Erika Boedecker: "przyjaciółka häftlingów"
Na wystawie znajdującej się obecnie w budynku ‘Zellenbau’, można zobaczyć zdjęcie nadzorczyni, która między 1943 a 1945 rokiem pełniła służbę w ‘bunkrze’. Przypuszcza się, że nadzorczynią ze zdjęcia jest Erika Boedecker. Przeglądając książki z relacjami byłych polskich więźniarek Ravensbrück parokrotnie widziałam nazwisko ‘Boedecker’ pojawiające się we wspomnieniach.
Erika Boedecker pełniła w obozie Ravensbrück funkcję kierowniczki bloków więźniarskich. W relacjach wymieniane są polskie bloki o numerach 16 i 13, a także 15. Jest więc bardzo prawdopodobne, że nadzorczyni Boedecker co pewien czas zmieniała przydzielone jej bloki, zawsze jednak były to bloki, na których przebywały polskie więźniarki. Pierwsze relacje dotyczące Boedecker nie były przychylne tej nadzorczyni. Boedecker potrafiła uderzyć więźniarki, była uważana za surową nadzorczynię.
Erika Boedecker pełniła w obozie Ravensbrück funkcję kierowniczki bloków więźniarskich. W relacjach wymieniane są polskie bloki o numerach 16 i 13, a także 15. Jest więc bardzo prawdopodobne, że nadzorczyni Boedecker co pewien czas zmieniała przydzielone jej bloki, zawsze jednak były to bloki, na których przebywały polskie więźniarki. Pierwsze relacje dotyczące Boedecker nie były przychylne tej nadzorczyni. Boedecker potrafiła uderzyć więźniarki, była uważana za surową nadzorczynię.
„Nieraz zdarzały się w obozie rzeczy niezwykłe. Przeżyłam taką niezwykłą historię z dozorczynią Eriką Boedecker. Byłam wtedy na bloku 16 - w polskiej części obozu, odgrodzonej murem od starego lagru. Gdy weszła Boedecker, na zawołanie ‘Achtung!’ - wszystkie wstałyśmy. Wtem z sypialni wchodzi młoda dziewczyna. Boedecker bije ją po twarzy. Stoję naprzeciw niej. Oparłam się jakby mocniej o krawędź stołu i spojrzałam na Boedecker przerażona. Dotąd w więzieniach widziałam mężczyzn znęcających się, bijących więźniów. Pierwszy raz widzę, że bije kobieta. Zbita zostaje dziewczyna za to, że ośmieliła się za dnia wejść do sypialni. Sypialnia w owym czasie, po uprzątnięciu z rana, była na pokaz”.
Marta Baranowska, nr 6738
Marta Baranowska, nr 6738
Jakiś czas później Boedecker została kierowniczką bloku na ‘Trzynastce’. Od tego czasu zachowanie nadzorczyni uległo diametralnej zmianie. Wobec polskich więźniarek okazywała uprzejmość, a także, dzięki prośbie polskiej blokowej, starała się nie ingerować w wewnętrzne sprawy Polek mieszkających na przydzielonym jej bloku.
„Do bloku 13 zostaje przydzielona jako Blockleiterin Erika Boedecker. Wchodzi do Dienstzimmeru (służbówki) i zwraca się do mnie: - Może mi pani podać rękę, nikogo nie uderzyłam od naszego pierwszego spotkania i nikogo już nie uderzę. - Zaskoczyła mnie. (...) Zapewniam Boedecker, że będę się starała o to, by na bloku było wszystko w jak najlepszym porządku, proszę jednak, by nie zakłócała naszego wewnętrznego życia na bloku. Boedecker zachowała się tak dalece życzliwie, że po kwarantannie zabrała nasze dziewczęta do swojej kolumny, do pracy na zewnątrz. Chroniła je podczas pracy, chroniła również nasz blok, co ułatwiało nam życie”.
Marta Baranowska, nr 6738, FKL Ravensbrück
Marta Baranowska, nr 6738, FKL Ravensbrück
» Fotografia odnaleziona po wojnie w jednym z domów dla nadzorczyń SS. Z tyłu widnieje podpis: "Erika z bunkra". Jest to prawdopodobnie zdjęcie Eriki Boedecker. Źródło: Mahn- und Gedenkstätte Ravensbrück
Baranowska pamięta, że Boedecker podała jej rękę na przywitanie, a w dalszym czasie nawet nie wtrącała się w sprawy dotyczące polskich więźniarek na przydzielonym bloku. Erika Boedecker pełniła także służbę w komandach zewnętrznych pracujących poza terenem obozu. Miała pod swoim nadzorem polskie więźniarki, które niejako chroniła przed surowszymi strażniczkami. Niezwykła postawa Boedecker wynikała prawdopodobnie z zaufania jakim darzyła ona polskie więźniarki. Wiedziała, że może im ufać - był to obustronny układ, z którego każda ze stron czerpała dla siebie korzyści.
W kolejnych latach Boedecker została skierowana do służby w jednym z najgorszych miejsc w Ravensbrück określanych mianem ‘bunkra’. Budynek obozowego więzienia pełnił w rzeczywistości funkcję katowni, w której przesłuchiwano i przetrzymywano więźniarki za najdrobniejsze wykroczenia. Postać Eriki Boedecker pojawiła się w książce ‘Gdzie nie śpiewały ptaki...’, w opisie dotyczącym ‘bunkra’. Sytuacja jaką zapamiętała polska więźniarka odbywająca karę w izolatce na terenie obozowego więzienia jest równie niezwykła, co wspomnienia dotyczące Boedecker z jej poprzedniej służby. Dzięki temu zachowanemu świadectwu można przekonać się, że nawet w osobach określanych mianem ‘bestii’ czają się ludzkie uczucia.
„Kiedy byłam jeszcze w separatce, któregoś dnia wróciłam do celi przemoknięta do suchej nitki. Siadłam w kącie, położyć się nie miałam gdzie, chyba na zimnej podłodze. Siedziałam skulona, trzęsąc się z zimna. W pewnej chwili otworzyły się drzwi i weszła dyżurna aufzejerka, znana mi jeszcze z piętnastki, niska, pulchna, ładniutka Erika w towarzystwie wachmana, młodego chłopca. Popatrzyła i wyszła, zamykając celę. Po jakimś czasie znowu zgrzyt klucza. Wraca i daje mi dwa koce i dwie pastylki aspiryny: - Masz. W celi zrobiło się ciepło, i od serca ludzkiego, i od kaloryferów, które Erika odkręciła (zawory były na zewnątrz, w korytarzu). Miałam wspaniałą noc, ubranie wysuszyło się na mnie. Rano znowu otwierają się drzwi celi i ta sama Erika zabiera koce i papierki po aspirynie; zakręciła też kaloryfery. A więc wszędzie są ludzie. To był duży zastrzyk optymizmu”.
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz