Sądzenie sprawców Zagłady 80 lat po wojnie?
Czy ściganie sprawców Zagłady 80 lat po wojnie ma sens?
W lipcu 2020 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał tzw. Europejski Nakaz Aresztowania dla byłej nadzorczyni SS, 97-letniej Hildegard Luise N., mieszkającej w Niemczech. I się zaczęło... Każda taka informacja wzbudza ogromne emocje zarówno w polskim środowisku prawniczym, jak i niemieckim, co oczywiste. Sprawa została nagłośniona przez prasę zarówno w jednym jak i w drugim państwie i... właściwie została ucięta. Jeśli polski czytelnik chciałby dowiedzieć się, czy oskarżona została zidentyfikowana, odnaleziona i przesłuchana, to nie dowie się tego, gdyż wszelkie informacje podane przez portale internetowe zaczynają się i kończą się na lipcu 2020 roku. Sama osobiście byłam zainteresowana tym, jak dalej potoczyła się sprawa byłej nadzorczyni. Nie liczyłam na nic wyjątkowego. Poszukiwana kobieta miała 97 lat i prawdopodobnie nie byłaby zdolna do świadomego odpowiadania na stawiane zarzuty. Przede wszystkim byłam ciekawa czy jej przyszły proces wzbudzi jakieś emocje w Niemczech. Jak odbierze to niemieckie społeczeństwo? Czy sądzenie sprawców Zagłady niemalże 80 lat po wojnie ma jeszcze jakiś sens?
Warto tutaj przytoczyć tekst tego "nakazu aresztowania" zamieszczonego na stronie IPN:
"Postanowieniem z dnia 19 czerwca 2020 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu, na wniosek prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu, wydał Europejski Nakaz Aresztowania wobec obywatelki Niemiec – byłej nadzorczyni SS (SS Aufseherin) w obozie pracy przymusowej Mittweida, będącym filią niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Flossenbürg.
Była nadzorczyni SS w obozie pracy przymusowej Mittweida jest podejrzaną w śledztwie prowadzonym przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu o współudział w popełnieniu w latach 1944–1945 zbrodni przeciwko ludzkości na obywatelach polskich osadzonych w tym obozie, polegających na ich zabójstwach oraz celowym stworzeniu warunków zmierzających do ich biologicznego wyniszczenia (dotąd w śledztwie ustalono dane dwóch obywatelek polskich zastrzelonych przez załogę obozu). Ponadto zarzucono ww. udział w trwającym od 13 kwietnia do 8 maja 1945 roku ,,marszu śmierci” więźniów z Mittweida przez Hainichen i Freiberg w kierunku Pragi, do którego doszło po ewakuacji obozu. W trakcie owej ewakuacji załoga obozowa rozstrzelała kilkadziesiąt wyczerpanych fizycznie więźniarek, w tym dwie Polki, które nie były w stanie wytrzymać tempa marszu, a pozostałym stworzono warunki grożące biologicznym wyniszczeniem.
Niemiecki obóz pracy przymusowej Mittweida założony został w dniu 9 października 1944 roku. Osadzano w nim kobiety, w tym Polki, w dużej mierze zatrzymane przez władze okupacyjne w związku z wybuchem Powstania Warszawskiego. W toku śledztwa ustalono dane 177 obywatelek polskich uwięzionych w tym obozie, zakwalifikowanych do kategorii więźniów ,,politycznych”, które zostały skierowane do pracy przymusowej w działającej na rzecz przemysłu zbrojeniowego firmie Lorenz AG, gdzie wykonywały ciężką pracę fizyczną przez 24 godziny na dobę w systemie dwuzmianowym.
Warunki bytowe panujące w obozie zagrażały ludzkiej egzystencji. Racje żywnościowe były głodowe, brak było opieki medycznej, zabraniano korzystania z łaźni, aż do Świąt Bożego Narodzenia w 1944 roku więźniarki nie otrzymały zimowej odzieży. Działania dowództwa obozu, w tym nadzorczyń SS, polegały na stosowaniu terroru wobec osadzonych, więźniarki były regularnie bite i maltretowane.
W toku śledztwa wystąpiono o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania po ustaleniu przez Biuro Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji, iż podejrzana zamieszkuje na terenie Niemiec.
Czyny zarzucone podejrzanej są zagrożone karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
Warszawa, dnia 3 lipca 2020 r.".
Ten nakaz właściwie nic konkretnego nie wnosi. Tylko ogólnie opisuje sytuację więźniarek w podobozie Mittweida. I oczywiście wskazuje na oskarżoną N., że taka osoba tam pracowała w charakterze nadzorczyni. Na stronie internetowej muzeum Flossenbürg znalazłam informację, że w podobozie dla kobiet Mittweida było zatrudnionych od 23 do 27 nadzorczyń. Hildegard N. była jedną z nich, pracowała tam od 13 października 1944 roku do 13 kwietnia 1945 roku. Według mnie ta kobieta była jedną z tych nadzorczyń odgórnie skierowanych do pracy w podobozie, gdyż więźniarki Mittweida były zatrudnione w fabryce żywic syntetycznych dla firmy elektrycznej Lorenz AG, a do ich nadzoru kierownictwo fabryki potrzebowało żeńskiego personelu strażniczego.
Czy jest to coś niezwykłego, co wyszło na jaw dopiero teraz? NIE! Już wielokrotnie na tym blogu opisywałam historię kobiet, cywilnych pracownic biurowych, które odgórnie skierowano na szkolenie dla nadzorczyń! Hildegard N. nie jest jakimś odosobnionych, wyjątkowym przypadkiem - była jedną z setek niemieckich kobiet, które miały tego pecha (a może w ich opinii - szczęście!), że zostały włączone w mechanizm Zagłady poprzez pilnowanie więźniarek - pracownic przymusowych w fabryce, pod którą podlegał podobóz. Nie ma w tej historii dla mnie niczego zaskakującego ani szokującego. Jeśli ktoś nie zna sytuacji w Rzeszy Niemieckiej pod koniec wojny oraz systemu, w którym pracowały nadzorczynie - może się temu dziwić. Pracownicy IPN mogą mieć dostęp do dokumentów byłych nadzorczyń, mogą taką kobietę "znaleźć" nawet teraz, wiele lat po wojnie. Wymaga to czasu i dokładności, ale nie jest niemożliwe, by taką sprawczynię z obozu zlokalizować. Niewiele ich jeszcze żyje i dziś są to pojedyncze przypadki. Kobiety te stoją już dosłownie nad swoim grobem, więc czy jest sens ciągać je po sądach i wyciągać z nich wspomnienia sprzed ponad pół wieku?
Na lewym rękawie wciąż naszyte jest godło Rzeszy...
Proces w ogóle się nie zaczął, gdyż poszukiwana kobieta... zmarła. Kilka dni temu z ciekawości zaczęłam przeszukiwać strony internetowe, aby znaleźć cokolwiek na temat tego planowanego procesu i na jednym z niemieckich artykułów ze stycznia 2021 roku przeczytałam, że 97-letnia kobieta zmarła. Tym samym nie doszło do procesu, a nakaz aresztowania został wycofany. Ale czy można było oskarżyć tą kobietę o jakąś konkretną zbrodnię? Czy są dziś świadkowie, którzy potwierdzą, że w kwietniu 1945 roku brała udział w "marszu śmierci" i w czasie ewakuacji obozu zastrzeliła kilka więźniarek? Tutaj trzeba mieć na uwadze to, że w przeciągu kilkudziesięciu lat, kiedy toczyły się procesy sądowe w Niemczech jak w Polsce każdemu oskarżonemu byłemu strażnikowi trzeba było postawić bardzo konkretny zarzut, aby go skazać! Musiał być świadek, który wskazałby palcem na byłą nadzorczynię mówiąc, że widział jak ona bije/kopie/znęca się lub wręcz zabija daną więźniarkę. Tylko konkretny czyn mógł doprowadzić do skazania.
Dlatego też w powojennych latach zapadało tak mało wyroków skazujących i były one tak niskie! Świadkowie, a dokładniej ocalone więźniarki nie potrafiły wówczas wskazać nazwiska konkretnej nadzorczyni. Nie znały zresztą ich nazwisk, tylko stosowały ksywki względem nich! Nie mogły sobie przypomnieć czy dana nadzorczyni miała włosy koloru jasnego czy była szatynką. Wszystkie nadzorczynie nosiły te same uniformy, w oczach więźniarek zlewały się w jedną masę, której należało raczej unikać niż się bacznie przypatrywać ich twarzom, mając nadzieję, że po wojnie będzie można je odnaleźć i skazać.
Dlaczego więc dziś, niemalże 80 lat po wojnie tak bardzo zależy polskim ale też i niemieckim sądom czy instytucjom na doprowadzeniu takiego "odnalezionego" byłego członka załogi obozu, aby ten złożył zeznania? Myślę, że jest to dramatyczny ostatni akt próby rozliczenia się z wojenną przeszłością i pokazania, że żadna wina nie pozostanie bez kary. Dziś nie chodzi o to, aby udowadniać 97-letniej staruszce jej zbrodni (gdyż już sam fakt pracy na terenie obozu może być uznany za "zbrodnie przeciwko ludzkości"), tylko o sprawiedliwość względem Ofiar. Nie pozostajemy obojętni wobec tego, co się działo i nasze państwa zrobią dziś wszystko, aby taką osobę namierzyć i wypowiedzieć na głos oskarżenie wobec niej.
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz