Strefa (podejrzanych) interesów: willa rodziny Höss
Wszyscy piszą o najnowszym filmie dotyczącym historii obozu KL Auschwitz "Strefa interesów", więc i ja postanowiłam przeanalizować tą produkcję pod względem błędów topograficznych, scenograficznych oraz poprawności historycznej. A błędów trochę jest i są one zauważalne dla kogoś, kto wie, jak to miejsce wyglądało (i właściwie wciąż wygląda) w rzeczywistości. Opiszę najbardziej rażące błędy, które nie dawały mi spokoju od razu po obejrzeniu filmu. Wybaczcie mi - muszę to zrobić, bo kocham analizować filmy fabularne z obozem w tle - przecież to wiecie! Zaczynamy!
Od razu warto zaznaczyć, że tak jak w przypadku filmu "Raport Pileckiego" Muzeum Auschwitz odmówiło jakiejkolwiek współpracy przy produkcji (efektem czego cały trud konsultacji historycznej spadł na mnie - osoby nie będącej historykiem, ani tym bardziej pracownikiem naukowym Muzeum Auschwitz - ale rękawicę podjęłam i dałam z siebie wszystko, co mogłam!), tak przy produkcji "Strefy interesów" współpracowali niemalże wszyscy pracownicy naukowi Muzeum Auschwitz z dr Setkiewiczem i dr Cyrą na czele. I nie wiem czemu dopuszczono do tylu błędów i przeinaczeń! Są tak absurdalne, że naprawdę wciąż nie mogę uwierzyć w to, że konsultowano scenariusz lub tym bardziej - scenografię - z historykami z Muzeum.
W autentycznym ogrodzie rodziny komendanta Hössa byłam w kwietniu 2018 roku podczas zwiedzania terenu byłego obozu z przewodnikiem, w czasie studiów podyplomowych w Muzeum Auschwitz. Muszę przyznać, że to miejsce, ciche i ukryte za wysokim murem tuż obok byłego obozu, zrobiło na mnie ogromne wrażenie! Często leżąc w łóżku w pokoju gościnnym w budynku dawnej administracji obozowej myślałam o tajemniczym ogrodzie komendanta Hössa. Dom, w którym mieszkał widziałam z okien pokoju gościnnego. Czasami spacerując po okolicy podchodziłam pod wysoki mur i bardzo chciałam znowu zobaczyć ten ogród. Był piękny, choć minęło 80 lat od czasu kiedy jego niemieccy, tymczasowi właściciele opuścili willę, a ręka żony komendanta przestała pielić chwasty i podlewać kwiaty.
A jednak na przekór upływowi czasu - ogród wciąż żył! Wciąż wyrastały w nim dzikie kwiaty, a bluszcz co roku oplatał drewniane pergole. To takie miejsce, do którego chce się uciec przed światem, zająć myśli kontaktem z przyrodą. Niewielki skrawek ziemi tuż obok piekła, jakie człowiek zgotował człowiekowi. Ten niezwykły kontrast jest tam dostrzegalny nawet dziś. Chodząc po tym ogrodzie czułam, że zanurzam się w jakimś niezbadanym wymiarze. Ogród rodziny Höss bardziej zapadł mi w pamięć niż wędrówka mrocznymi korytarzami bloku dziesiątego w obozie macierzystym. Może to dlatego, że sama założyłam wówczas niewielki ogródek przy szkole, w której pracuję i zachwycałam się każdym nowym kwiatem, który wyszedł spod ziemi?
I nagle dowiaduję się, że będzie film o komendancie Hössie i jego rodzinie. Pomagałam ekipie zbierać informacje dotyczące biografii komendantów innych obozów (teraz już wiem do jakiej to było sceny), dzwoniono też do mnie z pionu kostiumograficznego w sprawie wyglądu uniformów nadzorczyń (scena ze składaniem życzeń przez załogę). Ale nie przypuszczałabym, że cała akcja filmu rozgrywać będzie się tylko i wyłącznie we wnętrzach willi i w ogrodzie. Liczyłam na biograficzny film, więc czułam lekkie rozczarowanie, że oto nie będzie obozu, nie będzie całej biografii Hössa, tylko akcja filmu zawęzi się do kilku miesięcy z życia jego rodziny w... no właśnie - w którym roku?
