"Raport Pileckiego": czy można zbudować obóz Auschwitz?

W sierpniu 2019 roku zadzwonił do mnie znajomy i powiedział od razu, że wytwórnia szuka kogoś, kto mógłby udzielać konsultacji dotyczących obozu Auschwitz, bo właśnie trwa jego... budowa, a sprawa jest na już, a nawet na wczoraj. Rzecz jasna zaniemówiłam z wrażenia, gdyż wiem co to znaczy "zbudować" Auschwitz lub jego część. Ale zbudować Auschwitz w skali 1:1? Zapytałam się tylko z jakiego przedziału czasowego ma być ten obóz i czy chcą zbudować wszystko: całe ogrodzenie, sławną bramę, bloki i krematorium? Wtedy po raz pierwszy przeszło mi przez myśl, że albo ktoś oszalał albo jest na to gruba kasa i to naprawdę może się udać! I tak weszłam do filmowego projektu pod nazwą "Raport Pileckiego" i zostałam w nim na rok jako konsultant do obozu Auschwitz.

Okazało się, że przez rok na terenie muzeum Twierdzy Modlin ekipa filmowa budowała makietę obozu Auschwitz niemalże w tych samych rozmiarach, co autentyczny obóz, a najciekawsze było to, że ten obóz był systematycznie rozbudowywany wraz z rozwojem filmowego scenariusza. Można powiedzieć, że przez rok pomieszkiwaliśmy w naszym własnym Auschwitz, zżyliśmy się z tym miejscem, a niektórzy spędzili w nim większość swojego życia na przełomie 2019 i 2020 roku. Weszłam w świat filmowy nie będąc w jakikolwiek sposób wcześniej związana z tą branżą artystyczną i rzucono mnie na głęboką wodę, ale może to i lepiej? Ogrom przedsięwzięcia jaki nas czekał był wyzwaniem dla każdego pionu, ale chyba najbardziej mógł się tu wykazać pion scenograficzny, który jako pierwszy pojawiał się każdego dnia na planie i często jako ostatni wyjeżdżał w nocy, aby znów wrócić do Modlina nad ranem. 

Budowaliśmy obóz Auschwitz! Moja ekscytacja sięgała zenitu! To spełnienie marzeń każdego pasjonata historii i kogoś, kto siedzi w tematyce obozów - to jakby życiowa możliwość zobaczenia z bliska całego procesu powstawania gigantycznych makiet i obcowania z tysiącami profesjonalnych rekwizytów z epoki. Każdy element, który pojawiał się na planie był dla mnie czymś niezwykłym i fascynującym. Zaplecze techniczne w postaci dziesiątek samochodów i ciężarówek, kilometrów kabli i przedłużaczy, małych i ogromnych lamp, rozgałęziaczy, ekranów podglądowych, rozstawionych namiotów i przesłon, krótkofalówek, mikrofonów, statywów i kamer tylko podsycało atmosferę pracy przy wysokobudżetowej produkcji! Czasami patrząc na tłum ludzi obwieszonych dziwnymi taśmami i biegających z krótkofalówkami we wszystkich kierunkach miałam wrażenie, że wszyscy zaraz wpadną na siebie wzajemnie - ale nie! Każda osoba na planie znała swoje miejsce w szeregu, każdy wiedział, co ma robić i gdzie ma iść. W tym całym chaosie była metoda! Oglądałam te energiczne manewry ludzi niczym zauroczony obserwator, podziwiając niezwykły spektakl, który zaczął się na długo zanim jeszcze uruchomiono główną kamerę!

Jeśli myślicie, że praca przy takim filmie to pestka, niestety ale muszę napisać, że nie tylko przeszliśmy przez swój własny filmowy Auschwitz, ale też czasami czuliśmy się jakbyśmy namacalnie odczuwali cierpienie związane z tematyką filmu i trudnościami pracy na planie. Dzień zdjęciowy trwał czasami dziesięć, dwanaście godzin, w zależności od tego, co na dany dzień było przewidziane w kalendarzówce. Jedna scena mogła być nagrywana pięć lub dziesięć razy - trwało to kilka godzin. W południe każdy z ekipy, począwszy od reżysera, a skończywszy na pracownikach z zaplecza technicznego, patrzył już w kierunku barobusa, czyli specjalnego autokaru przystosowanego do wydawania gorących posiłków. A catering był wspaniały, codziennie w ofercie było kilka zup i dań głównych do  wyboru! Nic dziwnego, że o dwunastej w południe każdemu burczało już w brzuchu, kiedy pracę zaczynało się o piątej lub szóstej nad ranem... Tak, barobus to ważna rzecz na każdym planie filmowym!


Aby było jasne, pion scenograficzny samodzielnie całej scenografii nie budował! Zajęło by nam to kilka miesięcy i byłoby niemożliwe do zrealizowania przed rozpoczęciem zdjęć. Gigantyczne elewacje bloków z Auschwitz, budynków wolnostojących jak kuchnia, wszelkie odlewy imitujące beton lub konstrukcje metalowe realizowały specjalne firmy, które specjalizują się w budowaniu scenografii filmowych. Cały czas na planie obecny był kierownik budowy scenografii i to on nadzorował właściwe umiejscowienie i zabezpieczenie elementów konstrukcji. Szczerze, nie wiedziałam, że można wynająć takie firmy i wówczas pracownicy mający fachową wiedzę budowlaną oraz narzędzia tworzą pełnowymiarowe makiety na podstawie rysunków technicznych lub wskazówek, które uzyskują od takich osób jak ja, czyli konsultantów. 

Wszystkie plany architektoniczne oraz uwagi do wyglądu obozu Auschwitz przekazywałam kierowniczce pionu scenograficznego lub jej asystentkom, a wtedy one to analizowały i przekazywały do firmy budowlanej. Przy "Raporcie Pileckiego" zaangażowano wiele firm zewnętrznych, z którymi produkcja współpracowała. Bardzo przyspieszyło to realizację właściwych zdjęć! Dlatego też tak ważne było to, żebym szybko odpowiadała na zadawane pytania od osób z pionu scenograficznego lub z innego działu. Moje odpowiedzi były przekazywane do kierowników pionu lub do asystentów reżysera, a potem ewentualnie do firm wykonujących już konkretne zlecenia. 


Łącznie w naszym pionie scenograficznym było dziesięć osób, nie licząc mnie - ja byłam tak trochę "na dokładkę". Zresztą byłam aktywna w różnych pionach, bo i w kostiumach się udzielałam i u asystentów reżysera, czyli w pionie reżyserskim i również przy pracy ze statystami. Jako konsultant do spraw Auschwitz musiałam ogarnąć wszystkie aspekty obozowe, które pojawiały się w scenariuszu i je opracowywać. Przede wszystkim moja praca polegała na znalezieniu fotografii lub opisów dotyczących obozu, a potrzebnych do budowy scenografii lub do pracy już na planie filmowym ze statystami. 


Z aktorami nie miałam za bardzo kontaktu i nie udzielałam żadnych konsultacji co do ich wyglądu czy zachowania się w konkretnych scenach. Kilka razy byłam obecna w Modlinie, aby zobaczyć efekt pracy całego zespołu lub żeby pomóc w wykonaniu elementów dekoracji. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam na plan zauważałam, jak zmienia się nasz filmowy Auschwitz pod wpływem moich uwag - to było bardzo ciekawe! Rozmawiałam z osobami budującymi scenografię i zawsze byłam pełna podziwu, że można coś odtworzyć w tak realistyczny sposób, że na żywo wyglądało to jak autentyczne pomieszczenie, rekwizyt lub elewacja prawdziwego budynku.


