Janina Tollik: 3 lata w piekle Birkenau

  

W 2008 roku nakładem wydawnictwa Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau ukazała się publikacja "U kresu sił...", poświęcona twórczości polskiej więźniarki tego obozu, Janiny Tollik. Jako, że sama od wielu, wielu lat zbieram wszystko, co dotyczy twórczości artystycznej tworzonej w obozach, książkę natychmiast zamówiłam i w ten sposób zetknęłam się z osobą Janiny Tollik. A niestety, nie jest ona powszechnie znana i ginie gdzieś wśród innych nazwisk byłych więźniów, których obozowa twórczość kojarzona jest dziś z KL Auschwitz. 

Jeśli zaś chodzi o styl obrazów Tollik, to daleki jest on od realizmu. Nie są to fotograficzne ujęcia, takie jakie malował po wojnie Władysław Siwek czy Mieczysław Kościelniak. Obrazy Janiny Tollik są bardziej uczuciowe, malowane pod wpływem emocji, ona sama tłumaczyła to tym, że inaczej widziała rzeczywistość, kiedy była w obozie. Stąd też architektura obozowa jest na jej obrazach inna niż w rzeczywistości, zaburzone są odległości i proporcje. Natomiast na podstawie obrazów Siwka można byłoby budować scenografię filmową lub dokonywać rekonstrukcji budynków - tak bardzo są te obrazy realistyczne! 
U Tollik w jej pierwszej serii obozowej z 1946 roku twarze więźniów są zamazane, sylwetki są bardzo małe, jest ich wiele, a budynki ogromne, przeskalowane. Nie zmienia to faktu, że te obrazy-wizje bardzo dobrze pokazują rzeczywistość obozu w Birkenau: głębokie błoto, w którym zapadają się więźniarki lub w którym leżą ich, już martwe ciała, dymiące kominy krematorium gdzieś w tle, kolumny maszerujące do pracy pod eskortą nadzorczyń w wietrzny, deszczowy dzień czy niewolniczą pracę w karnej kompanii kobiecej przy regulacji stawów rybnych na Harmężach. 




Z fragmentu książki "U kresu sił...":

"Janina Tollik zdołała przeżyć rok ciężkiego więzienia w Krakowie na Montelupich, prawie trzy lata koszmaru w KL Auschwitz-Birkenau i pół roku w KL Flossenbürg, gdzie została ewakuowana z końcem 1944 roku. W Auschwitz, pracując ciężko fizycznie w różnych komandach, wielkim wysiłkiem woli znajdowała chwile, kiedy kreśliła i szkicowała krajobrazy i pejzaże z 'wolności', a nawet okolic oświęcimskich. Najczęściej jednak rysunki te niszczyła, gdyż były zbyt bolesne w nieludzkiej obozowej rzeczywistości. Ponadto nie było gdzie przechowywać tych prac, a w razie znalezienia ich podczas częstych rewizji SS, mogła zostać surowo ukarana. Wśród obozowych koleżanek krążyło wiele jej rysunków, z których część zdołały one ocalić i po wojnie przekazać autorce. (...) 

Rysunki obozowe są bezpośrednimi dokumentami z obozu, natomiast dwadzieścia trzy prace powstałe w Belgii, w latach 1945-46, można uznać za dokumenty pośrednie, tym bardziej, że wykonane w tym czasie obrazy akwarelowe i olejne powstały według tych właśnie obozowych szkiców. Schorowana więźniarka znalazła się zaraz po wyzwoleniu w 1945 roku w Belgii, gdzie była intensywnie leczona. Przebywała tam do połowy 1949 roku. Malowane wtedy sceny obozowej gehenny odtwarzała nie tylko z autopsji, ale w czasie, kiedy przeżycia obozowe były jeszcze bardzo żywe, a ponadto na podstawie ocalałych obozowych szkiców. Inne obrazy powstały już w Polsce, w latach pięćdziesiątych, kiedt Janina Tollik malowała w Oświęcimiu obrazy z cyklu 'Nigdy więcej!', do przygotowywanej wystawy w Państwowym Muzeum Oświęcim, utworzonym w lipcu 1947 roku na terenie byłego obozu. Łącznie w zbiorach Muzeum znalazło miejsce czterdzieści pięć obrazów Janiny Tollik". 
Jolanta Kupiec "U kresu sił... Obrazy byłej więźniarki 
KL Auschwitz-Birkenau Janiny Tollik", Oświęcim 2008



W 1951 roku ukazał się pierwszy katalog z pracami Janiny Tollik. Wydawcą było Państwowe Muzeum w Oświęcimiu. Już wtedy publikację zatytułowano "Nigdy więcej!" i zawierała ona 16 czarno-białych reprodukcji obrazów z lat 1946-1950. W rzeczywistości obrazy te były namalowane w kolorze farbami olejnymi. Jednak w latach 50. XX wieku nie dysponowano jeszcze takimi możliwościami druku, aby wydać publikację w kolorze, a szkoda! Natomiast kolorowe przedruki obrazów można obejrzeć w publikacji z 2008 roku. 

Janina Tollik wielokrotnie wystawiała swoje obrazy na zagranicznych wystawach w Belgii, Francji czy w Anglii. I właśnie w trakcie jednej z takich wystaw, w 1983 roku zniszczeniu uległo kilka obrazów: "Jedyna chwila wytchnienia", Apel karny" czy "W drodze do pracy"... W wyniku pożaru utracono te obrazy bezpowrotnie. Janina Tollik w 1991 roku namalowała je ponownie, jednak czuć już nieco inny styl malarski i widać, że te bardziej współczesne obrazy są już inne, jeszcze mniej dokładne i bardziej ekspresyjne. 

Poniżej zamieszczam zdjęcia z pierwszego katalogu prac Janiny Tollik z 1951 roku - artystki, która przeszła przez piekło Birkenau i do końca życia tak naprawdę z niego nie wyszła... 

*

"Zamieszczone w poniższym katalogu reprodukcje prac koleżanki Tollik stanowią 'Cykl oświęcimski' - rezultat przeżyć i doświadczeń artystki, która przebyła w obozie oświęcimskim cztery lata i która obecnie przekazuje swą pracę społeczeństwu polskiemu. 
Słowo 'Oświęcim' nie jest chyba dla nikogo nieznanym. Każdy o nim słyszał, ale stwierdzić trzeba, że bardzo poważny odłam ludzi nie zdaje sobie należycie sprawy z tego, co słowo to oznaczało w rzeczywistości. 
Rzeczywistość oświęcimska to nie była jedynie groza, nieludzkie cierpienia więźniów i zezwierzęcenie hitlerowskich oprawców. Przede wszystkim była to walka p- zacięta, bezpardonowa, jakże na pozór beznadziejna, ale mimo milionów ofiar trwająca aż do upadku wspólnego wroga: faszyzmu.
'Cykl oświęcimski' zapoznaje nas właśnie z warunkami tej walki, pokazuje - jakże realistycznie - warunki życia nieprzeliczonych mas, bo masę więźniarską obrała sobie artystka jako główny temat swego dzieła. To są szeregi niemal bez twarzy, ale jakże pełne wyrazu i jak wiernie oddające życie w obozie. 
I jeszcze jedna charakterystyczna bardzo cecha: oto we wszystkich szesnastu obrazach nie znajdziemy nigdzie zobrazowania nienawiści do Niemców.
Dla byłej więźniarki obozu oświęcimskiego rozdział ten jest oczywisty. Nie 'Niemiec' był naszym wspólnym wrogiem w obozie. Jakże wielu Niemców cierpiało wraz z nami, jak wielu zginęło, bo nie chciało się ugiąć przez przemocą hitlerowską.
Naszym wspólnym wrogiem był w obozie faszyzm, wspólnie z więźniami wszystkich narodowości walczyliśmy z jego metodami i przejawami. I to potrafiła koleżanka Tollik wyrazić bardzo ostro, tak ostro, że zwróciło to uwagę nawet belgijskich krytyków. Obrazy koleżanki Tollik były w roku 1947-1948 wystawiane w Belgii i Luksemburgu, znajdując wszędzie uznanie i pochlebną krytykę. Ale najbardziej charakterystycznym jest to, co uderzyło w 'Cyklu oświęcimskim' ludzi z Belgii. Krytyki belgijskie podkreślały, jako główny rys twórczości artystki: z jednej strony uwypuklenie i potępienie faszystowskich metod masowej zagłady ludzi, z drugiej zaś brak jakiejkolwiek nienawiści do narodu niemieckiego. 
Jakże bardzo typowe nastawienie jednej z pierwszych więźniarek oświęcimskiego obozu. Po uwolnieniu więźniarka ta postanowiła sobie i wyraziła w swej twórczości nie tylko hołd, złożony milionom zmarłych, którzy zginęli w kaźniach hitlerowskich, lecz również ideę, o którą do ostatka walczyli - niezłomne postanowienie niedopuszczenie do nowej wojny, niezłomną wolę zbudowania lepszego jutra, wraz ze wszystkimi ludźmi, wszystkich bez wyjątku narodowości miłujących Pokój i nienawidzących wojny.

Zygmunt Balicki,
Sekretarz Generalny
Federacji Międzynarodowej
Byłych Więźniów Politycznych

Warszawa, w czerwcu 1951 r."






















Zobacz też:

Komentarze

Popularne posty:

Translate