1942, 1943 czy 1944 rok?
Problem z tym filmem zaczyna się już w momencie, kiedy chcemy dowiedzieć się, jaki był konkretny przedział czasowy zaserwowanej nam produkcji. Niemalże przez cały film widzimy słoneczną pogodę i bohaterów ubranych w letnie stroje. Wykonują oni czynności typowe dla letniej pogody: pływają lub kąpią się w rzece, opalają, świętują w ogrodzie. To z pewnością czerwiec, lipiec, może sierpień. Już w pierwszych ujęciach żona komendanta, Hedwig spaceruje z małym, kilkumiesięcznym dzieckiem po ogrodzie i pokazuje mu kwiaty. Najmłodsze dziecko Hössów może nas nakierować na przybliżony czas akcji, ale czy na pewno? Annegret urodziła się w Oświęcimiu w listopadzie 1943 roku, czyli w filmie powinniśmy mieć ujęcia z lata 1944 roku - wówczas mała Annegret miałaby pół roku i to optycznie by się zgadzało. Ale się nie zgadza, ponieważ w tym momencie rozjeżdża się nam fabuła filmu.
Jeśli czytaliście o komendancie obozu Auschwitz, wiecie doskonale, że został on oddelegowany do Berlina, aby tamże zająć zaszczytną funkcję szefa Urzędu Amtsgruppe D - Konzentrationslager, który podlegał pod Główny Urząd Gospodarki i Administracji SS. Stało się to późną jesienią 1943 roku, czyli mniej więcej w tym samym czasie, kiedy urodziła się mała Annegret. Gdyby film trzymał się ściśle autentycznych dat urodzenia bohaterów, to Rudolfa Hössa wcale nie byłoby w tym filmie! A z pewnością nie pracowałby w obozie Auschwitz jako jego komendant!
Film musiałby się zacząć od kariery Hössa w Berlinie - i to byłoby dobre posunięcie: pokazać Hössa jako oficera SS mającego wysokie stanowisko i dopiero w późniejszych ujęciach 'wrócić' razem z nim do obozu Auschwitz na tzw. "akcję węgierską" w maju 1944 roku. To miałoby logiczny sens, ale niestety nie ma tego sensu. Może reżyser chce nas oszukać? Może liczy na to, że ludzie nie znając autentycznego miejsca i historii pokazanych osób - łykną wszystko, nawet to, że urodziny komendanta obchodzone są w lecie, chociaż Rudolf Höss urodził się w listopadzie! Jak dowiedziałam się, ze załoga SS ma w filmie przyjść z życzeniami do komendanta i będzie to scena kręcona latem (miałam powiedzieć pani robiącej kostiumy dla nadzorczyń, jaki mają mieć strój i jakie buty), to aż się zaśmiałam na głos! Ale podobno taka była wizja reżysera. A z wizją reżysera się nie dyskutuje. Skąd my to znamy?!
Teraz mała dygresja: jeśli jesteście ciekawi jak wyglądały sylwetki nadzorczyń w filmie "Strefa interesów", to proszę bardzo. W scenie ze składaniem życzeń urodzinowych komendantowi przez personel SS można zauważyć cztery sylwetki nadzorczyń: Oberaufseherin Mandl oraz trzech innych kobiet. Kostiumy zostały uszyte na bazie mojego własnego uniformu i jest to wzór z 1940 roku noszony przez nadzorczynie w Ravensbrück. W 1943 roku powinien być już inny wzór uniformów, jednak zdecydowano się pozostać przy poprzednim wzorze. Nadzorczynie ze "Strefy interesów" nie mają pasów z kaburami, ponieważ urodziny komendanta to nie praca przy więźniarkach. Zresztą noszenie broni palnej przez nadzorczynie i tak było kontrowersyjne dla Niemców-mężczyzn. Gdyby to była rzeczywiście późna jesień, filmowe nadzorczynie mogłyby nosić czarne peleryny lub płaszcze wojskowe. Natomiast akcja filmu dzieje się w lecie, więc Mandl ma na sobie półbuty regulaminowe, a inne nadzorczynie oficerki. Kolorystyka uniformów mogła wpadać bardziej w zieleń feldgrau, ale dystynkcje są poprawnie naszyte - byłam w kontakcie z osobami z pionu kostiumograficznego. Koniec dygresji.
Filmowa Annegret musiała więc urodzić się w... 1942 roku. Rok wcześniej czy później - dla filmu nie ma to znaczenia! 'Przecież to tylko film' - ktoś powie. No, ale jeśli zawężamy film do biografii jednego, bardzo konkretnego człowieka (podobnie jak miało to miejsce przy "Raporcie Pileckiego"), to musimy trzymać się realiów historycznych! W historii obozu Auschwitz rok w tę stronę czy rok w tamtą stronę miałby dramatyczną różnicę. A tutaj twórcy "Strefy interesów" żonglują datami, licząc, że ujdzie to uwadze publiczności. Akurat mojej nie uszło. Ciekawe, że pan Setkiewicz czy Cyra nie zareagowali na coś takiego. A może reagowali? Ale pamiętajmy: z wizją reżysera... rozumiecie?
Dlaczego rok urodzenia prawdziwej Annegret nie współgra z dalszymi wydarzeniami z filmu? Ponieważ kolejne sceny pokazują Hössa naradzającego się z przedstawicielami koncernu Topf&Söhne, który produkował piece krematoryjne dla obozów koncentracyjnych, w tym także dla obozu Auschwitz. Rozbudowę krematoriów zaplanowano dla "akcji węgierskiej" - planu zagazowania i spalenia tysięcy Żydów z Węgier, który miał się rozpocząć w maju 1944 roku. Natomiast przed majem 1944 roku Hössa nie było w Auschwitz, był w Berlinie lub odbywał podróże służbowe do Budapesztu. No, co za pech - znów nie byłoby w filmie głównego bohatera, a fabuła w tym momencie zupełnie by się nie kleiła! Filmowy Höss rozmawia z żoną na temat oddelegowania go do Berlina niemalże pod koniec filmu. A przecież gdyby to był 1944 rok, to już dawno by wrócił z delegacji i trwałaby "akcja węgierska" w obozie Birkenau.
Podsumowując: twórcy filmu "Strefa interesów" pokazują nam akcję z lata 1943 roku, chociaż jeszcze wtedy prawdziwej Annegret nie było na świecie, a żona Hössa powinna być w widocznej ciąży. To już ustaliliśmy. Czemu tak się zadziało? Małe dziecko na ekranie bardziej podkręca emocje. Dlatego na potrzeby akcji, filmowa Annegret urodziła się w 1942 roku. Reżyser mówi nam poprzez to: zobaczcie, żona komendanta właśnie urodziła swoje piąte dziecko i pokazuje mu jaki świat jest piękny. Spaceruje z nim po ogrodzie w słoneczny letni dzień. Niebo jest lekko zadymione, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Trzy kilometry dalej, w obozie Birkenau umierają dziennie setki ludzi, a małe dzieci płoną w krematoriach. Sami oceńcie: czy wolicie takie filmowe mydlenie oczu, przeinaczaną oś czasu i grę na emocjach, czy jednak wolelibyście zobaczyć właściwy ciąg zdarzeń?