To, co najbardziej porażało każdego, kto stanął na naszym planie filmowym, była brama z napisem "Arbeit macht frei", która została zbudowana 1:1 według planu technicznego prawdziwej bramy obozu macierzystego Auschwitz I. Traktowaliśmy ten element filmowej dekoracji niczym autentyczny element scenografii, gdyż tak bardzo był podobny do TEJ bramy. Tylko brakowało tłumów turystów... Ja dotykałam naszą filmową bramę niemalże z namaszczeniem - czegoś takiego nie mogłabym za bardzo robić w Muzeum Auschwitz. 

A tutaj wszystko było nasze, ekipy filmowej, i mogliśmy te elementy dekoracji dotykać. Dodatkowym atutem budowy filmowej bramy głównej do obozu Auschwitz był fakt, że można było zobaczyć otoczenie tej bramy takim, jak wyglądało ono we wrześniu 1940 roku: na słupkach wisiały tabliczki ostrzegawcze z jednej i z drugiej strony, elementy bramy nie były zniszczone lub wybrakowane. Tuż obok stała pełnoskalowa Blockführerstuba, a w niej małe pomieszczenie, wykorzystywane jako garderoba. Każda część naszej bramy wejściowej funkcjonowała poprawnie, nawet mieliśmy dorobiony klucz, który mógł tą bramę zamknąć! Autentyczna brama "Arbeit macht frei" jest dziś bardzo zniszczona - przyjrzyjcie się jej dokładnie jak będziecie zwiedzać Muzeum Auschwitz! 


A więc dużym nakładem pieniężnym można zbudować replikę obozu Auschwitz! Przynajmniej w jakimś procencie. To nigdy nie będzie TEN prawdziwy obóz Auschwitz, to jasne! Nie budowaliśmy wszystkich bloków, jednak w filmie pokazaliśmy jak ten obóz zmieniał się z roku na rok! Czasami moja praca przypominała pracę detektywa: musiałam "zobaczyć" obóz Auschwitz z 1940 roku. Ten obóz Auschwitz, który dziś zwiedza się chodząc po Muzeum w niczym nie przypomina obozu Auschwitz z 1940 czy z 1941 roku. Każdy rok w obozie Auschwitz, począwszy od połowy 1940, to był inny, osobny świat! Aby go zrozumieć trzeba porzucić wszystko to, co się do tej pory widziało, znało i wiedziało o tym obozie - i to było dla mnie największe wyzwanie!

Analizowałam wspomnienia byłych więźniów, ich oświadczenia i rysunki obozowe, aby w jak najlepszym stopniu móc przybliżyć ekipie filmowej ten nieznany już dziś "świat Auschwitz" - aby oni też mogli go zobaczyć swoimi oczami. Opiszę na blogu kilka ważnych szczegółów, takich "filmowych smaczków" dotyczących topografii obozu Auschwitz, które sprawiały, że nasz filmowy obóz jeszcze bardziej przypominał ten z czasów wojny, kiedy był w nim Pilecki. Nie wszystkie te elementy można zobaczyć w ostatecznej wersji filmu, dlatego tak ważne jest dla mnie to, żeby je pokazać i dokładnie omówić!      

Zobacz też:

Komentarze

  1. Anonimowy6.9.23

    Świetny blog, czytam od dawna, ale teraz skomentuję dla zasięgów. Merytorycznie i ciekawostkowo jak zawsze top! Czekam na kolejny wpis filmowy i wszystkie inne w sumie też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz, cieszę się, że są tutaj stali Czytelnicy bloga! Mam w zanadrzu kilkanaście nowych wpisów oraz wiele ciekawostek dotyczących pracy na planie filmowym - serdecznie zapraszam do dalszego obserwowania!

      Usuń
  2. Anonimowy17.11.23

    Raport pileckiego movie is available online. https://vod.tvp.pl Could you write and publish pictures of your role in the movie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh wow - thank you for information! Yes, I'll write about this! I've got a lot of photos about 'making of'...

      Usuń
  3. Anonimowy18.11.23

    Looking forward for your post.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate