Fascynujące zło? Formacje pomocnicze w social mediach!

 

Wojenne dziewczyny na Facebooku

Żyjemy w ciekawych czasach. Oto bowiem na naszych oczach "błyskawiczne dziewczyny" robią błyskawiczną karierę w... social mediach! Kim są owe "błyskawiczne dziewczyny"? To niemieckie kobiety z formacji pomocniczych podlegających pod Wehrmacht. Tak, dokładnie ten Wehrmacht, którego żołnierze planowali podbić całą Europę, a następnie świat. Na szczęście ich plany nie zostały w pełni zrealizowane, jednak to, że dodarli tam, gdzie dotarli w czasie II Wojny Światowej mogą zawdzięczać także dziesiątkom tysięcy kobiet, które ochotniczo wspierały działania około wojskowe na wszystkich frontach. Jest też tutaj pewien problem: "błyskawiczne kobiety" czyli tzw. "Blitzmädel" były nazistowską formacją, która oficjalnie zakończyła swoją działalność w połowie 1945 roku. Czemu więc na dzisiejszych Facebookach czy Instagramach możemy śledzić życie poszczególnych pań spod znaku łącznościowej błyskawicy? 

15 października 2018 roku na łamach austriackiego dziennika "Der Standard" opublikowano artykuł o dość intrygującym tytule: "Die Blitzmädchen: Auf Like-Suche im Nazischick". Szukanie lajków w nazistowskim stylu? Jako, że od czasu do czasu przeczesuję zasoby Facebooka w poszukiwaniu nowych informacji o rekonstrukcjach historycznych, wystawach czy innych formach artystycznych działań nawiązujących do historii niemieckich kobiet w czasach nazistowskich, artykuł ten zwrócił moją szczególną uwagę. Zwłaszcza, że opisano w nim grupę dziewczyn, której profil na Instagramie znałam i nawet podziwiałam! I ten profil o nazwie "Die Blitzmädchen" pewnego dnia w 2018 roku... zniknął. Mogę się domyślać, że został ukryty tuż po publikacji artykułu w gazecie, gdyż na głowę jego autorek, młodych dziewczyn z Niemiec, posypała się natychmiast fala krytyki! 


Niemieckie publikacje opisujące kobiecą formację
pomocniczą pracującą dla Wehrmachtu

 

Gloryfikacja, fascynacja czy hobby?

Autor artykułu już na początku podkreślił, że grupa związana z "Die Blitzmädchen" chce poprzez swoje zdjęcia pokazać zafałszowany obraz wojny i kobiecej służby pomocniczej: jako czegoś pięknego i bardzo kobiecego, wręcz wyidealizowanego. Zarzucał też, że osoby obserwujące wówczas ten profil nie zobaczyły ani nie dowiedziały się niczego o działaniach zbrojnych Wehrmachtu oraz nie przeczytały o faktycznym współudziale kobiet w zbrodniach np. ludobójstwa, poprzez ich pracę biurową w przyfrontowych sztabach, przy wywożeniu ludności żydowskiej do gett czy wysiedlaniu jej "na wschód" czyli do obozów koncentracyjnych. 

Ale ten profil miał zupełnie inne założenia, w mojej opinii. To nie był profil prowadzony przez historyka lub badacza naukowego tylko młode niemieckie dziewczyny, które zapewne chciały pokazać realia życia przeciętnej aryjskiej kobiety w latach 40. XX wieku. A jak doskonale wiemy, ówczesne młode kobiety wręcz masowo wstępowały do różnorodnych formacji pomocniczych wspierających działania wojsk lądowych, lotniczych czy marynarki wojennej... Wymowa artykułu jest jednoznaczna: wywołać sensację o tym, jak młode Niemki gloryfikują nazistowskie kobiety i wojnę! Znam doskonale ten ton dziennikarstwa, gdyż swego czasu mnie samą próbowano ukazać w niekorzystnym świetle. 

