Wtórna trauma u pracowników Miejsc Pamięci

 

Między pracą a Pamięcią...

Moją uwagę na ten nietypowy problem zwrócił artykuł w niemieckim dzienniku "Neues Deutschland Actuelle", w którym wypowiedzieli się pracownicy Miejsc Pamięci zmagający się z narastającymi negatywnymi odczuciami związanymi z przeszłością tych muzeów. 


Mam wrażenie, że dotarliśmy do trudnego punktu, jeśli chodzi o historię niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych, jak i o przyszłość miejsc, w których te obozy się znajdowały. Z jednej strony odchodzą ostatni świadkowie - dla przykładu, w ciągu ostatnich trzech lat zmarło kilka polskich byłych więźniarek Ravensbrück, które poznałam osobiście i z którymi jeździłam na spotkania do Niemiec. Za chwilę zabraknie osób, które naocznie widziały to, co działo się w tych miejscach w czasie wojny. Już teraz, jeśli żyją jacyś byli więźniowie, to w większości mieli po kilka lat będąc w obozie. Są to na przykład dzieci, które trafiły do Ravensbrück razem z matkami zabranymi z powstania w Warszawie. Za dziesięć, piętnaście lat nie będzie już żadnego świadka Holokaustu. Pozostanie Drugie Pokolenie, które samo zmagało się przez wiele lat z traumą niezrozumienia własnych rodziców. I druga strona problemu z odchodzeniem świadków - co zrobić z muzeami na terenach byłych obozów? Utrzymywać je w nieskończoność jako symbol, zbiorowy grób czy przestrogę dla przyszłych pokoleń? 


Ktoś w tych muzeach musi pracować i wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności edukacyjnej oraz administracyjnej tego typu placówek. Wielokrotnie rozmawiałam z osobami pracującymi w Muzeum Auschwitz w czasie studiów podyplomowych i zastanawiałam się czemu przewodnicy nie opiszą jak naprawdę wygląda ich codzienność pracy w Miejscu Pamięci? 
Powstał niedawno nawet film dokumentalny o pracy przewodników z Muzeum Auschwitz, jednak pod słowami "czuję się wyróżniony", "to mój wkład w Pamięć" kryje się jeszcze drugie dno tej pracy, dla kilkuset przewodników oznacza ono: walkę o grupy turystyczne, brak stałego zatrudnienia, dalekie dojazdy do pracy, przebywanie przez wiele godzin na terenie otwartym w różnych warunkach atmosferycznych, a także mówienie do osób z różnych krajów często o innej kulturze niż europejska. Do tego wszystkiego dochodzi bardzo długie i trudne szkolenie zakończone egzaminem na licencjonowanego przewodnika Muzeum Auschwitz. Egzamin odbywa się w dwóch etapach: jako forma pisemna oraz w przestrzeni Muzeum, kiedy kandydat musi oprowadzić komisję egzaminacyjną po wybranym fragmencie terenu poobozowego. Jest to więc praca dla osób, które są faktycznie zainteresowane historią obozu Auschwitz (właściwie już przed szkoleniem są ekspertami w tym temacie) i są zdecydowane podjąć pracę w tym konkretnym miejscu. 


A ogólna sytuacja przewodników, których w Muzeum Auschwitz jest już ponad trzystu, jest nie najciekawsza - tak można ją podsumować. Nikt z tych ponad trzystu osób nie jest zatrudniony na stałe w państwowym muzeum. Każda z tych osób musi mieć zarejestrowaną własną działalność i sama zadbać o to, żeby mieć klientów, czyli grupy turystyczne do oprowadzania. Im więcej grup w grafiku, tym większy zarobek. Jednak sporą kwotę z tego zarobku trzeba odłożyć na składki ubezpieczeniowe. Natomiast w czasie pandemii - domyślacie się tego - działalność przewodników została całkowicie wstrzymana, a dziesiątki ludzi (często obcokrajowców nie mających innego alternatywnego zatrudnienia w Polsce) zostało dosłownie bez pracy na wiele miesięcy...  


Jeśli jednak zastanowimy się, jak wygląda ta praca na co dzień, wtedy docenimy jak wielki wysiłek
 muszą włożyć przewodnicy w to, aby przekazać ogrom wiedzy w krótkim czasie grupie osób, która może wcale nie być zainteresowana tym tematem. Grupy przypadkowych osób, to przede wszystkim młodzież z różnych krajów europejskich, przywożona do Miejsc Pamięci niejako pod przymusem, ze względu na projekty szkolne lub wycieczki. Młodzież bez wcześniejszego przygotowania się do wizyty na terenie byłego obozu koncentracyjnego może różnie reagować na to, co zastanie na miejscu. Stąd też pojawiają się w Internecie zdjęcia selfie w komorze gazowej, na rampie Birkenau, czy upozowane zdjęcia przy drutach kolczastych. Jest to kolejny problem potęgujący wtórną traumę, zarówno u młodzieży nie mającej wiedzy historycznej, jak i u przewodników, którzy muszą radzić sobie z niesfornymi grupami turystów i zdecydowanie reagować na wszelkie przejawy niewłaściwego zachowania się. Parodia patosu - to dobre określenie tego, co dziś dzieje się na terenach byłych obozów oraz w umysłach ludzi zwiedzających te miejsca, aby je tylko odhaczyć na swojej liście i jechać dalej. 