Zaburzona topografia ogrodu państwa Höss
To, co natychmiast rzuciło mi się w oczy po obejrzeniu filmu, to zaburzona topografia ogrodu względem willi, w której mieszkała rodzina państwa Höss. Nie mogłam odnaleźć się w tej filmowej lokacji, ponieważ wciąż w głowie miałam wygląd autentycznego ogrodu, w którym osobiście byłam i który zrobił na mnie tak duże wrażenie. Filmowy ogród jest mniej rozbudowany i zrobiono coś dziwnego. Połączono ze sobą dwa ogrody: ten, w którym jest domek ogrodowy z fontanną i sadzawką oraz pergolami z otwartą częścią ogrody, tam gdzie był warzywnik i basenik dla dzieci. Zrobiono z tych dwóch części jeden długi ogród. Ma się to nijak z autentycznym ułożeniem i planem domu i ogrodu. W latach 1940-1941 ogród Hössa rozpoczynał się od strony północnej willi i tam też było wyjście na ogród. Dopiero między 1941 a 1942 rokiem zatrudniono około 150 więźniów (czyli całe komando!) do rozbudowy ogrodu. Wykonano wówczas murowany domek z fontanną, przybudówkę do niego na narzędzia, podłużną szklarnię, basen dla dzieci oraz warzywnik. Ogród powiększył się niemalże trzykrotnie względem terenu z 1940 roku!
Obszar obozu Auschwitz I z lotu ptaka, 1944 rok. Zieloną linią zaznaczyłam obszar willi i ogrodu rodziny komendanta Hössa. Na zdjęciu nie znajdziecie krematorium I, gdyż zostało ono rozebrane latem 1943 roku, a na jego miejscu zrobiono schron.
Powiększone zdjęcie lotnicze. Na zielono zaznaczyłam pierwotny obszar willi i ogrodu z 1944 roku, na różowo - filmową wersję - tak, jak widzieli to twórcy "Strefy interesów".
W filmie "Strefa interesów" ogród przylega prawie do ulicy obozowej. Za wysokim murem już chodzą więźniowie i słychać bicie oraz krzyki capo. W rzeczywistości ta część ogrodu, gdzie był basenik dla dzieci, piaskownica oraz ogrodowe ławki był odsunięty od ulicy obozowej o jakieś 100 metrów! Dodatkowo tuż za betonowym ogrodzeniem stał długi drewniany barak pierwszej wartowni, a za nim, na przeciwko komendantury i biura administracji - spory pusty plac, na którym w niedziele dawała koncerty... orkiestra obozowa!
Orkiestra obozowa grająca na ternie Auschwitz I tuż przy głównej wartowni. Budynek kuchni nie był jeszcze przedłużony. Z lewej strony widoczna prowizoryczna wieża strażnicza tzw. 'zwyżka'. Wiosna 1941
Ogród Hössa był więc oddzielony od pierwszych zabudowań obozowych dość sporym, pustym placem porośniętym niewielkimi drzewami oraz zawierającym instalacje i włazy kanalizacyjne, a także plac przeznaczony na musztrę SS, zbiórki wartowników, uroczyste apele, ewentualnie okazjonalne koncerty orkiestry obozowej. Dopiero za pierwszą linią obozowych budynków administracyjnych znajdowały się ceglane bloki mieszkalne dla więźniów, dodatkowo odgrodzone od zabudowań biurowych podwójną linią drutów kolczastych pod napięciem.
Oglądając "Strefę interesów" można mieć wrażenie, że ogród ściśle przylega do zabudowań obozowych przeznaczonych dla więźniów. W filmie widać tylko dach i piętro komendantury, ale nie powiedziano dokładnie, co to za budynek: czy dla więźniów czy dla SS? W 1943 roku drogą od pierwszej wartowni (czyli od strony dzisiejszej ulicy Legionów) poruszały się niemalże tylko osoby z personelu SS i inni członkowie załogi obozowej. W jednej ze scen słychać, jakby za murem ktoś kogoś bił - prawdopodobnie więzień funkcyjny bił innego więźnia, możemy się tylko tego domyślać. To też jest skrót filmowy - w rzeczywistości taka scena nie mogłaby mieć miejsca, bo ogród był oddalony od ulicy obozowej oraz więźniowie w 1943 roku nie mogli wchodzić na teren przed komendanturą ani administracją obozu!
Odręczny rysunek autorstwa byłego więźnia Auschwitz, Eugeniusza Nosala, przedstawia zmieniającą się topografię obozu na przestrzeni lat.
Twórcy filmu "Strefa interesów" mieli naprawdę ułatwione zadanie: wykonać dobrą scenografię jednej (JEDNEJ!) lokacji! I sprawę położyli na całego: dodając sztuczne jakościowo efekty komputerowe oraz przeinaczając obraz autentycznego ogrodu, zmieniając jego położenie na jeszcze bliższy zabudowań obozowych. Podobno nad tym filmem pracowano od 9 lat. Naprawdę od słownie: dziewięciu? Naprawdę przeczesano archiwum Muzeum Auschwitz (pan Płosa jest wymieniony jako osoba z działu konsultacji), obejrzano wszystkie zdjęcia, które pan Rainer Höss (wnuk komendanta) przekazał ze swojego rodzinnego albumu do archiwum? I zbudowano po tych wszystkich latach kwerendy zniekształconą makietę willi, ogrodu i okolic pierwszej wartowni, bazując tylko na podstawie wybranych zdjęć z lat 1942-1944, jednocześnie mieszając je ze sobą? No, nie kupuję tego...!
Kadr ukazujący wjazd do obozu Auschwitz od strony dzisiejszej ulicy Legionów. W 1943 roku, w którym toczy się akcja filmu, główna wartowania obozu znajdowała się jednak w zupełnie innym miejscu. Mur pokazany po prawej stronie powinien być przesunięty nieco dalej w prawą stronę. Kadr z filmu "Strefa interesów (2024)
Załoga obozu składa życzenia z okazji urodzin komendanta Hössa. Prawdziwy Rudolf Höss obchodził urodziny w listopadzie. Kadr z filmu "Strefa interesów (2024)
Wieże wartownicze, które stać JESZCZE nie mogły...
Komputerowa scenografia w filmie za wiele milionów dolarów robi marne wrażenie. Jest sztuczna. I to widać na przykładzie budynków obozowych. Wszystko zostało wygenerowane komputerowo. Narożna wieża strażnicza została zbudowana w rzeczywistości, jednak nie w tym kształcie, w jakim powinna wyglądać. Może jednak czasu zabrakło na rozbudowaną scenografię skoro pieniądze były? Największym problemem w przypadku wieży jest to, że tak duże i obudowane drewniane wieże strażnicze w Auschwitz I zaczęto stawiać pod koniec 1943 roku. Czyli tego elementu w filmie nie powinno być - zamiast takiej wieży powinna stać tzw. zwyżka, czyli lekka wieżyczka, taka jakie możemy zobaczyć dziś na rampie w Birkenau. Dokładnie takie małe wieżyczki okalały w pierwszych latach funkcjonowania tego miejsca zarówno obóz macierzysty i cały obóz Birkenau (patrz zdjęcie z orkiestrą obozową!). Z czasem, od końca 1943 roku je wymieniano na te podmurowane wysokie wieże, zostawiając zwyżki tylko wokół rampy w Birkenau. Tutaj niedopatrzenie konsultanta od scenografii - dość spory błąd, łatwy do wyłapania. Ale zwykły człowiek nie zauważy takiego błędu, bo nie ma takiej precyzyjnej wiedzy historycznej! Dziś są w Muzeum Auschwitz zachowane duże wieże - prawdopodobnie były więc w tym samym miejscu od 1940 roku, prawda? A może nawet były już w 1939? - no dobra, to już mój sarkazm... przepraszam.
Babcia wita się ze swoimi wnukami. W tle widoczna wysoka wieża strażnicza. Tego typu wieże zaczęto budować w obozie macierzystym na przełomie 1943 i 1944 roku.
Kadr z filmu "Strefa interesów (2024)
Kadr z filmu "Strefa interesów (2024)
... i komin krematorium, który dymić JUŻ nie powinien.
Bo dymić już NIE MÓGŁ. Bo go nie było. A z pewnością nie w lecie 1943 roku, kiedy budynek krematorium I w obozie macierzystym zaczął być przekształcany w magazyn leków dla pobliskiego lazaretu SS oraz w schron dla załogi obozu. Komora gazowa została uruchomiona w Auschwitz I dopiero jesienią 1941 roku - bardzo często ludzie zwiedzający dzisiejsze Muzeum myślą, że krematorium i komora gazowa funkcjonowały w obozie macierzystym natychmiast po przyjeździe pierwszego transportu więźniów. Już po pierwszych miesiącach 1942 roku, krematorium I osiągnęło swój dzienny limit spalania zwłok (18 ciał na godzinę), wówczas zaczęły się poważne awarie, w tym także pęknięcie komina, natomiast w Birkenau gazowano już wtedy ludzi w dwóch prowizorycznych domach (które pozostały po wysiedlonej wcześniej ludności wsi Brzezinka), testując wydajność cyklonu. Od lata 1942 roku rozpoczął się etap masowej zagłady ludzi w obozie Birkenau i tam też została przeniesiona cała machina gazowania i spalania zwłok.
Komin krematorium I widoczny z ogrodu Hössa. Dym widoczny na dalszym planie może pochodzić z obozowej kuchni. Bo chyba nie z obozu Birkenau? A może tak, jeśli się przypatrzeć ogólnemu zadymieniu na niebie... Kadr z filmu "Strefa interesów (2024)
W obozie Auschwitz I piece i komin krematoryjny rozebrano w okolicach lata 1943 roku, czyli... w momencie, w którym rozpoczyna się filmowa akcja "Strefy interesów". Zaskoczeni? Ja byłam bardzo niemile zaskoczona tym, co zaserwowano na ekranie - jako kolejną grę na emocjach. Owszem, do lata 1943 roku, kiedy Höss mieszkał ze swoją rodziną w willi, komin dymił z całych sił - a jakże! Nikt tego nie neguje! Widziały to jego dzieci, widział to on sam i widziała to jego żona. Chociaż Hedwig zajęta była bardziej martwieniem się, czy warzywa z ogródka będą nadawać się do jedzenia, jeśli osiądzie na nich pył opadający z komina krematoryjnego. Jednak jeśli film pokazuje wydarzenia z lata 1943 roku, tutaj W OGÓLE NIE POWINNO BYĆ KOMINA KREMATORYJNEGO!
Podsumowując, bo nie mam już siły wymieniać innych błędów i absurdalnych wydarzeń z filmu, które nigdy się w rzeczywistości nie wydarzyły... I nie piszcie proszę, że 'to tylko film fabularny, a nie dokumentalny, a ja się czepiam, bo widzę te wszystkie niedociągnięcia!' - oj nie, nie tędy droga! Potraktujcie więc tą produkcję jako WARIACJĘ, film eksperymentalny lub nawet artystyczny na temat komendanta Rudolfa Hössa i małego wyrywka czasowego w jego karierze zawodowej. "Strefa interesów" miała za zadanie pokazać wyestetyzowany obraz Zagłady i swoje zadanie spełniła. Widz jest zszokowany, oburzony, rozżalony, wstrząśnięty, poruszony, zdenerwowany, rozemocjonowany tym, co właśnie zobaczył na ekranie. Że jak to tak? Że tam giną ludzie, krematorium płonie dzień i noc, a oni co - tak sobie siedzą w ogrodzie i się bawią?
Widok z piętra willi Hössa na komendanturę obozu Auschwitz.