Zrozumiałam, że w ten sposób podcięto skrzydła komuś, kto potrafił z pasją pokazać wydarzenia z przeszłości i realia kobiet w Rzeszy Niemieckiej! Teza o tym, że te dziewczyny pokazywały członkinie Wehrmachtshelferinnen tylko poprzez ich ubiór, ładne pozowane zdjęcia i fryzury mogła być łatwa do obalenia. Nie jest trudno znaleźć w Internecie czy w publikacjach naukowych przykładów zdjęć propagandowych pokazujących służbę formacji pomocniczych jako coś, o czym marzyć powinna każda niemiecka kobieta (tuż obok wyjścia za mąż czy urodzenia dziecka - nie zapominajmy o tym!). Na poniższej fotografii z 1944 roku widać młodą kobietę, która przygotowuje się do pracy, układa włosy i zapewne zaraz założy swoją furażerkę. 


Gdyby autor artykułu o grupie "Die Blitzmädchen", posiadał jakąś głębszą wiedzę na temat zdjęć archiwalnych pokazujących te kobiety w czasie służby, wiedziałby, że większość tych fotografii miała charakter PROPAGANDOWY! Były tylko ustawką! Już w czasie wojny oszukiwano kobiety nie mówiąc im prawdy o pracy jaką będą wykonywały i o realiach tej pracy w sztabach przyfrontowych! To samo zresztą tyczyło się kandydatek do pracy jako nadzorczynie obozowe czy SS-Helferinnen. To, co zrobiły na swoim profilu "Die Blitzmädchen" jest powtórzeniem założeń samych Niemców z czasów wojny: publikowanie tylko ładnych zdjęć z uśmiechniętymi kobietami czeszącymi włosy, idącymi pod rękę z żołnierzami czy zbierającymi kwiaty na łące. Nawet w najnowszej książce o Blitzmädel czyli "Frauen in der Wehrmacht" wydanej w 2021 roku opublikowano taką treść dotyczącą pochodzenia archiwalnych fotografii:


Niemkom pokazywano tylko estetyczny wizerunek pomocnic: zawsze uśmiechniętych kobiet, które spełniają się w służbie dla narodu. Takie zdjęcia publikowano w czasopismach i gazetach kierowanych także do młodszych dziewcząt, zachęcając je w ten sposób do aktywnej służby. Myślę więc, że instagramowy czy facebookowy profil "Die Blitzmädchen" trzeba było traktować jako rekonstrukcję wojennej propagandy serwowanej niemieckim kobietom, pokazaną w nowoczesnej, estetycznej formie współczesnych social mediów. W tej propagandzie nie było miejsca na krew, pot  i łzy - jakbyśmy to dziś powiedzieli czyli na prawdziwy obraz wojny. 


Profil "Die Blitzmädchen" oraz całość rekonstrukcji skrytykowała także dr Rosemarie Killius, historyczka i autorka książki "Frauen für die Front" (2003). Killius jako jedna z pierwszych niemieckich badaczek postanowiła zebrać relacje bezpośrednio od kobiet pełniących służbę w czasie wojny. W 2014 roku na łamach "Biuletynu niemieckiego", w artykule "Kobiety w niemieckiej armii - pomiędzy cichą tradycją a deklarowaną nowoczesnością" (nr 51/30.09.2014) wspomniano o badaniach dr Killius:

