Kommando pracuje: filmowe kadry z 1943 roku!
Znana jest tylko jedna dokumentacja wizualna przedstawiająca więźniarki obozu Ravensbrück idące w kolumnie przez miasteczko. Właściwie jest to trzydziestu trzy sekundowy film, nakręcony nielegalnie przez mieszkańca małego miasteczka Grüneberg, Hermanna Förstera w 1943 roku. Więźniarki idą w dużej kolumnie po pięć osób w szeregu. Każda z nich ma przywiązaną do pasa miskę lub trzyma ją w ręku. Nie niosą łopat ani innych narzędzi - wszystkie kobiety pracowały w fabryce należącej do koncernu Polte w Magdeburgu. Codziennie taka liczna kolumna pod eskortą wachmanów i nadzorczyń wychodziła z podobozu i przechodziła praktycznie przez centrum miasteczka, przechodząc przez tory kolejowe i idąc wzdłuż torów ulicą aż do samej fabryki. Mieszkańcy wiedzieli o której godzinie kolumna wychodzi i o której godzinie wraca. Wówczas ulice pustoszały, a ci, co w tej chwili znajdowali się na trasie przemarszu kolumny, musieli jak najszybciej zejść na bok. Nikt z mieszkańców nie mógł niczego powiedzieć do więźniarek ani tym bardziej żadna więźniarka nie mogła odwrócić głowy w kierunku cywilów. Kolumna miała przejść możliwie jak najszybciej, jednak stukot chodaków niósł się po całej okolicy. Procedura powtarzała się każdego dnia.
"Pierwsze szeregi wchodzą teraz z chlupotem w czarną kałużę, następne, oglądając się lękliwie, usiłują ominąć błoto. Dobrnąć suchą stopą do pracy! Ale już pięść dozorczyni wpycha złośliwie rozproszone cienie do grząskiej koleiny. "Saubande! Was ist denn da wieder? Reihe halten!" Usłużny brzuchacz toczy się z karabinem, wydaje wrogi pomruki ze sprzedajnej gęby. Piątki równają, chluszcze woda spod posłusznych nóg. Przepełnione buciska ciążą w dwójnasób.
Park fabryczny stoi jeszcze nagi w chłodzie przedwiośnia. Kilka wczesnych pączków... "Będzie ciepło, jasno, zielono, patrz..." Towarzyszka usiłuje wydobyć uśmiech z zastygłej maski. "Tak, druga wiosna w fabryce, czwarta w niewoli..." Zamknięte tajemniczo wagony towarowe, budki policji, dwie bramy. Cienie stają się wyraźniejsze. Chustki, szare twarze, pasiaki, szare wałki pończoch. Bryły błota na butach. Chwiejny wąż postaci sunie nieskończenie. Czernieją peleryny dozorczyń-nietoperzy. Przepisowy zakręt i ostatnia brama chciwie wchłania szeregi. "Znowu, znowu!" szepczą usta coraz gwałtowniej. Bunt ustawicznie hamowany, podchodzi do gardła, dusi serce".
Park fabryczny stoi jeszcze nagi w chłodzie przedwiośnia. Kilka wczesnych pączków... "Będzie ciepło, jasno, zielono, patrz..." Towarzyszka usiłuje wydobyć uśmiech z zastygłej maski. "Tak, druga wiosna w fabryce, czwarta w niewoli..." Zamknięte tajemniczo wagony towarowe, budki policji, dwie bramy. Cienie stają się wyraźniejsze. Chustki, szare twarze, pasiaki, szare wałki pończoch. Bryły błota na butach. Chwiejny wąż postaci sunie nieskończenie. Czernieją peleryny dozorczyń-nietoperzy. Przepisowy zakręt i ostatnia brama chciwie wchłania szeregi. "Znowu, znowu!" szepczą usta coraz gwałtowniej. Bunt ustawicznie hamowany, podchodzi do gardła, dusi serce".
Jadwiga Lasocka-Rojek, nr 20907
Na filmie zarejestrowano moment powrotu komanda z fabryki do obozu. Jest już późne popołudnie, słońce powoli zachodzi, widać długie cienie rzucane przez idące więźniarki. Za ich plecami majaczy stacja kolejowa - jest to odcinek relacji Berlin-Stralsund, ten sam, którym jeździły transporty do Ravensbrück. Na peronie stoi pociąg osobowy. Do dziś zachował się budynek tej niewielkiej stacji kolejowej oraz... niewysoki narożny gmach restauracji, który można rozpoznać na kadrze. Niewiele zmieniło się w Grünebergu od czasu wojny. I chociaż sama architektura podobozu została zniszczona, pobliskie budynki wciąż są niemymi świadkami wojennej przeszłości. Budynek restauracji "Zur Eisenbahn" pochodzi z 1906 roku i od tamtego czasu zachował swoją pierwotną formę. W filmowym kadrze można zobaczyć frontowe okno ze ścianą ustawioną pod kątem do ulicy. Kolumna więźniarek codziennie przechodziła tuż obok tej restauracji, kobiety patrzyły w jej okna, marząc zapewne o normalnym posiłku. Fragment tego zarejestrowanego obrazu pokazano najpierw w filmie "Przypadek Johanny Langefeld", natomiast całość można dziś zobaczyć na wystawie "Im Gefolge der SS" w Ravensbrück.
Takie sceny z przemarszem różnorodnych komand można było zobaczyć niemalże w każdej wsi czy miasteczku ulokowanym w promieniu 50 km od obozu Ravensbrück, a zwłaszcza w samym Fürstenbergu. Czyli wszędzie tam, gdzie zlokalizowane były podobozy lub więźniarki pracowały jako podwynajęta siła robocza w gospodarstwach rolnych. Można też stwierdzić, że takie kolumny więźniarek przechodzące codziennie przez obszary zamieszkane przez zwyczajnych ludzi, niejako paraliżowały życie tych mieszkańców. Ludzie odwracali głowy, niektórzy uciekali w popłochu widząc "wrogów narodu niemieckiego" lub szybko zamykali okiennice, aby nie słyszeć dziesiątek klekoczących chodaków. Chyba tylko dzieci miały odwagę rzucać kamieniami w idące więźniarki i krzyczeć do nich obelżywe słowa i traktowały to jako niezwykle fascynującą zabawę. Z czasem wszyscy przywykli do widoku maszerujących kobiet w pasiakach, jednak zawsze cywilni mieszkańcy musieli trzymać dystans i nie zbliżać się do więźniarek pod groźbą podejrzenia o chęć pomocy "podludziom".
"Do Fürstenbergu szłyśmy piechotą, wybijając drewniakami rytm marszu. Z licznych domów przy drodze wylegali mieszkańcy i przyglądali się nam jak rarogom. Czasem jakiś wyrostek, ku uciesze dorosłych, rzucił w nas kamieniem i słowem: "Banditen".
Irena Ciosińska, nr 44903, "Po prostu miałam szczęście"
Jedyne, co mnie zastanowiło w tym krótkim filmie z 1943 roku, to fakt, że żadna z więźniarek nie ma chustki na głowie. Wszystkie mają włosy i może dlatego nie było potrzeby, aby więźniarki nosiły chustki. Mimo wszystko jednak jest to ciekawe, zwłaszcza, że zawsze Niemcy pilnowali, żeby kobiety w obozie takie chustki nosiły. Na filmie widać też, że niektóre więźniarki mają normalne buty, a nie chodaki. Prawdopodobnie dawano im do pracy w fabryce lepsze obuwie. Zawsze kiedy więźniarki miały styczność z ludnością cywilną lub pracownikami fabryki, wówczas dostawały lepsze ubranie i buty. W tym przypadku było podobnie. Nie zauważyłam jednak na tym filmie żadnej sylwetki nadzorczyni. Z przodu kolumny idzie wachman z karabinem przewieszonym przez ramię. Jednak nigdzie nie widać nadzorczyni - możliwe, że jakość filmu jest zbyt słaba lub akurat żadna strażniczka nie załapała się w kadr - szkoda! Tutaj przy tak licznej kolumnie (około 1000 więźniarek!) z pewnością powinna być obecna nadzorczyni z psem, a nawet kilka takich przewodniczek psów. Film jest niezwykłym świadectwem i dowodem zbrodni. Może kiedyś zostanie wykonany retusz tych ujęć, aby poprawić jego jakość? W dzisiejszych czasach byłoby to nawet wskazane.
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz