"Ich bin Sophie Scholl": instagramowa bohaterka

 

Co byście zrobili, mając świadomość, że czyjeś życie skończy się w przyszłym tygodniu? Znacie dokładny dzień: wtorek 22 lutego i nawet wiecie, jaką śmiercią ten ktoś zakończy swoją ziemską egzystencję - prawda, że nie jest to komfortowe uczucie? 

Zapewne do takich refleksji chcą nas skłonić pomysłodawcy multimedialnego projektu "Ich bin Sophie Scholl". Jak sam tytuł wskazuje, sprawa dotyczy działalności konspiracyjnego ugrupowania "Biała Róża" i jednej z jego członkiń: 21-letniej Sophie Scholl. Tajne ugrupowanie zrzeszające studentów Uniwersytetu w Monachium dziś już nie istnieje. Funkcjonowało w czasie II wojny światowej i było niemieckim głosem sprzeciwu wobec polityki nazistowskiej Rzeszy. Czemu więc możemy dziś śledzić losy Sophie Scholl, razem z nią przeżywać jej troski i radosne chwile, obserwować jej spotkania z przyjaciółmi i patrzeć na wojnę jej oczami? Bo Sophie Scholl wciąż żyje i regularnie publikuje swoje wspomnienia na... Instagramie! 

Jakiś czas temu natrafiłam na bardzo ciekawe zdjęcia młodej dziewczyny ubranej w strój kojarzący mi się ze stylem retro, we wnętrzu mieszkania także wyglądającego na lata 30. XX wieku. Pomyślałam sobie, że zapewne jest to kolejny profil dziewczyny, która lubi rekonstrukcje historyczne i może sama szyje stroje stylizowane na lata 30. i 40. Jednak twarz tej dziewczyny wydała mi się dziwnie znana... Charakterystyczna fryzura, ciemne włosy zaczesane na jedną stronę z przedziałkiem, ciemne oczy - tak, z pewnością znam tą osobę! To Sophie Scholl! Czyżby ktoś założył profil na Instagramie i odwzorowywał rzeczywistość, w której żyła? 


Źródło: Instagram/@ichbinsophiescholl

Na innych zdjęciach zobaczyłam wnętrza uniwersyteckiego budynku, który sama zwiedzałam będąc w Monachium. To były te same wnętrza! Pomyślałam wówczas, że ktoś zadał sobie naprawdę dużo trudu, aby ucharakteryzować siebie na wygląd Sophie Scholl, odpowiednio się ubrać i jeszcze zdobyć zgodę na zdjęcia w autentycznych wnętrzach Uniwersytetu! Na kolejnych ujęciach zauważyłam wiszącą, ogromną flagę ze swastyką, właśnie w hallu uniwersyteckim i już wiedziałam, że to nie mógł być prywatny profil jakiejś dziewczyny - wszystko wyglądało zbyt profesjonalnie! Zbyt dużo pieniędzy "czuć było" w tych stylizowanych zdjęciach i scenografii - i jak się okazało, miałam dobre przeczucie, gdyż za instagramowym profilem "Ich bin Sophie Scholl" stoją dwa niemieckie regionalne studia produkcji telewizyjno-radiowej: BR i SWR. Wszystko okazało się dokładnie wyreżyserowane! 


W historii Sophie Scholl nie ma happy endu. Projekt internetowy, który został stworzony z okazji 100. rocznicy Sophie Scholl w maju 2021 roku, niebawem się skończy. W jaki sposób? - to chyba wie każda osoba, która kiedykolwiek miała możliwość zapoznania się z historią "Białej Róży" z Monachium. Sophie Scholl, bohaterka instagramowego profilu, której losy śledzi już ponad siedemset tysięcy obserwujących, wkrótce przekroczy bramę Uniwersytetu, mając w teczce ostatnią, szóstą ulotkę z antynazistowską odezwą do studentów. Rozrzucenie ulotek na korytarzu ostatecznie przypieczętuje jej los. 


Niemcy mają problem z pokazywaniem pozytywnych postaw oporu antynazistowskiego z czasów wojny. Zauważcie, że większość osób, która w jakikolwiek sposób chciała zamanifestować swój sprzeciw wobec władzy Rzeszy Niemieckiej - poniosła śmierć! Sophie Scholl wraz z innymi członkami "Białej Róży" - zostali zgilotynowani. Podobny koniec spotkał państwa Hampel z Berlina: małżeństwo, które pisało antynazistowskie pocztówki zostało schwytane i również poniosło śmierć poprzez zgilotynowanie, niecałe dwa miesiące po śmierci Sophie Scholl! Słynny pułkownik Stauffenberg, który próbował dokonać zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu, przypłacił próbę podniesienia ręki na Führera - rozstrzelaniem. Do tych kilku przykładów dołożyć można setki (a może i tysiące) Niemców, którzy za swój najmniejszy opór zostali ukarani więzieniami oraz obozami koncentracyjnymi. W większości do dziś są to anonimowe ofiary systemu totalitarnego. Temat przemilczany i niezbadany.  

Źródło: swr.de/ichbinsophiescholl

Projekt "Ich bin Sophie Scholl" można analizować na wielu poziomach. Dla mnie jest to pewnego rodzaju eksperyment społeczny wykorzystujący współczesne multimedia. Odpowiada na zapotrzebowanie młodego pokolenia, które patrzy na wszystko poprzez Internet i media społecznościowe. W tym wypadku można wejść w interakcję z kimś, kto żył w innych czasach, w innej rzeczywistości społecznej i politycznej, a jednocześnie miał podobne problemy do tych, z którymi borykają się współcześni młodzi ludzie. Sophie Scholl z jednej strony jest całkowicie "z innej epoki", z drugiej strony to zwyczajna studentka mieszkająca w dużym mieście, szukająca miłości, chcąca należeć do jakiejś grupy społecznej, uczęszczająca na wykłady i mająca egzaminy w czasie sesji. Może dlatego tak mocno trafia do umysłów współczesnych młodych Niemców? 

Państwo Hampel stali się bohaterami książki Hansa Fallady "Każdy umiera w samotności" i tutaj też można byłoby spróbować stworzyć ich współczesny profil na Instagramie: starsze małżeństwo (aktorzy) pisze pocztówki i chodzi po Berlinie, zostawiając kartki w różnych miejscach, a zadaniem obserwujących byłoby odnalezienie tych pocztówek... w celach edukacyjnych, to mogłyby być wydrukowane repliki autentycznych pocztówek napisanych przez państwa Hampel (a było ich ponad 280!), które każdy mógłby kolekcjonować w czasie rzeczywistym i w przestrzeni Berlina. Ciekawie byłoby wejść w dosłowną interakcję z osobami odbierającymi Instagram, nie tylko w postaci komentarzy, osoby obserwujące konto na Instagramie same byłyby niejako uczestnikami i twórcami tego profilu. Ale to już moja fantazja... 

Źródło: Instagram/@ichbinsophiescholl

"Ich bin Sophie Scholl" to projekt skierowany głównie do osób mieszkających w Niemczech, może też w Austrii - czyli odbiorcami są osoby niemieckojęzyczne, gdyż wszystko odbywa się na platformie telewizji niemieckich i jest w języku niemieckim, bez tłumaczenia na język angielski. Jest to więc spore ograniczenie odbiorców z innych państw, bo nie każdy mówi po niemiecku i rozumie ten język. Mimo wszystko można obejrzeć relacje wideo i zdjęcia, a trzeba przyznać, że całość projektu podana jest w bardzo intersujący, angażujący i estetyczny sposób. 

Jestem niezwykle ciekawa jak twórcy pokażą aresztowanie Sophie, proces sądowy, jej krótki pobyt w więzieniu i oczywiście egzekucję. Dotychczasowe relacje, jak to na Instagramie, pokazywane były z pierwszej osoby. Jednak nie jestem pewna, czy taki sposób narracji sprawdzi się w sytuacji przesłuchania , sali sądowej czy więzienia? 

Czy "Ich bin Sophie Scholl" to pierwszy taki pomysł czy może twórcy mają już scenariusz na inny, podobny projekt? Czy taki sposób mówienia o wydarzeniach II wojny światowej jest poprawny i właściwy, czy może przekroczono tu pewną nieprzekraczalną jak dotąd granicę? O tym wszystkim dowiemy się zapewne po 22 lutego... 

Zobacz też:

Komentarze

  1. Chyba był podobny projekt o Anne Frank, w formie wideo-bloga na YouTube. A na instagramie był, nie jestem pewna czy nadal to funkcjonuje, też podobny profil, że jakaś dziewczyna z Izraela "wcieliła się w postać" węgierskiej Żydówki Evy Heyman. W sumie cieszę się, że powstało też coś w tym stylu o Sophie Scholl, może więcej osób pozna tę historię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o tym projekcie z Anną Frank i też planuję po krótce napisać o tych pozostałych projektach multimedialnych - muszę je przejrzeć i zebrać dokładniejsze informacje. Widzę w takich projektach też pewne zagrożenie: możliwe, że ktoś wpadnie na pomysł, aby w podobny sposób pokazać życie zbrodniarza nazistowskiego. Instagram pełen jest kont ze zdjęciami rekonstrukcji Waffen-SS i żeńskiego personelu pomocniczego WH czy sióstr DRK... Ale o tym już wspominałam na blogu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty:

Translate