"Schnell!" Egzekucja Irmy Grese: 13 grudnia 1945 roku
W filmie fabularnym w reżyserii Adriana Shergolda "Pierrepoint: The Last Hangman" z 2005 roku, Irmie Grese poświęcono całą osobną sekwencję: jest scena obserwowania skazanych, pobierania ich danych o wadze i wzroście, a także dosyć drastycznie pokazano cały przebieg egzekucji. Jeśli pogłośni się dźwięk, można usłyszeć nawet jak filmowa Irma cicho mówi swoje ostatnie słowo!
Jednak w tym filmie jest wiele błędów! Chciałabym wyszczególnić najważniejsze z nich - pracuję jako konsultant historyczny przy produkcjach filmowych, dlatego postanowiłam popatrzeć także na ten film krytycznym okiem. I niestety, poza tym, że 13 grudnia 1945 roku, w czwartek, rzeczywiście powieszono Irmę Grese, jej katem był Albert Pierrepoint, a skazana powiedziała przed śmiercią słowo "Schnell" - nic więcej właściwie nie pokrywa się z prawdą historyczną pokazaną w tym filmie!
To także przykład tego, jak współczesna kinematografia przekształca obrazy i pokazuje je w nieco innym świetle. A jeśli mówimy o postaciach historycznych, to warto wiedzieć, jak naprawdę przebiegały wydarzenia między 12 a 13 grudnia 1945 roku w więzieniu w Hameln. Osoby odpowiedzialne za ten film, powinny mieć na uwadze autobiografię Pierrepointa, którą wydano w 1974 roku, a sam Pierrepoint opisał w niej szczegółowo przebieg egzekucji na Irmie Grese. Tutaj jednak mała uwaga: Pierrepoint pomylił się w swoich wspomnieniach, pisząc, że Irma Grese została powieszona jako pierwsza. W rzeczywistości była drugą powieszoną kobietą, zaraz po Elisabeth Volkenrath.
Oto elementy, które nie zgadzają się z prawdą historyczną:
Obserwacja skazanych dzień przed egzekucją
Cała scena z obserwowaniem skazanych przez Pierrepointa i jego asystenta przez lornetki jest absurdalna. Niemożliwe było obserwowanie skazanych spacerujących na dziedzińcu, ponieważ - jak już wiadomo - skazani przez dwa dni przebywali w ciasnych, zamkniętych celach i nie byli wypuszczani na żadne wspólne spacery poza budynek więzienia!
Skazanych przywieziono do więzienia w Hameln 11 grudnia około południa. Tego samego dnia, około godziny 17:00 do więzienia został przywieziony kat Albert Pierrepoint. Wówczas wiedziano już, że egzekucje wstępnie zaplanowane na 12 grudnia, zostały przesunięte o jeden dzień ze względu na ostateczną decyzję dotyczącą sposobu pochówku zbrodniarzy. Rozpatrywano kremację oraz pochówek na morzu, jednak ostateczny dokument nakazywał grzebanie zwłok w niepoświęconej ziemi na terenie więzienia. Tak więc Albert Pierrepoint miał dodatkowo cały dzień na spokojne sprawdzenie szubienicy oraz zważenie i zmierzenie skazanych. Nie musiał ich obserwować przez lornetkę. Ta scena nie ma najmniejszego sensu.
Tutaj mała uwaga: Josef Kramer nie stał nigdy na żadnym balkonie i nie strzelał do więźniów! Słowa odnoszą się do komendanta obozu KL Plaszow pod Krakowem - Amona Götha! Twórcy filmu prawdopodobnie nie zrobili dobrej kwerendy i pomylili postaci niemieckich zbrodniarzy! To bardzo poważny błąd, który może świadczyć o tym, że na planie filmowym zabrakło konsultanta historycznego...
Naprawdę nie wiem skąd twórcy filmu wzięli informację, że Irma Grese chodziła po obozie ze strzykawką. To całkowita bzdura! Możliwe, że przeczytali o jej wcześniejszej pracy jako pomocy pielęgniarskiej w sanatorium dla żołnierzy Waffen-SS w Hohenlychen i stąd pomysł na to, aby włożyć jej w ręce strzykawkę w czasie służby w obozach... Absurd!
Te filmowe słowa Pierrepointa bardzo mi się podobają i to jest chyba jedyna w miarę poprawnie zaobserwowana sytuacja. Asystent ekscytuje się tym, co robili zbrodniarze w czasie wojny, ale Pierrepoint jest profesjonalistą i chce dobrze wykonać swoją pracę. Śmierć ludzi na szubienicy powinna być szybka i bezbolesna. O ironio - tylko Pierrepoint żywił jakiekolwiek dobre uczucia względem skazanych i samej Irmy Grese.
Można wręcz stwierdzić, że im współczuł! Trzykrotnie miał różne wewnętrzne rozterki dotyczące skazanych: że wyglądają bardzo nędznie i nigdy nie widział tak żałosnych "kandydatów na nieboszczyków"; że skazani są trzymani w najmniejszych celach śmierci, jakie on kiedykolwiek widział i muszą patrzeć przerażonymi oczami zza zakratowanych okienek, kiedy on chodził w tę i z powrotem korytarzem więziennym; a także żałował, że nie można stłumić dźwięków otwieranej zapadni, kiedy wykonywał próby obciążeniowe z manekinem, a skazani słyszeli ciągłe odgłosy szubienicy, na której mieli za chwilę umrzeć. Dla Alberta Pierrepointa każdy skazaniec, nawet największy zbrodniarz, do końca pozostawał człowiekiem i należał mu się także szacunek, względem jego późniejszych zwłok.
Ważenie i mierzenie skazanych
Jak wiadomo, ważenie i mierzenie skazanych, odbywało się dzień przed wykonaniem wyroków, czyli 12 grudnia po obiedzie - Pierrepoint napisał to w swojej autobiografii. Te wszystkie szczegółowe dane były konieczne do tego, aby kat mógł oszacować długość liny dla każdej wieszanej osoby. Za krótka lina powodowałaby duszenie się skazanego, za długa mogłaby dosłownie urwać mu głowę... Pierrepoint z dużą pieczołowitością spisywał te obliczenia w swoim notatniku. A co mamy w filmowej scenie? Same błędy!
Na zbliżeniu ręki Pierrepointa notującego dane można zobaczyć listę skazanych, na której widnieje... około 20 nazwisk! Rzecz jasna, 13 grudnia 1945 roku powieszono 13 osób, w tym 11 zbrodniarzy z Belsen. Takie filmowe gadżety jak ta lista z nazwiskami są przygotowywane przez pion scenograficzny (dział rekwizytów) - tutaj wyraźny błąd osób z tego pionu i znowu - brak konsultacji!
Kolejny błąd: skazani nie byli badani całą grupą, tylko pojedynczo!!! A tutaj zrobiono z tego całe zbiegowisko i nawet tych skazanych znowu jest więcej niż 13 osób... Pierrepointa oddzielono od nich kratą, choć w rzeczywistości tak nie było. Jeśli się dobrze przyjrzeć, wydaje mi się, że widzę nawet 4 kobiety...
Aby napisać jeszcze coś pozytywnego o tym filmie, to muszę stwierdzić, że naprawdę podobają mi się te zbliżenia na twarze skazanych. Robi to mocne wrażenie. Ładne operowanie kamerą, bardzo fotograficzne ujęcie i dobre światło.
I znowu Irmie Grese poświęcono całą sekwencję ze wszystkich skazanych. Pierwszy błąd: wzrost. W rzeczywistości Irma Grese miała około 165 cm wzrostu.
Drugi błąd: filmowa Irma szarpie się stojąc za kratą i mówi do Pierrpointa wściekłym głosem: "Wykonujecie za nich żydowską robotę!" To całkowita bzdura - Irma Grese w czasie tych czynności stała spokojnie i poprosiła tylko o to, aby jak najszybciej wykonać potrzebne badania. Nie wiem, w jakim celu pokazano taką agresywną reakcję Irmy Grese? Czemu to miało służyć? Ukazaniu jej ideologicznej histerii? Że te egzekucje to był jakiś spisek przeciwko niej? Dla mnie jest to kompletnie niepotrzebne ujęcie, wprowadzające w błąd. Irma Grese była miła dla Pierrepointa, uśmiechała się nawet do niego, a zapytana o wiek odpowiedziała, że ma 21 lat, chociaż 7 października, siedząc jeszcze na ławie oskarżonych, skończyła 22 lata. Pierrepoint sam zapamiętał i zapisał w swojej autobiografii, że "wyglądała na dziewczynę tak ładną, jak można to sobie wyobrazić". Irma Grese musiała zrobić wrażenie na tle pozostałych skazanych - ona jedna w obliczu własnej śmierci próbowała się jeszcze uśmiechać.
Trzeci błąd: waga Irmy Grese na dzień przed śmiercią wynosiła 68 kg. Zachowały się dokumenty z aresztu w Lüneburgu, gdzie Grese ważyła: 13 września 1945 roku (po przyjeździe do aresztu) - 66 kg, 14 października już 67,2 kg, natomiast 21 października - 67, 5 kg.
Dlaczego niemalże co tydzień w czasie procesu sądowego, ważono oskarżonych? Obliczano w ten sposób odpowiednie racje żywieniowe dla oskarżonych. Przybieranie na wadze w czasie procesu u Irmy Grese było spowodowane bardzo małą aktywnością fizyczną. Irma Grese od końca kwietnia do 12 grudnia przebywała w różnych aresztach i więzieniach. Natomiast jej praca jako nadzorczyni polegała przede wszystkim na aktywności fizycznej: była w ciągłym ruchu - chodziła po ogromnym terenie obozów koncentracyjnych, dużo jeździła na rowerze. Na zdjęciach z albumu Karla Höckera z września 1944 roku, na którym ją widać, można zaobserwować bardzo szczupłą młodą kobietę. Natomiast już na zdjęciach z więzienia w Celle, zrobionych w sierpniu 1945 roku - Irma Grese ma już całkiem inną budowę ciała. Spowodowane to była przebywaniem od wielu dni w celi więziennej, siedzeniem lub leżeniem i jednocześnie otrzymywaniem pełnych posiłków. Chciałabym także zauważyć, że w obozach koncentracyjnych, pomimo tego, że personel SS miał kantynę i jadł regularne posiłki, bardzo często nadzorczynie czy zwykli esesmani nie otrzymywali aż tak dobrze zbilansowanej diety - wszak to wciąż była wojna! Czasami więc głód zaglądał w oczy nawet nadzorczyniom...
Czas zawieszenia skazanych na linie: to prawda, w czasie egzekucji zbrodniarzy w Hameln wynosił 20 minut. Jednak brytyjskie prawo nakazywało, aby skazani wisieli godzinę. Dlaczego? Aby uznać osobę powieszoną za w pełni zmarłą, kierowano się kryteriami bicia serca. Dopóki osobie wiszącej na linie biło serce (a takie sytuacje zdarzały się bardzo często!) - nie można było uznać takiej osoby za zmarłej i zdjąć z tej liny.
Dlatego nawet jeśli skazany stracił przytomność w wyniku spadku oraz złamały się mu kręgi szyjne (tzw. "złamanie wisielcze" między 2 a 3 kręgiem szyjnym), nie oznaczało to jednoczesnego przerwania rdzenia kręgowego, a co za tym idzie - ustania akcji serca. W ciągu tej godziny, osoba wisząc na linie i będąc nieprzytomną - powoli dusiła się i umierała. W tym czasie też ustawała akcja serca. A teraz proszę sobie wyobrazić, co się działo w niektórych przypadkach, skoro czas potrzebny na samoistne ustanie akcji serca, skrócono do 20 minut...?
To zdanie jest też całkowicie bezzasadne i pokazuje nieprawdziwą sytuację. Pierrepoint mówi, że najpierw powiesi pojedynczo kobiety. Chciał im w ten sposób oszczędzić nerwów - tu znowu uwidoczniło się to nietypowe współczucie z jego strony! A w filmie pokazano coś całkiem odwrotnego: że Irma Grese była "arogancką dziwką" - jak to podkreślił asystent kata i dlatego zawiśnie jako pierwsza.
Chwilę później filmowy Pierrepoint tłumaczy, czemu zdecydował się powiesić Irmę Grese jako pierwszą, ale niesmak pozostał...
Egzekucja: śmierć na szubienicy
Egzekucja, czyli punkt kulminacyjny. W tej scenie znowu jest bardzo dużo błędów. Przede wszystkim miejsce egzekucji - nie była to żadna hala ani wielki hangar, tylko dość małe pomieszczenie w zachodnim skrzydle więzienia w Hameln.
Przygotowania do tej egzekucji rozpoczęto tak naprawdę już w... czerwcu 1945 roku. Tak, w czerwcu. Ponieważ wówczas wydano pierwsze rozporządzenia dla egzekutorów wykonujących wyroki na zbrodniarzach. Brytyjczycy wiedzieli, że po pierwszych procesach sądowych wyrośnie las szubienic i rozpoczęli przygotowywanie odpowiednich dokumentów.
Więzienie w Hameln wybrano dlatego, gdyż było dobrze ulokowane i odseparowane od miasta, znajdowało się tuż przy rzece. Miało też w miarę dogodny dojazd. Na czas egzekucji więzienie zostało odgrodzone od ruchu publicznego i było pilnie strzeżone przez żołnierzy. W specjalnym rozporządzeniu wydano nawet rozkaz zamknięcia ścieżki biegnącej tuż obok więzienia! Natomiast w filmie w ogóle nie czuć, że skazani przebywają w więzieniu. Raczej wygląda to na jakąś bazę wojskową...
Ujęcie pokazujące świadków. Warto wiedzieć, że wśród osób obserwujących egzekucję była jedna kobieta o nazwisku Wilson - zastępczyni naczelniczki więzienia w Manchester - gdyż brytyjskie prawo stanowiło, że zawsze wtedy, kiedy egzekucje były wykonywane na kobietach, wśród świadków także musiała być obecna kobieta jako przedstawicielka służby więziennej.
Egzekucję obserwowały także osoby duchowne: pastor i ksiądz katolicki. Irma Grese wyraźnie prosiła o pastora, a powiedziała o tym jej siostra Helene, w wywiadzie udzielonym wiele lat po wojnie. Mimo to, ciała zbrodniarzy zostały pochowane w niepoświęconej ziemi - i zostało to napisane w dokumencie dotyczącym pochówku zbrodniarzy z dnia 11 grudnia 1945 roku.
Dość poważnym błędem jest ukazanie w tej scenie tuż pod szubienicą kata Pierrepointa, jego asystenta oraz Irmy Grese w zestawieniu ze słowami, jakie Pierrepoint wymawia do Irmy: "Follow me!" - "Proszę za mną!". Czemu to nie jest dobry moment na te słowa? Ponieważ te konkretne słowa Pierrepoint mówił do skazanych, po skrępowaniu im rąk w celi lub na korytarzu więziennym , jak było w przypadku Irmy Grese. Cele więzienne były tak małe (miały zaledwie 5 metrów kwadratowych!), że Pierrepoint nie był w stanie wejść do środka i związać Irmie rąk! Dlatego sam był tym zaskoczony, że tak małe cele w ogóle istniały. To Irma musiała wyjść na korytarz. Potem Pierrepoint związał jej ręce i powiedział "Follow me". Powiedział te słowa zanim skazany wszedł do pomieszczenia egzekucyjnego. W filmie te słowa nie mają sensu - już prawie wchodzą na szafot, a kat mówi "Follow me!" - przecież wszyscy wiedzą, dokąd idą! Taka mała niedorzeczność...
Irma Grese nie wchodziła po żadnych schodkach, tylko stanęła na zapadni w miejscu zaznaczonym kredą tak, aby jej spadek osiągnął maksymalną prędkość potrzebną do złamania karku i utraty przytomności. A w filmie wchodzi, wchodzi i wchodzi chyba po 10 schodach... No ale ostatecznie weszła.
Tutaj mała dygresja. Zapewne jestem jedyna osobą, która nie wie zbyt wiele o umieraniu na szubienicy. I nic dziwnego - sama nigdy tego nie doświadczyłam, ani nie obserwowałam wykonywania takiej kary śmierci. Dlatego bardzo długo zastanawiałam się, dlaczego na szafocie stoi dwóch żołnierzy i każdy z nich trzyma linkę? Kto wie - ręka do góry!
Dobrze, wyjaśnię to, bo skonsultowałam się z pewnym brytyjskim ekspertem od kar śmierci i historii egzekucji. Otóż tych dwóch żołnierzy stoi na drewnianych mostkach położonych nad zapadnią w ten sposób, że po otwarciu zapadni, kiedy skazaniec spada w dół - ci żołnierze oczywiście nie spadają razem z nim. Ich zadanie jest bardzo proste: trzymając się jedną ręką linki, drugą ręką przytrzymywali skazańca, jeśli ten miałby omdleć. Każdy przecież inaczej mógł reagować w obliczu własnej śmierci. Komuś mogło zrobić się słabo już na tej zapadni. Skazańcy mieli skrępowane z tyłu ręce, a dodatkowo asystent kata wiązał im nogi specjalnym pasem. Taka osoba gdyby się zachwiała przed założeniem stryczka - mogłaby upaść bezwładnie do tyłu. Aby temu zapobiec - przy egzekucji asystowało zawsze trzech asystentów i są oni wpisani w takiej liczbie na liście świadków w egzekucji Irmy Grese. Jak wiadomo, Irma Grese weszła na zapadnię bardzo pewnym krokiem, co nie uszło uwadze Pierrepointa.
Ja osobiście myślałam, że trzymanie tych bocznych linek ma wspomóc szybkie spadanie skazańca - że są to jakieś linki techniczne, do prawidłowego wykonania egzekucji.
No i największy błąd w filmie - szubienica. Jest całkowicie niepoprawnie zbudowana! Nie była to taka typowa drewniana szubienica ze schodkami, jak pokazano w filmie. Szubienica w więzieniu w Hameln była naprawdę potężną konstrukcją! Na potrzeby zbudowania odpowiedniej szubienicy, przebito nawet podłogę w pomieszczeniu egzekucyjnym między pierwszym piętrem, gdzie znajdowała się zapadnia, a sufitem od parteru - aby móc zrealizować spadanie skazańca metodą tzw. "długiego sznura". Belka szubieniczna z mocowaniem lin znajdowała się na drugim piętrze. Czyli szubienica w Hameln sięgała dosłownie od parteru aż po drugie piętro, zajmując cały pion budynku!
Szubienica zbudowana w Hameln była wzorowana na tej w więzieniu Pentonville - była typową brytyjską szubienicą z zapadnią. Z tą różnicą, że w Hameln były dwie zapadnie, aby można było powiesić jednocześnie dwie osoby. Pierrepoint opracował nawet specjalną metodę zawieszenia lin, aby nie trzeba było ich zdejmować po każdej egzekucji i ponownie zakładać dla kolejnej osoby. To też zaoszczędziło czasu.
W tym momencie filmowa Irma mówi swoje ostatnie słowo, czyli: "Schnell". Trzeba nieco pogłośnić dźwięk, aby je usłyszeć. I tak było w rzeczywistości: nie wykrzyczała tego słowa z całej siły, tylko - jak napisał sam Pierrepoint - wypowiedziała je "ospałym" głosem. Dlaczego? Można się łatwo domyśleć: ktoś, kto za chwilę umrze, raczej nie ma siły na długie wypowiedzi, a poza tym Irma miała za sobą naprawdę dramatyczną noc - spędzoną na śpiewaniu (dla dodania sobie otuchy i odwagi) oraz na napisaniu swojego ostatniego wiersza, który stał się jej nagrobnym epitafium. Czekanie na własną śmierć i odliczanie godzin do egzekucji jest wykańczające psychicznie, jak i fizycznie. Ostatnie słowo "schnell" mogło w jej wypadku oznaczać prośbę, aby szybciej zakończyć jej własną psychiczną agonię.
I na koniec w ogólnym ujęciu widać wyraźnie, że szubienica zbudowana na planie filmowym, nie mogłaby spełniać kryteriów egzekucji metodą "długiego sznura". Lina, na której zmarła Irma Grese miała długość 223 cm. Czy na tej filmowej szubienicy można byłoby zrealizować odpowiednią wysokość spadku dla Irmy Grese? Widać wyraźnie, że nie... No, chyba, że w tej betonowej podłodze wykuto dziurę, w co wątpię... Czyli tutaj jest błąd scenograficzny oraz ktoś nie pomyślał, że brytyjska metoda "długiego sznura", wymagała nieco większej odległości pomiędzy zapadnią, a pomieszczeniem, do którego ostatecznie spadało ciało skazańca.
Warto uważnie oglądać filmy fabularne, pokazujące wydarzenia historyczne oraz postaci, które są dziś dobrze znane, a ich historia jest poparta rzetelnymi archiwaliami. Praca konsultanta historycznego polega na jak najdokładniejszym przeanalizowaniu dostępnych dokumentów, zdjęć, książek, materiałów archiwalnych lub audiowizualnych. Jeśli chodzi o egzekucje zbrodniarzy z dnia 13 grudnia 1945 roku, wszystko jest doskonale udokumentowane. W brytyjskich archiwach znajdują się materiały dotyczące szczegółowych wytycznych do przeprowadzania egzekucji oraz pochówków nazistowskich zbrodniarzy - to wszystko jest dziś dostępne na wyciągnięcie ręki! Pisząc książki czy robiąc filmy, w których pojawia się postać Irmy Grese, warto korzystać ze sprawdzonych źródeł, aby nie powielać dotychczasowych błędów! Irma Grese zasługuje na to, aby jej życie i śmierć były ukazywane w sposób zgodny ze współczesnymi badaniami historycznymi i poparte zasobami archiwalnymi!
I jeszcze taka mała uwaga... Szanowni Państwo, którzy czytacie mojego bloga - ja bardzo proszę o pohamowanie się z niektórymi komentarzami. Do tej pory je akceptowałam, ale jeśli zaczną pojawiać się treści balansujące na granicy zdrowego rozsądku - będę zmuszona je natychmiast kasować, a widzę, że temat Irmy Grese rozpala wyobraźnię niektórych osób - do czerwoności... Wszystkim nam powinno zależeć na prawdzie historycznej, a snucie teorii spiskowych, własnych domysłów czy osądów, nikomu nie pomoże, tym bardziej Irmie Grese. Proszę mieć to na uwadze, jeśli chcą Państwo, abym o niej pisała! Dziękuję!
Zobacz też:
Komentarze
Prześlij komentarz