Źródło: Tomasz Kobylański, czasopismo "Polityka" (2018)
Źródło: Tomasz Kobylański, czasopismo "Polityka" (2018)
Dla porównania: widok ogólny z tarasu willi komendanta obozu Ravensbrück.
Po lewej stronie budynek komendantury. Na wprost jezioro Schwedt.
Źródło: archiwum własne autorki bloga
Po lewej stronie budynek komendantury. Na wprost jezioro Schwedt.
Źródło: archiwum własne autorki bloga
No... tak. Tak właśnie wyglądała codzienność nie tylko pana Hössa i jego rodziny, tylko każdego komendanta obozu koncentracyjnego czy innego wysoko postawionego oficera pracującego w korporacji zwanej "ostateczne rozwiązanie". Bo czym różniło się życie rodziny Hössa w willi obok KL Auschwitz od życia rodziny komendanta Suhrena w równie pięknej (a nawet bym powiedziała, że piękniejszej) willi w obozie Ravensbrück? W Oświęcimiu była blisko Soła, a w Ravensbrück z balkonu willi Suhren podziwiał taflę wielkiego jeziora. I tam i tu się kąpano, pływano łódkami, łowiono ryby... Jeśli było się po tej lepszej stronie drutów...
Analiza tego filmu nasunęła mi dwa kolejne tematy do opisania na blogu. Po pierwsze: kwiaty w obozie. Nie wiem czy macie tą świadomość, że tereny obozów koncentracyjnych miały być estetyczne i ładnie wyglądać? Bo miały. I tak też było. Niech was nie zdziwią doniczki z kwitnącymi pelargoniami ozdabiające okna obozowych bloków i biur obozowych. Tak - estetyzacja Zagłady zaczęła się już w samych ośrodkach eksterminacji. I kolor. Obozy koncentracyjne były kolorowe, czasem nawet zbyt przesadnie bym powiedziała. Wyrzućcie z głowy czarno-białe fotografie, tak rzeczywistość za drutami nie wyglądała!
Po drugie: opiszę film z obozem koncentracyjnym w tle, również z Auschwitz, i również... amerykańskiej produkcji, który uważam za jeden z najlepszych filmów holokaustowych, jaki kiedykolwiek nakręcono! Tutaj myślę, że będziecie zaskoczeni!
Też nie chciałabym, abyście teraz sobie pomyśleli, że wytykam błędy w "Strefie interesów", a w "Raporcie Pileckiego" wszystko było tak poprawnie ukazane w najmniejszym szczególe. Dlatego dla porównania opiszę także najpoważniejsze błędy scenograficzne w filmie "Raport Pileckiego", bo i tutaj w kilku przypadkach wizja reżysera zwyciężyła ponad uwagami od konsultanta historycznego. A z wizją reżysera...
Cóż, w moim prywatnym rankingu nie polecałabym filmu "Strefa interesów" jako rzetelnego źródła historycznego, z którego można byłoby dowiedzieć się czegoś niezwykłego lub nowego na temat życia rodziny Höss w Auschwitz w lecie 1943 roku. To zdecydowanie nie jest film, który trzyma się realiów czasowych, pomimo ściśle określonego roku akcji. Przeczytałam nawet wywiad zamieszczony na stronie GutekFilm z dr Cywińskim, który pełni funkcję dyrektora Muzeum Auschwitz i wypowiedział on takie zdanie: "Zazwyczaj twórcy są zdumieni, kiedy słyszą, że nie będziemy współpracować z powodu licznych niedociągnięć historycznych".
Cóż, w moim prywatnym rankingu nie polecałabym filmu "Strefa interesów" jako rzetelnego źródła historycznego, z którego można byłoby dowiedzieć się czegoś niezwykłego lub nowego na temat życia rodziny Höss w Auschwitz w lecie 1943 roku. To zdecydowanie nie jest film, który trzyma się realiów czasowych, pomimo ściśle określonego roku akcji. Przeczytałam nawet wywiad zamieszczony na stronie GutekFilm z dr Cywińskim, który pełni funkcję dyrektora Muzeum Auschwitz i wypowiedział on takie zdanie: "Zazwyczaj twórcy są zdumieni, kiedy słyszą, że nie będziemy współpracować z powodu licznych niedociągnięć historycznych".
I teraz pomyślcie o tych wszystkich błędach w "Strefie interesów", które wymieniałam, a nie są to wszystkie błędy czy owe 'niedociągnięcia historyczne' w tym filmie! Właściwie nic w "Strefie interesów" nie jest dopasowane do 1943 roku. Pracownicy naukowi Muzeum Auschwitz lubują się w analizach książek z Auschwitz w tytule, omawianiu filmów fabularnych i wytłuszczaniu błędów historycznych. Znam te osoby i bardzo cieszę się, że pilnują prawdy historycznej, to jest ich praca! W filmach, w których pojawia się obóz Auschwitz nie powinno być miejsca na dowolną reżyserską interpretację oraz artystyczną wizję wypaczającą wydarzenia z przeszłości. Jestem ciekawa, czy Muzeum Auschwitz wypowie się, dlaczego dopuszczono do poważnych błędów scenograficznych i zniekształcenia osi czasowej? Prawdopodobnie wpływ na to miał także montaż, podczas którego mogło dojść do kolejnych zmian w scenariuszu i przestawienia kolejności nagranych ujęć. Film zdobył już swoje nagrody, ja natomiast przyznałabym Oscara szkółkom ogrodniczym, które wykonały swoje zadanie wzorowo! Ze wszystkich elementów scenograficznych filmu "Strefa interesów", kwiaty zagrały w nim najlepiej!
I już na sam koniec publikuję bardzo ciekawy artykuł "Życie codzienne w willi Hössa" z czasopisma "Polityka" nr 3 z 2013 roku. Tekst w języku polskim:
Zobacz też:
OdpowiedzUsuńPani Joanno - wypadałoby chyba najpierw doczytać/dopytać się, dlaczego Muzeum odmówiło współpracy przy realizacji filmu p. Wosiewicza, prawda? Może były ku temu jakieś ważne powody? Filmu - dodam, który w swej pierwotnej wersji został ostro skrytykowany właściwie przez wszystkich, którzy mieli okazję wówczas go obejrzeć. Nieprzypadkowo zadanie ukończenia "Raportu" odebrano p. Wosiewiczowi i powierzono ostatecznie innemu reżyserowi, p. Łukaszewiczowi. Co do zaś "Strefy interesów" - skoro była Pani uprzejma wymienić moje nazwisko - powinna Pani wiedzieć, że realnie wygląda to tak: konsultant mówi to, co mówi, a autorzy filmu często i tak pozostają przy swoim zdaniu, przy czym ostatecznym argumentem jest: "rozumie Pan, że wymogi fabuły muszą niekiedy przeważyć nad faktografią". Nie miała Pani takich doświadczeń? No to jest Pani szczęśliwą osobą.
Dziękuję za komentarz. Po doświadczeniu z tymi dwoma filmami, kiedy zobaczyłam jak one powstają, niestety zwątpiłam w to, że kiedykolwiek powstanie rzetelny film fabularny z obozem w tle. Wizje reżyserów domagają się mocnych akcentów, często fikcyjnych wydarzeń, które mogłyby wywołać emocje lub kontrowersje u osób oglądających. "Raport Pileckiego" stał się filmem politycznym i tutaj wizja reżysera rozjechała się z wizją państwowych sponsorów tego filmu, a ja osobiście nie przy takim filmie współpracowałam, jaki obejrzałam w kinie - niestety. Obawiam się jaka przyszłość czeka polską kinematografię o tematyce wojennej i nie jestem pewna, czy chciałabym kiedykolwiek w to ponownie wchodzić. A na horyzoncie już majaczy głośno reklamowany serial "Tatuażysta z Auschwitz"...
Usuń