Zauważyłam, że moja kolekcja o pani Posmysz i "Pasażerce" wciąż się rozrasta. Czym jest to spowodowane? Jakby tak pomyśleć, Zofia Posmysz jest wszędzie. Dosłownie i w przenośni. Była nawet na inauguracji moich studiów podyplomowych w Muzeum Auschwitz! Musiałam ugryźć się w język, aby nie zadać pytania, czemu wizerunek nadzorczyni jest tak bardzo przekłamany w tym filmie. Odpuściłam, bo wiem, że takie pytania to już inny poziom rozmowy i nikt zapewne nie umiałby odpowiedzieć na moje wątpliwości, nawet pani Posmysz. Początkowo naprawdę byłam zachwycona "Pasażerką", tym filmem z 1963 roku z Aleksandrą Śląska w roli nadzorczyni Lisy, ale...
Ale im więcej dowiadywałam się o nadzorczyniach i im więcej wiedziałam o ich podejściu do służby i więźniarek, tym bardziej zauważałam, że film odbiega znacznie od prawdy historycznej i od prawdziwego wizerunku Aufseherin Anneliese Franz. I niestety, dziś film "Pasażerka" jest chyba jedynym w Polsce filmem kojarzonym z obozem Auschwitz oraz nadzorczyniami. Zaraz po nim jest "Ostatni etap" i na tym kończy się wiedza przeciętnego Polaka, jeśli chodzi o powojenną kinematografię obozową.
Posmysz zawsze podkreśla w swoich wywiadach i książkach, że ona starała się dostrzec człowieczeństwo w Niemcach z załogi SS. No okej - ja to rozumiem, były to wyjątki i nadzorczyni, która nie biła więźniarek, była na swój sposób "dobra". Ale to zrozumie tylko ktoś, kto "siedzi" w temacie obozów już dłużej i zna ten skrót myślowy. W wywiadach Posmysz zawsze mówi o wydarzeniu, kiedy więźniarki niosły ją półprzytomną do obozu, bo zemdlała w czasie pracy, a na bramie (jakimś cudem!) usłyszała (będąc nieprzytomną?) czyjś głos: "Mein Gott, so jung!" ("Mój Boże, jaka młoda!") - i to wyszło z ust nadzorczyni. "Twarz w esesowskiej czapce", jak stwierdziła sama Posmysz. Wówczas też wywnioskowała, że są wśród "nich", czyli wśród załogi SS, są ludzie przyzwoici i współczujący. A może to tylko się przesłyszało pani Posmysz? A może powiedziała to więźniarka funkcyjna stojąca na głównej bramie, np. któraś w "läuferek", gońców. Też tak mogło być. Nie wykluczam tego, że mogła to powiedzieć też nadzorczyni, wszak Posmysz usłyszała te słowa po niemiecku i widziała (bo się ocknęła) tą esesowską czapkę. Ale nie uwierzę w to, że zobaczyła nad sobą kobietę w furażerce z trupią czaszką, (o tej przypince zdaje się nie wspominała), bo nadzorczynie przypinek z Totenkopfem nie nosiły. To też jest ciekawe, że byli więźniowie zapamiętali jakieś konkretne sytuacje i wspominali o nich w każdej rozmowie. O sytuacji, która wydarzyła się w czasie powrotu komanda z pracy, słyszałam u Posmysz już w kilku wywiadach.
Artykuł z czasopisma "Newsweek", 19.12.2010
Źródło: zbiory własne autorki bloga
"Pasażerka" towarzyszy mi od wielu lat, bo tak naprawdę, po raz pierwszy zobaczyłam kasetę VHS z tym filmem w szkolnej bibliotece. Kiedyś ten film oglądali uczniowie najstarszych klas w ramach lekcji historii. Zapamiętałam bardzo dobrze tą niebieską okładkę z sylwetką Lisy w uniformie. I już wtedy wzbudziła we mnie ciekawość. Filmu jednak nie obejrzałam, mogli go wypożyczyć tylko nauczyciele. I po wielu, wielu latach, kiedy miałam już dostęp do Internetu, pobrałam sobie ten film na komputer i przypomniało mi się, jak bardzo chciałam go obejrzeć. Takie są moje pierwsze wspomnienia związane z "Pasażerką".
Kadr z opery "Pasażerka", Tiroler Landestheater, 2022
Nadzorczyni Lisa nosi czarny uniform i i... glany?
Operę można obejrzeć w Innsbrucku 7 i 10 lipca 2022 roku.
Dziś nie mogę patrzeć na niepoprawne kostiumy w operach na podstawie tej książki. Z każdą nową edycją opery, poprawność uniformów nadzorczyń jest coraz gorsza! Niedawno w operze w Graz wystawiono całkiem uwspółcześnioną wersję "Pasażerki" (z niezwykle ciekawą choreografią i scenografią), jednak czarne uniformy nadzorczyń i esesmanów skutecznie ostudziły mój zachwyt. To samo tyczy się opery w Innsbrucku (maj 2022) - tam też dano nadzorczyniom czarne uniformy z... trzewikami. Jest to całkowite przekłamanie prawdy historycznej i jeszcze bardziej nawiązuje do filmowych wizerunków o charakterze pornograficznym - nadzorczynie w czarnych, męskich uniformach z odznaczeniami i stopniami wojskowymi.