Wszystkie te sytuacje mogą powodować stres, a nawet tzw. wtórną traumę u pracowników Miejsc Pamięci. Słyszałam, że jeśli pracuje się w takim muzeum, to przysługują specjalne urlopy dla podratowania zdrowia, domyślam się, że chodzi przede wszystkim o stan psychiczny, jednak przewodnicy są narażeni na pracę w trudnych warunkach terenowych i nic dziwnego, że rotacja w tej grupie zatrudnionych jest spora. 

Kto pracuje w Miejscach Pamięci? Kto stara się o zatrudnienie u takiego nietypowego pracodawcy? Zazwyczaj są to pasjonaci historii (a ci są w stanie wiele poświęcić, aby móc pracować w takim Muzeum Auschwitz, odbyć wolontariat lub praktyki studenckie), lokalni mieszkańcy (Muzea Pamięci często znajdują się w małych miejscowościach i nie każdy może do nich codziennie dojeżdżać, większość przewodników to mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek), historycy i naukowcy (czyli badacze historii, którzy zatrudniani są jako pracownicy naukowi) - to jest ogólny przekrój osób zatrudnianych w Miejscach Pamięci. Niektórzy traktują te placówki jak zwyczajne miejsce swojej pracy (np. osoby sprzątające pomieszczenia, obsługujące gastronomię, dostawcy, ochrona itp.) i bez głębszej refleksji mogą tam przebywać i nie odczuwać negatywnych skutków. Jeśli natomiast ktoś codziennie bierze do ręki artefakty poobozowe, odzież należącą do więźniów, czyta ich listy, ogląda rysunki powstałe w obozie lub przegląda dokumentację SS - może zacząć odczuwać lęk, przygnębienie, apatię, smutek, a w końcu mieć objawy traumy. Czasami pracownicy Miejsc Pamięci przejmują emocje od osób, które już nie żyją, ale pozostawiły po sobie mnogość prywatnych rzeczy - zanim zostały uśmiercone w komorach gazowych lub zmarły na pryczach.    


W niemieckim artykule stwierdzono, że wśród młodych pracowników Miejsc Pamięci coraz więcej osób zmaga się z różnymi psychologicznymi problemami w pracy na terenach byłych obozów. I coraz śmielej te osoby oczekują pomocy i wsparcia psychologicznego ze strony pracodawcy. Krótkie urlopy już nie wystarczą. 
Na to wszystko nakłada się jeszcze postęp cyfryzacji - dziś muzea martyrologiczne muszą dogonić inne placówki i reklamować się na różnych platformach społecznych. Aby profile takiego muzeum jak Auschwitz (Twitter, Facebook, YouTube) mogły bezproblemowo funkcjonować potrzebny jest do tego sztab ludzi, który codziennie będzie publikował w Internecie wiadomości z wydarzeń odbywających się w muzeum, z konferencji oraz zamieszczał fotografie archiwalne i historie byłych więźniów. Największe muzea redagują swoje czasopisma oraz wydają regularnie publikacje naukowe. Organizowane są także rocznice wyzwolenia oraz inne ważne spotkania z byłymi więźniami oraz z delegacjami z różnych krajów. Odporność psychiczna ma tu kluczowe znaczenie dla pracowników Miejsc Pamięci. Natłok wydarzeń oraz niekończący się pęd, aby wszystko zamieszczać na bieżąco w Internecie może spowodować przeciążenie pracą. 


Efekty tej wytężonej pracy nie zawsze mogą być zadowalające dla pracowników Miejsc Pamięci: turyści wciąż narzekają i zamieszczają negatywne komentarze oraz opinie w Internecie, ogólna wiedza o Holokauście jest na coraz niższym poziomie, a turyści wyjeżdżają z Muzeum Auschwitz bez żadnej głębszej refleksji. Projekty edukacyjne dla młodzieży to tylko niewielka próba zwrócenia chwilowej uwagi na to, co działo się wiele dziesiątek lat temu. Coraz trudniej dotrzeć do młodego pokolenia ludzi, urodzonych wiele lat po wojnie, w świecie wszechobecnych multimediów i cyfrowej technologii. Pracownicy Miejsc Pamięci chcą czuć, że otrzymują za swoją pracę odpowiednie wynagrodzenie pomimo, że nie zawsze ich pracę można przełożyć na pieniądze, a wiedza którą przekazują turystom jest bezcennym darem dla tych, co chcą ją przyjąć. 
Muzea martyrologiczne nie są placówkami pracy dla każdego. Wyobrażenia o tych miejscach mogą rozminąć się z naszymi oczekiwaniami i planami. Pomimo silnej psychiki i odporności może nas pokonać kawałek szkiełka znalezionego w trawie, aluminiowa powykręcana łyżka lub jasny kosmyk dziecięcych włosów przewiązany wyblakłą wstążką. Nie bójmy się jednak dłubać palcem w rozmokłej ziemi - niech ona opowiada jak najdłużej! 


Zobacz też: 

Komentarze

Popularne posty:

Translate