"Historia blisko pół miliona Niemek, które włączyły się w pomoc Wehrmachtowi, została dotychczas słabo 'opracowana'. Jedną z pierwszych prób osobistego spotkania z kobietami walczącymi na froncie ojczyźnianym w okresie 1939-1945 podjęła historyczka z Frankfurtu Rosemarie Killus w książce 'Frauen für die Front. Gespräche mit Wehrmachtshelferinnen' (Kobiety dla fontu. Rozmowy z personelem pomocniczym Wehrmachtu). Kobiety opowiadają w niej, jak to z dumą nosiły wtedy eleganckie mundury, których nie musiały już zazdrościć mężczyznom. Zgłaszając się do służby, odpowiadały czynem na wezwanie hitlerowskiej propagandy 'uwolnienia jednego żołnierza dla frontu' poprzez odciążenie wojska w innych pracach niż starcia zbrojne. Bohaterki wywiadów stosują klasyczne wyparcie odpowiedzialności za udział w zbrodniczym systemie. 'Byłyśmy zupełnie apolityczne i trzymałyśmy się z dala od wszystkiego. Nie rozmawiało się ani o Żydach, ani o obozach koncentracyjnych, a już na pewno nie o jakichkolwiek mordach. Naprawdę nic nie wiedziałyśmy' - wspomina Rosel D. Z kolei Eugenie S. wspomina, że powtarzano im: 'Cieszcie się wojną, bo pokój będzie straszny'. Marie-Helene S. ubolewa zaś, że przez tyle lat temat był w strefie tabu. 'Teraz, po tylu latach nie jest łatwo o tym mówić. Wszystko teraz powraca. Ale w zasadzie o wiele za późno. Gdyby wyciągnięto to z zapomnienia 30 lat temu, być może różne rzeczy w obecnej polityce przebiegałyby inaczej'."  

 

Tekst Rosemarie Killus krytykujący rekonstrukcję sylwetki pomocnicy Wehrmachtu ukazał się na łamach  niemieckiego czasopisma "Konsens" (Deutscher Akademikerinnenbund e.V.)
Po prawej: plakat werbunkowy dla kobiet chcących wstąpić do służb pomocniczych 

Słowa byłej pomocnicy Wehrmachtu doskonale podsumowały to, jak wygląda dziś nie-pamięć niemieckiego pokolenia o współudziale kobiet w walkach Rzeszy Niemieckiej. Działalność strony i profilu "Die Blitzmädchen" mogła w pewien sposób odpowiedzieć na wypełnienie tej ogólnej niewiedzy u młodego pokolenia Niemców! Ta grupa niemieckich dziewczyn chciała "oddać głos" tysiącom kobiet, których nigdy nie wysłuchano. Zrobiła to w sposób najbardziej sobie bliski i wykorzystujący współczesne media: poprzez rekonstrukcję sylwetki pomocnicy. Rekonstrukcja historyczna ma zadanie edukować i przybliżać osobom zainteresowanym tematem wycinek rzeczywistości, w której funkcjonowali ludzie z danego okresu historycznego. Wiemy już, że Niemkom zamydlano oczy wspaniałą służbą, a one łudziły się, że poprzez swoje działania przeżyją przygodę życia z dala od domu, jednocześnie wypełniając powierzoną im przez Führera" misję". Czy więc to prawda, że...

Jedno z wielu propagandowych zdjęć przedstawiających Wehrmachtshelferinnen, które zamieszczano w czasopismach zachęcających kobiety do wspierania niemieckiej armii

...wojna nie ma w sobie nic z kobiety? A może jednak ma?

Po przeczytaniu artykułu z "Der Standard" i obejrzeniu zdjęć z profilu "Die Blitzmädchen", które wcześniej zapisałam sobie na komputerze, nie mogę jednoznacznie wypowiedzieć się na temat tego, czy rekonstrukcja sylwetek Wehmachtshelferinnen i publikowanie zdjęć na profilach społecznościowych jest właściwym sposobem przedstawiania historii tych kobiet. Jest to działanie z pewnością kontrowersyjne i nie każdy jest gotowy oglądać takie zdjęcia i tego typu profile. Jedno jest pewne: dziś trzeba zaakceptować "kobiecą stronę wojny" w badaniach naukowych, czy tego chcemy czy nie. 

