Rzeź Woli w rytmie "L'Amour Toujours"

 

Co śpiewano na wyspie Sylt?

Od miesiąca całe Niemcy żyją skandalem, jaki wypłynął na światło dzienne po hucznej imprezie w jednym z klubów na wyspie Sylt. Jeśli śledzicie wydarzenia społeczne z Niemiec, z pewnością już o tym czytaliście lub może oglądaliście w telewizji. Sprawa rozlała się na cały kraj, a w Internecie żyje już swoim nowym życiem w postaci nieskończonych memów i przeróbek. Dlaczego piszę na ten temat na blogu dotyczącym II wojny światowej i obozów koncentracyjnych? Dlatego, że to, co zostało ukazane na nagraniu wideo niemieckich studentów bawiących się w klubie Pony na wyspie Sylt zawierało słowa i gesty nacjonalistyczne i rasistowskie oraz symbole oficjalnie w Niemczech zakazane. 

Cały skandal można opisać tak: młodzi Niemcy (głównie z Monachium) przyjechali na wyspę Sylt, aby się dobrze zabawić w Zielone Świątki, które w tym roku przypadły na dzień 19 maja, a w landach katolickich jest to dzień wolny od pracy. Studenci pochodzili z dość bogatych domów, a sama wyspa Sylt znana jest w Niemczech jako miejsce, w którym bawią się zamożniejsze osoby. I gdyby tylko ci młodzi ludzie tańczyli z kieliszkami wina, to właściwie nic tak szokującego nie przedostałoby się do prasy i telewizji. 

Jednak nagranie z telefonu jednej z uczestniczek pokazało fragment utworu Gigi D'Agostino "L'Amour Toujours", a rozbawiony tłum skandował na głos: "Deutschland den Deutschen, Ausländer raus!" (Niemcy dla Niemców, obcokrajowcy precz!). W Niemczech jest aktualnie duży problem z tym konkretnym utworem i tym konkretnym hasłem skandowanym przy okazji różnorodnych klubowych imprez i wydarzenie z wyspy Sylt nie było tutaj wyjątkiem. Jednak to konkretne nagranie, trwające kilkanaście sekund, przedostało się lotem błyskawicy do każdego zakamarka Internetu, następnie zostało opublikowane w niemieckich dziennikach telewizyjnych i było szeroko komentowane we wszystkich portalach społecznościowych. 

Źródło: WELT, YouTube

Hasło można porównać do nacjonalistycznych haseł rodem z lat 30. XX wieku. Jeśli dodać do tego wymowne gesty wyprostowanymi rękami, które do złudzenia przypominają nazistowskie pozdrowienie, to sprawa robi się już naprawdę poważna. Na samym komentowaniu filmu w przestrzeni medialnych wcale się nie skończyło. Do odpowiedzialności zostały pociągnięte osoby, których twarze można rozpoznać na nagraniu. Zaczęła się internetowa nagonka na "bohaterów" krzyczących o obcokrajowcach, który mają natychmiast opuścić Niemcy. Wiadomo już, że jedna z dziewczyn, która prawdopodobnie nagrywała cały film swoim telefonem, została zwolniona z pracy oraz zawieszona w prawach studentki na uniwersytecie w Hamburgu. Inne osoby także potraciły swoje stanowiska pracy, dodatkowo wobec wszystkich prowadzone jest dochodzenie karne. Chwila zabawy kosztowała tych ludzi naprawdę dużo: oto już na zawsze ich nazwiska będą kojarzone z "nazi-party" na wyspie Sylt. 

To był taki miły człowiek...

Zapewne zastanawiacie się, czemu dałam taki kontrowersyjny tytuł do tego wpisu? Co wspólnego ma ludobójstwo na mieszkańcach warszawskiej dzielnicy w 1944 roku (znane jako "rzeź Woli") z nazistowską imprezą na wyspie Sylt w 2024 roku? Jeśli połączy się jednak odpowiednio kropki, to ukaże się nam przerażający obraz całego spektrum niemieckiej niepamięci i niewiedzy o wydarzeniach, które miały miejsce na wyspie Sylt, a które są ściśle związane z... nazistowskim oficerem SS. Jeśli i Wy nie jesteście świadomi tego, kto przez wiele lat pracował jako burmistrz jednego z miast na tej wyspie, to teraz usiądźcie, bo oto Waszym oczom ukaże się ten człowiek:

Heinz Reinefarth jako SS-Gruppenführer

Heizn Reinefarth był zbrodniarzem wojennym, odpowiedzialnym m.in. za największe ludobójstwo na cywilach przeprowadzone w czasie II wojny światowej w Europie. Tzw. "rzeź Woli" miała miejsce w sierpniu 1944 roku. Wówczas, w ciągu kilku dni oddziały dowodzone przez Reinefartha zamordowały w bardzo brutalny sposób prawie 50 tysięcy mieszkańców dzielnicy Wola. Kolejne tysiące ludzi (jeśli mieli szczęście i przeżyli) dostało się do niemieckiej niewoli lub zostało wysłanych wprost do obozów koncentracyjnych. Z polskiej perspektywy można więc śmiało powiedzieć, że Heinz Reinefarth był jednym z najbardziej krwawych nazistowskich zbrodniarzy, który nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności!   

Film dokumentalny "Nieosądzeni naziści"
Źródło: TVP Info, YouTube

Heizn Reinefarth został wybrany na burmistrza miasta Westerland na wyspie Sylt w 1951 roku. Po wojnie Polacy próbowali bezskutecznie prosić aliantów, a następnie władze RFN o ekstradycję byłego zbrodniarza i mordercy tysięcy mieszkańców Warszawy. Na próżno. Zbrodniarz nigdy nie został przesłuchany, a wszelkie spekulacje na temat jego kariery w SS ucinano. O ironio, Reinefarth sprawdził się jako burmistrz niewielkiego miasteczka. Jego działania doprowadziły do odbudowy architektury po zniszczeniach wojennych i to właśnie dzięki niemu, postawiono na turystykę, podnosząc rangę Westerland jako kurortu wypoczynkowego. Na wyspę Sylt zaczęło przyjeżdżać coraz więcej turystów, a samo miasteczko stało ekskluzywnym kurortem nad Morzem Północnym chętnie odwiedzanym przez obywateli Niemiec Zachodnich i tak jest też po dziś dzień. 

Książka "Sprawa Reinefartha" szczegółowo prezentuje biografię nazistowskiego
zbrodniarza i późniejszego burmistrza nadmorskiego kurortu.

Zbrodnia nieukarana

Jest takie powiedzenie: gdy zbrodnia pozostaje nieukarana, świat traci równowagę. Dla Polaków sprawa Heinza Reinefartha jest właśnie taką zachwianą równowagą. Ta wciąż bolesna rana jest dla narodu polskiego nie do zaakceptowania. Otwiera się co roku w sierpniu i na nowo krwawi. Człowiek, który odpowiedzialny był za największą masakrę ludności, dożył spokojnej starości na pięknej wyspie i uważany był za miłego człowieka. Wspierał go system, wspierało go państwo i obywatele. I właśnie teraz, 80 lat po niemieckich zbrodniach w czasie Powstania Warszawskiego i "rzezi Woli", kiedy mieszkańcy polskiej stolicy zbiorą się, aby uczcić pamięć pomordowanych, niemiecka młodzież bawi się na wyspie Sylt podnosząc ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Taka piękna, miła młodzież...

*

Badania przeprowadzane co jakiś czas wśród Niemców wyraźnie pokazują, że dzisiejsze społeczeństwo nie za bardzo wie, czym było Powstanie Warszawskie, ani tym bardziej "rzeź Woli". Może, gdyby w niemieckich szkołach o tym mówiono, niemiecka młodzież na wsypie Sylt już tak chętnie nie śpiewałaby "Niemcy dla Niemców"? Ale historia lubi się postarzać, dlatego trzeba przypominać o jej najmroczniejszych zakamarkach. Instytut Pileckiego w Berlinie zorganizował w 2023 roku niewielką wystawę poświęconą "rzezi Woli" z 1944 roku. Właśnie po to, aby pokazać Niemcom, czym było zaplanowane ludobójstwo i przypomnieć o tym nieznanym aspekcie II wojny światowej i niemieckiej okupacji w Polsce. Wystawę zwiedziłam w sierpniu 2023 roku, zapraszam na koniec do obejrzenia zdjęć:














Zobacz też:

Komentarze

Popularne posty:

Translate