Nigdy nie widziałam, aby operowa Lisa nosiła czarną pelerynę! Zamiast wysokich butów, czyli saperek, operowe nadzorczynie noszą trzewiki z podciągniętymi skarpetkami lub, co gorsza, pantofle! To nawet nie są przepisowe półbuty! Współczesna "Pasażerka" to mierna imitacja obozu, lekka inspiracja. Skoro tak dużo pracy wkładają ludzie w zbudowanie wielkoformatowej scenografii, czemu jednocześnie akceptowane są rażące błędy w stroju głównej bohaterki? Cały czas na to narzekam i nic się nie zmienia. Gdybym jako konsultant przy produkcjach filmowych z taką lekkością podchodziła do tematu obozów, to film nadawałby się do kosza. Mam tylko nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł nakręcenia współczesnej wersji filmowej "Pasażerki", bo tutaj wątpiłabym w jakąkolwiek poprawność...
Moja kolekcja o Zofii Posmysz i "Pasażerce": książki, wywiady, artykuły prasowe
i bilet na operę z 2012 roku. Brakuje filmu, który nie jest dostępny na DVD.
Czy tej "Pasażerki" nie jest za dużo? Też macie takie wrażenie, że ona jest wszędzie? A z drugiej strony, czy ta książka wnosi coś konkretnego do wiedzy przeciętnego człowieka na temat sprawców Zagłady i codzienności pracy nadzorczyń? Czy nie za bardzo podkreśla ich współczucie i "dobroć"? Dla mnie jest to wciąż nieodpowiednia lektura (czy też film) dla kogoś, kto po raz pierwszy styka się z tematem nadzorczyń obozowych. Aby zrozumieć tą książkę i całą historię, trzeba mieć mocne podstawy wiedzy historycznej, żeby wyłapać te wszystkie niepoprawności. Nie było w obozie Auschwitz nadzorczyni, która psychologicznie zabawiałaby się z polską więźniarką i czerpała z tego satysfakcję! Mam nadzieję, że jesteście tego świadomi.
Nadzorczynie wchodziły w interakcję przede wszystkim z więźniarkami funkcyjnymi, głównie pochodzenia niemieckiego, co i tak było łamaniem regulaminu obozowego. Mogła to być interakcja różnego rodzaju: wspólna kradzież mienia, nielegalny handel, branie łapówek, dawanie jedzenia lub papierosów 'ulubionym' blokowym czy gońcom, załatwianie spraw na korzyść więźniarek, przekazywanie korespondencji więźniów omijając cenzurę oraz relacje o charakterze seksualnym. W obozach było tak dużo różnych układów i układzików, że nie byłabym w stanie ich wszystkich wymienić.
Nadzorczynie mogły traktować więźniarki całkiem neutralnie, nie używając wobec nich przemocy, a nawet odnosząc się do nich wręcz kulturalnie, jak pani Posmysz wspominała. Nadzorczyni Franz, kierowniczka kuchni na odcinku BIb mówiła do więźniarek per "Sie" ("pani"), nigdy po nazwisku ani po numerze, czy stosując wobec nich obelgi - i to było zachowanie wyjątkowe. Nadzorczyni, u której pracowała Posmysz jako 'szrajberka', wyłożyła swoje zasady już w chwili przybycia do obozu i objęcia służby w kuchni: więźniarki miały rzetelnie pracować, a jeśli któraś będzie kombinować coś na boku, to zostanie na nią nałożona kara. Proste i jasne zasady były zdecydowanym atutem pracy u Anneliese Franz. Śmieszy mnie też to, że nadzorczyni powiedziała: "Nie będę brudzić sobie rąk bijąc więźniów". Co to miało znaczyć? Po pierwsze, że Franz wie, jak traktowane są więźniarki: że są bite przez nadzorczynie. A po drugie: jako nadzorczyni i tak nie powinna bić więźniarek, bo to było oficjalnie zabronione! A ona była służbistką oraz perfekcjonistką i trzymała się ściśle wytycznych. Więc nie wiem, co ona chciała udowodnić mówiąc to na głos przy świadkach - że zna regulamin, czy że stoi wyżej od innych?
Tyle z moich przemyśleń. W najbliższym czasie nakreślę sylwetkę Aufseherin Franz i sami ocenicie, czy była ona typem "dobrej" nadzorczyni...
Zobacz też:
"Pasażerka" to zdecydowanie nie jest dobry przykład książki lub filmu na podstawie którego ludzie powinni tworzyć sobie obraz tego jak funkcjonowały obozy. Kojarzy mi się to z pewną dyskusją na pewnej grupie na Facebooku o tematyce filmów o zagładzie - pewna kobieta kłóciła się z kimś, że "Chłopiec w pasiastej piżamie" to arcydzieło, najlepszy film o Holokauście, a to że nie ma on praktycznie nic wspólnego z rzeczywistością nie ma znaczenia 🤷🏻♀
OdpowiedzUsuńDokładnie tak to działa. "Pasażerka" to słuchowisko-książka-opera TYLKO inspirowana autentycznymi wydarzeniami na zasadzie "co by było, gdyby....". Jedyną różnicą, jaka jest między "Chłopcem...", "Tatuażystą z Auschwitz" i innymi "...z Auschwitz" to fakt, że "Pasażerkę" napisał świadek Zagłady, który tam był osobiście i widział to na własne oczy i tego doświadczył. Ale to wciąż jest literacka 'wariacja na temat'! Zresztą świadkowie też sami popuszczali wodze fantazji, jak w przypadku Mariana Pankowskiego (więźnia Auschwitz) i jego opowiadania "Moja SS-Rottenführer Johanna", gdzie opisał akt seksualny między nadzorczynią a... więźniem!
UsuńW przypadku Posmysz i "Pasażerki" też doszukiwano się podtekstu erotycznego. Podejrzewano, że próbowała ona opisać duchową relację między nią a Franz, co oczywiście nie miało miejsca. Znam przypadki, kiedy nadzorczynie molestowały niemieckie więźniarki, jednak żadna nadzorczyni nie wystartowałaby z łapami do polskiej więźniarki!