Polskie wydania książek Wendy Lower "Furie Hitlera" oraz Kathrin Kompisch "Sprawczynie" to doskonałe kompendia wiedzy o niemieckich kobiecych formacjach pomocniczych wpierających działania wojenne

Wojna sama w sobie nie ma nic z kobiety (jak brzmi tytuł książki Swiatłany Aleksijewicz), ma jednak swoją kobiecą twarz w symbolu tysięcy niemieckich kobiet wykonujących rozkazy przełożonych, ginących w atakach bombowych czy walczących z bronią w ostatnich dniach wojny. Kolejne tysiące pomocnic Wehrmachtu dostało się do sowieckiej niewoli i zmarło z dala od domów i swoich rodzin. Były sprawczyniami, ale też ofiarami systemu totalitarnego, któremu z bezwzględnym oddaniem służyły i za który oddały życie. Zawsze to powtarzam, także przy okazji nadzorczyń obozowych! Te kobiety były zaślepione ideologią. 

Fotografia archiwalna Wehrmachtshelferinnen oraz zdjęcie rekonstrukcyjne o propagandowym charakterze, wykonane przez grupę "Die Blitzmädchen"

W przypadku profilu "Die Blitzmädchen" można było nieco inaczej podejść do tematu. Może wówczas nie wywołałby tak wielu kontrowersji? Ja zauważyłam w tej grupie potencjał do rozwoju profilu i tego typu aktywności. Widziałam w nim plusy ale też minusy. Autorki podjęły się trudnego zadania jakim jest wierne odtworzenie uniformów kobiet ze służb pomocniczych, a także wykonania zdjęć o charakterze propagandowym nawiązujących do autentycznych fotografii archiwalnych. W moim odczuciu, jeśli chodzi o użyte kostiumy, dziewczyny skorzystały z oferty strojów historycznych szytych na zamówienie przez Art ZNatę. Zwłaszcza szara przeciwdeszczowa peleryna, która wchodziła w skład umundurowania każdej Wehrmachthelferin, jest częstym elementem na zdjęciach Art Znaty, właścicielki firmy projektującej kostiumy na potrzeby grup rekonstrukcyjnych oraz produkcji filmowych. Pod względem poprawności wizerunkowo-historycznej nie mogę nic zarzucić grupie "Die Blitzmädchen". Stroje były bardzo dokładnie odwzorowane, posiadały nawet naszywki z dystynkcjami oraz broszki z symbolem łączności. Zdjęcia były rzecz jasna nienaturalnie estetyczne, ale jak już wcześniej wspominałam, w moim odczuciu, było to odgórnym założeniem tego profilu. 

Największym niedociągnięciem projektu był brak elementu EDUKACYJNEGO - tak ważnego dla każdej rekonstrukcji historycznej. Zamiast rzetelnych informacji, obok zdjęć zamieszczano cytaty z niemieckich, często antysemickich poetów, nawiązujące do piękna ojczyzny czyli znów stosowano podtekst propagandowy. Jeśli autorki strony zamieszczałyby odwołania do tekstów naukowych dotyczących tej formacji pomocniczej czy omawiały wydane w Niemczech publikacje historyczne, wówczas profil nabrałby bardziej rzetelnego i naukowego kształtu oraz mógłby utwierdzić nas oglądających w tym, że jego autorki są bardzo dobrze przygotowane do bycia ekspertkami w swojej dziedzinie. Ich praca rekonstruktorska byłaby naturalną kontynuacją badań nad udziałem niemieckich kobiet w działaniach wojennych Rzeszy Niemieckiej i z pewnością znalazłaby pozytywny odbiór wśród młodszego pokolenia Niemców. 

Czarne słońce nad Göttingen

Coś jednak mi nie pasowało w tej całej historii z grupą "Die Blitzmädchen". Może zbyt długo siedzę w rekonstrukcji i poznałam zbyt wiele osób szczerze zaangażowanych w podobne projekty, aby uwierzyć, że po jednym artykule zamieszczonym w austriackiej prasie zlikwidowano profile grupy w mediach społecznościowych i tym samym zniweczono całą pracę, jaką dziewczyny włożyły w zdobycie uniformów i wykonanie stylizowanych zdjęć. Sprawa nabrała rozgłosu w październiku 2018 roku i następnego dnia od publikacji artykułu, cała działalność grupy została anulowana z Internetu! Czy była to tylko sztuka dla sztuki? Czy dziewczyny jeździły na jakieś międzynarodowe festiwale rekonstrukcji historycznych? Czy współpracowały z innymi grupami odtwarzającymi podobne sylwetki? Wydawać by się mogło, że grupa "Die Blitzmädchen" była dość... hermetyczna. I czy we współczesnych Niemczech nie jest aby zabroniona taka działalność rekonstrukcyjna? Miałam mętlik w głowie i czułam, że coś jest jednak na rzeczy, to nie wyglądało normalnie... I niestety moje przeczucie się sprawdziło...

Kilka dni temu wróciłam do sprawy "Die Blitzmädchen", na potrzeby napisania tego tekstu na bloga, byłam bowiem oburzona tym, że skrytykowano dziewczyny, które chciały wziąć udział w rekonstrukcji - wszak każdy z nas kiedyś zaczynał swoją "przygodę" rekonstrukcyjną i popełnił niejeden błąd! Jednak nie mogłam się domyślać, do jak mrocznych zakamarków dotrę śledząc losy zamkniętej grupy kilku młodych dziewczyn z Niemiec. A szlak poszukiwania odpowiedzi zawiódł mnie do miasta w Dolnej Saksonii - Göttingen! Tam bowiem od wielu lat prężnie działa neonazistowska grupa, która w pewien sposób terroryzuje mieszkańców, a wśród ich członków są także dziewczyny z grupy... tak, dobrze myślicie, "Die Blitzmädchen"!  

Dziewczęta z "Die Blitzmädchen" to aktywistki neonazistowskiej grupy działającej w Göttingen

Prawdopodobnie nie natrafiłabym na informację o tym, gdybym tak intensywnie nie przeczesywała zasobów Internetu w poszukiwaniu jakichkolwiek powodów nagłego zakończenia działalności "Die Blitzmädchen". Wtedy to na jednej ze stron zobaczyłam zdjęcie dwóch dziewczyn w uniformach, stojących w zbożu. Dopiero tekst opisujący jedną z nich wskazywał na to, że dziewczyna to 18-letnia młoda aktywistka skrajnej prawicy, która w 2018 roku była doskonale znana Antifie, organizacji zwalczającej przejawy neonazizmu w Niemczech. 

Czy w takim razie grupa "Die Blitzmädchen" była tylko przykrywką dla neonazistowskiej działalności młodych kobiet? Może w ich pojmowaniu, nie była to rekonstrukcja lecz... zaplanowane działanie, które miało podbudować ich autorytet w środowisku i upewnić je same w ideologii, której są wierne tak, jak ich pierwowzory z czasów wojny? 

Kim Dietrichsen i  Ann-Marie Diederichs jako "Blitzmädchen".
Obie działają aktywnie w skrajnie prawicowych ugrupowaniach

Sprawa jest bardzo poważna. Znalazłam ogromną ilość artykułów w Internecie opisujących działanie skrajnie prawicowych, neonazistowskich ugrupowań w Dolnej Saksonii. Natomiast w samym Göttingen organizacja neonazistowska pod nazwą "Die Rechte" zrzesza w dużej mierze studentów uniwersytetu, którzy określają się mianem "Naziclique". W jej szeregach jest kilka dziewczyn, bardzo młodych i agresywnych, które biorą aktywny udział w bójkach na ulicach miast i w pubach. Ich wizerunki oraz dane są opublikowane na stronach Antify oraz niezależnego portalu Indymedia Deutschland. Nie jest wcale trudno znaleźć informacje o tym, że obie dziewczyny z grupy "Die Blitzmädchen" jeździły na neonazistowskie festiwale i koncerty, takie jak ten zorganizowany w Ostritz w 2019 roku czyli już po zamknięciu profilu ich grupy rekonstrukcyjnej na Instagramie i Facebooku. 

Okładka czasopisma "Stuttgarter Illustrierte" z grudnia 1942 roku

Można by rzec, że grupa "Die Blitzmädchen" miała swoje drugie, mroczne oblicze - a tego prawdziwi rekonstruktorzy starają się za wszelką cenę uniknąć. Gloryfikacja nazizmu pod płaszczykiem estetycznych zdjęć z uśmiechającymi się dziewczynami w uniformach - to koszmar każdej grupy rekonstrukcyjnej. Posądzenie o propagowanie systemu totalitarnego może położyć się cieniem na długie lata działalności każdej takiej grupy. Dlatego też, aby w Polsce móc należeć do grupy rekonstrukcyjnej, w której odtwarza się sylwetki żołnierzy Wehrmachtu czy Waffen-SS trzeba nie tylko wykazać się ogromną wiedzą historyczną, ale przede wszystkim trzeba udowodnić, że pod chęcią biegania w nazistowskim mundurze nie kryje się próba propagowania zbrodniczej ideologii III Rzeszy! 

Spór o mundury, czyli rekonstruktorzy kontra neonaziści

Niech sprawa grupy "Die Blitzmädchen" będzie przestrogą i ostrzeżeniem dla osób, które w podobny sposób chcą rozpowszechniać wiedzę na temat różnych formacji z czasów Rzeszy Niemieckiej. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z działalnością grupy rekonstrukcyjnej, której członkowie byliby jednocześnie zaangażowani w lokalne środowisko neonazistowskie w Niemczech. "Die Blitzmädchen" to stracona szansa dla rekonstrukcji. Teraz, kiedy znam już cały podtekst istnienia tej społeczności i ukrytego przekazu płynącego z tych estetycznych fotografii, czuję niesmak, złość oraz bezradność. Czuję się wręcz oszukana! Jak bardzo pogubiły się w swoim życiu te młode Niemki, że zamiast rozwijać swoje zainteresowanie tematyką wojny, postanowiły podążyć drogą, która właściwie prowadzi je donikąd? Może kiedyś zaprowadzi je do więzienia? Może nadejdzie kiedyś taki dzień, że nad Göttingen już nigdy nie zaświeci czarne słońce? 

Zobacz też:

Komentarze

  1. Ja też przez pewien czas śledziłam profil "Die Blitzmädchen" i słyszałam o tej sprawie, ale w ogóle się nie spodziewałam, że te dziewczyny należą do jakiejś neonazistowskiej grupy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był to chyba jeden z pierwszych tego typu kanałów na Instagramie czy Facebooku, pokazujący żeńską formację pomocniczą Wehrmachtu! Nic więc dziwnego, że osoby związane ze środowiskiem rekonstruktorskim śledziły ich poczynania. Potem pojawiły się podobne żeńskie grupy rekonstruktorskie (ale już nie podsycone działalnością skrajnie prawicową!) w Polsce czy w Czechach - napiszę o nich w osobnym poście. Niedawno (w 2019 roku) został obroniony doktorat Agaty Kałabunowskiej dotyczący właśnie takich neonazistowskich ugrupowań w Niemczech: "Współczesne idee niemieckiego ekstremizmu prawicowego" (Instytut nauk Politycznych/Uniwersytet Jagielloński). Napisałam już do autorki z pytaniem czy wie coś o grupie "Die Rechte". Wiedzieć powinna, gdyż w swojej pracy naukowej napisała o tej grupie cały podrozdział. Może dowiem się czegoś więcej? To zastanawiające (i też nieco niepokojące), że takie środowisko jest coraz bardziej atrakcyjne dla młodych niemieckich kobiet! Tutaj też powiela się schemat "atrakcyjności" służby wobec ojczyzny.

      Usuń
  2. I suppose I don't really see them as any different to the ATS; it's part of history and is quite interesting, and I don't see it as trying to rekindle Nazism (though I can see how it might also attract the interest "the wrong sort": these things do, unfortunately). Unless there's an actually compelling reason to view them with suspicion, it seems reasonable to give them the benefit of the doubt. Though I admit I can sometimes be rather naïve...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate