"Blizny" - nowa książka Marty Grzywacz o "królikach"!
Z lekkim poślizgiem względem premiery, chciałabym wspomnieć o nowości wydawniczej czyli książce "Blizny" autorstwa Marty Grzywacz. Z pewnością kojarzycie nazwisko autorki - to właśnie pani Grzywacz napisała bardzo ciekawy reportaż o losach Oberaufseherin Johanny Langefeld, pierwszej komendantce obozu Ravensbrück. Również pani Grzywacz bardzo dziękuję za kontakt i pomoc przy namierzeniu (nieistniejącego już) nagrobka Langefeld w Augsburgu. Wiedziałam też o tym, że zbiera ona materiały do nowej publikacji na temat operacji pseudomedycznych, jakie przeprowadzane były w obozie Ravensbrück na 74 Polkach.
Pani Grzywacz rozmawiała ze mną telefonicznie, jednak poza kilkoma miejscami, gdzie można znaleźć jakieś szczątkowe informacje na temat tych operacji i historii "królików", nie za wiele mogłam jej pomóc w poszukiwaniach... Nie będę ukrywać, że ten konkretny temat omijam szerokim łukiem. Bardzo szerokim! Na tyle szerokim, że kiedy któregoś roku w czasie uroczystości w Ravensbrück otwierana była wystawa czasowa o operacjach medycznych - moja stopa nawet nie przekroczyła progu pomieszczenia z tą wystawą!
Mogę patrzeć na wszystko: na zdjęcia zwłok leżących na terenie obozu, na piece krematoryjne wypełnione po brzegi kośćmi, jednak nie mogę znieść widoku pozszywanych i pokrojonych nóg - od razu czuję dziwne mrowienie w moich własnych nogach i robi mi się słabo. A że mam dość bujną wyobraźnię, to po przeczytaniu relacji od byłych więźniarek, oczywiście to wszystko widzę - oczami wyobraźni...
Nawet, kiedy sama opracowuję jakąś publikacje na temat obozu Ravensbrück i muszę w niej zamieścić tekst o operacjach Polek, nie jestem w stanie tego napisać w tak szybki sposób, jak piszę o nadzorczyniach, czy innych aspektach życia obozowego. Nie przechodzi to przez moją klawiaturę i męczę się z tym niesamowicie, zanim cokolwiek napiszę...
Pamiętam bardzo wyraźnie, jak w 2007 roku, wracając z Lublina pociągiem, czytałam książkę Wandy Półtawskiej "I boję się snów". Kupiłam ją w czasie konkursu recytatorskiego o poezji z Ravensbrück, a Wanda Półtawska była na nim obecna i nawet wpisała mi dedykację do tej książki. No i zaczęłam czytać tą książkę, bo przecież zawsze interesowała mnie literatura obozowa... Ale dość szybko mina mi zrzedła. To był mój pierwszy kontakt z informacjami o tych operacjach i nie mogłam w nie uwierzyć! Że ktokolwiek w tak młodym wieku był w stanie przetrwać takie okaleczenie i tak rozległe ingerencje w ciało oraz niewyobrażalnie wysoką gorączkę. Wtedy zrozumiałam, że muszę przyjąć to do wiadomości, że coś takiego się działo w Ravensbrück, i... nie zagłębiać się dalej w ten temat. Nie można interesować się wszystkim, co dotyczy obozów, więc ktokolwiek pyta się mnie o "te operacje", to niestety, ale u mnie nie uzyska oczekiwanych odpowiedzi.
Ale wracając do książki pani Grzywacz! Przeczytałam ją od pierwszego do ostatniego słowa - jakoś się przemogłam ze względu na autorkę, którą znam osobiście i wiem, ile czasu poświęciła na jej napisanie! W tej książce nie znalazłam jednak dla siebie nic nowego, natomiast uporządkowałam sobie wydarzenia chronologicznie. Opisy są bardzo dosadne, bardzo. Co gorsza, książkę czytałam sama będąc chorą, trawiła mnie jakaś bakteria związana z zapaleniem zatok. Leżąc w łóżku i gorączkując, czytałam o więźniarkach, które leżały w obozowym rewirze przez kilka... miesięcy z zabandażowanymi nogami. Co za dziwny zbieg okoliczności!
Podsumowując: warto kupić tą publikację, po pierwsze: do kompletu z już wydaną "Naszą panią...", a po drugie: bo to pierwsza współczesna książka zbierająca wszystkie informacje o tym mrocznym epizodzie z historii obozu Ravensbrück! Jeśli ktoś chce przeczytać relacje pochodzące od samych więźniarek, polecam książkę "Ponad ludzką miarę. Wspomnienia operowanych w Ravensbrück" z 1968 roku. Trzeba pamiętać, że te książki o tej konkretnej historii - nie są dla każdego! Weźcie to pod uwagę!
Jeśli miałabym ocenić książkę pani Marty Grzywacz, dałabym 10 gwiazdek na 5! Pozycja obowiązkowa w kolekcji każdej osoby interesującej się obozem Ravensbrück!
Komentarze
Prześlij komentarz