"Rzeczy osobiste" z nominacją do Nagrody Kapuścińskiego!
10 najlepszych książek reporterskich 2020 roku!
Książka Karoliny Sulej z nominacją do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki 2020 roku!
Karolina Sulej, "Rzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady", Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2020.
W czym na śmierć?
*
Zachowały się tylko pojedyncze historyczne egzemplarze. Przez wiele lat właścicielki tych uniformów były pomijane w popularnych opowieściach o Zagładzie. Żyły jedynie w fantazjach i koszmarach ubrane w kostiumy, jakie projektowały dla nich głowy filmowców, pisarzy i pornografów. Większość z nich była zaś wariacją na temat mundurów mężczyzn.
Początek jej historii to 2009 rok. Wtedy to Joanna zdała sobie sprawę, że chociaż od tylu lat zajmuje się badaniami na temat nadzorczyń obozów koncentracyjnych, to zawsze z ich strojami obcowała w formie obrazów, nigdy zaś przedmiotów. Postanowiła więc zaszyć historyczną lukę – a może raczej, obszyć. Swój pierwszy projekt uniformu dla kobiety z formacji SS-Aufseherin oparła na zdjęciach nadzorczyń wykonanych przez brytyjskich żołnierzy wyzwalających obóz Bergen-Belsen w kwietniu 1945 roku.
A fotografowali dokładnie.
Oto kobiety, na które można patrzeć tak, jak do tej pory na kobiety nigdy nie patrzono. To zbrodniarki wojenne. Nadzorczynie wychodzące z baraku, nadzorczynie stojące przed drewnianym barakiem, nadzorczynie nad dołem z ciałami ich ofiar, fotografowane en face, z boków, w grupie, osobno. Na czarno-białych zdjęciach nie widać koloru, ale widać, że ich opięte marynarki i szerokie spódnico-spodnie są ciemne i zakurzone. Niektóre zamiast oficerek mają na sobie pantofle, skarpetki staranie zwinięte w rulon nad kostką, a niektórym spod marynarki wygląda biała koszula. Twarze puste, nieobecne. Nad czołem włosy wciąż ułożone w fale. Na jednym ze zdjęć pojawia się kobieta z krótkimi włosami, w męskiej koszuli i spodniach. To Annelise Kohlmann –wróciła do Bergen-Belsen, aby być tam z żydowską więźniarką, w której się podkochiwała. Przebrała się w cywilne ubranie i przez kilka dni mieszkała ze swoją kochanką w baraku, dopóki jej ktoś nie wydał.
(...)
Przez cały okres wojny przeszkolono około 3.500-4.000 kobiet. Nadzorczynie w KL Auschwitz pojawiły się w marcu 1942 roku, razem z powstaniem obozu kobiecego, na Majdanku jesienią 1942 roku, kiedy zakończono pracę na „piątym polu” dla kobiet, zaś w Sztutowie stacjonowały od jesieni 1944 roku. Nad wszystkimi kobiecymi stanowiskami władzę sprawowała SS-Lagerfuhrerin. Jej funkcja odpowiadała stanowisku kierownika obozu, jednak podlegała ona komendantowi. Nie mogła ona również wydawać poleceń SS-manom.
W początkowych latach funkcjonowania obozu nie było jasnych dyrektyw, co do wyglądu umundurowania. Wszystko zależało od tego, jaki materiał przyjechał do szwalni. Niektóre strażniczki pamiętały odzież w odcieniu jasno szarym. Inne pamiętały krawaty. Jeszcze inne były pewne, że bluza była szaro-zielona albo szaro-niebieska i nie było żadnych krawatów.
Zestandaryzowany uniform pojawił się w obozie dopiero po wizycie Himmlera w 1940 roku. W archiwum Muzeum Ravensbruck zachowały się zdjęcia z tego wydarzenia.
Spadł śnieg, ziemia jest więc biała. Na czarno-białej kliszy wygląda to tak, jakby kobiety stały na białej kartce. Starają się trwać nieporuszone, ale widać, że na coś czekają, patrzą w bok zaciekawione, białe kołnierzyki lśnią w zimowym słońcu. Na drugim zdjęciu, to na co zerkały, wchodzi w kadr. Himmler jest w długim płaszczu, rękawiczki trzyma w dłoni z nonszalancją, jego zatrzymany w kadrze chód wydaje się zrelaksowany. Na tym zdjęciu wszystkie kobiety stoją już wyprężone do musztry.
Zgodnie z rozkazem wydanym po tej wizycie dostają dwa zestawy uniformów: na zimę oraz lato, z wełny, w jodełkę, w kolorze feldgrau czyli polowej szarości. Na głowę furażerkę z naszywką z orłem, do tego dwie pary oficerek, parę pantofli, skarpetki i odzież sportową czyli podkoszulki i spodenki.
Nowy ubiór kandydatki na strażniczki ujednolicał, dawał im wyrazistą tożsamość i szansę na społeczny prestiż. Najczęściej o posady w obozie ubiegały się młode dziewczyny z niewielkim zawodowym doświadczeniem, robotnice i służące albo kobiety w „życiowych tarapatach”, rozwiedzione czy owdowiałe, same zarabiające na swój byt. Ravensbruck obiecywał stały dochód, wikt i opierunek. Wojenne braki w odzieży cywilnej prowadziły do niedoborów w szafach obywateli, a tutaj kobiety mogły dostać nie jedną, a trzy pary butów i ciepłe, dobrze skrojone ubrania. Codziennie rano wkładały na siebie nową, lepszą przyszłość.
*
Fragment rozdziału "Piękne Bestie".
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz